Reklama

Proces z koniem

Kopernik była kobietą! – pokrzykiwały bohaterki „Seksmisji". Kiedy trzy dekady temu oglądałem film Juliusza Machulskiego, zaśmiewałem się do rozpuku z indoktrynacji panującej w sfeminizowanym podziemnym świecie.

Publikacja: 07.06.2014 11:00

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Dziś mniej mi do śmiechu. Bo kilka dni temu polski sąd w majestacie prawa postanowił, iż nie wolno powątpiewać w tożsamość płciową Anny Grodzkiej. Sędzia zakazała Tomaszowi Terlikowskiemu, felietoniście „Rzeczpospolitej" i szefowi portalu internetowego Fronda, mówić o Grodzkiej jako o mężczyźnie. Nie sprecyzowała, czy chodzi o wypowiedzi publiczne czy prywatne, można więc domniemywać, że gdy Tomek przy kolacji szepnie swojej przesympatycznej żonie Małgosi do uszka, że Grodzka przypomina mu faceta, do drzwi zaraz załomocze specjalny oddział Centralnego Biura Śledczego.

Nie ma co żartować. Żyjemy w świecie orwellowskim, w którym przeróżni ideolodzy za pomocą manipulacji słowem starają się zmieniać rzeczywistość. W którym można przegłosować albo zmienić wyrokiem sądowym znaczenie słów. Szybciej to poszło, niż jeszcze parę lat temu można się było spodziewać. W wielu krajach para dwóch gejów może być nazywana małżeństwem. W Unii Europejskiej marchewka jest owocem, a ślimak rybą. A skoro tak, to kiedy ślimaki uzyskają zdolność do czynności prawnych – a nie wątpię, że niebawem to nastąpi – powołując się na unijne przepisy, będą mogły mi wytoczyć proces za nazywanie ich mięczakami. Tak jak Anna Grodzka wystąpiła do sądu przeciw Tomaszowi Terlikowskiemu.

Skutkiem ubocznym wyroku w sprawie Terlikowskiego jest konstatacja, iż nazwanie kogoś mężczyzną jest obraźliwe. Iż męskość to coś gorszego, coś uwłaczającego, a może i nieprzyzwoitego. W tej sytuacji facetom nie pozostaje nic innego, jak pójść drogą Krzysztofa Bęgowskiego, który parę lat temu w klinice w Bangkoku kazał się przerobić na Annę Grodzką.

Wspominam o tym epizodzie z życia działacza (działaczki?) lewicy z pewnym strachem przed konsekwencjami, bo pani sędzia zakazała Tomaszowi Terlikowskiemu nie tylko podważania kobiecości parlamentarzystki Twojego Ruchu, ale także przypominania, że kiedyś Grodzka była Bęgowskim. A to już Orwell w czystej postaci. Sąd postanowił zabawić się w Ministerstwo Prawdy i zakazać wspominania o pierwszych 56 latach życia posłanki – choć w swoim poprzednim wcieleniu jako mężczyzna zdążyła ona (?) być aktywnym działaczem PZPR, a następnie SdRP i SLD (a nawet kandydatem tej partii w wyborach samorządowych), ożenić się i spłodzić syna.

Terlikowski zapowiada odwołanie, ale na razie zamierza zastosować się do wyroku sądowego: nie będzie powątpiewał w to, że Grodzka jest kobietą i nie będzie przypominał, że kiedyś była mężczyzną. Niezależnie od tego, jak jest w rzeczywistości.

Reklama
Reklama

A jak jest? Czy Grodzka jest mężczyzną, czy kobietą? No cóż, koń jaki jest, każdy widzi. I mam nadzieję, że nieparzystokopytne nie wytoczą mi procesu.

Plus Minus
„Brat”: Bez znieczulenia
Plus Minus
„Twoja stara w stringach”: Niegrzeczne karteczki
Plus Minus
„Sygnaliści”: Nieoczekiwana zmiana zdania
Plus Minus
„Ta dziewczyna”: Kwestia perspektywy
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Hanna Greń: Fascynujące eksperymenty
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama