Mit ten przedstawia przywódcę Federacji Rosyjskiej jako męża stanu, który demonstruje prawosławną religijność, umacnia w narodzie poczucie patriotycznej dumy, walczy z gospodarczym kosmopolityzmem oligarchów, szczędzi przywilejów mniejszościom seksualnym, zatroskany jest kondycją demograficzną rodaków, wreszcie twardo realizuje interesy rządzonego przez siebie państwa na arenie międzynarodowej.
Taki polityczny pakiet budzi nad Wisłą różne emocje. W większości są one negatywne, ponieważ znacząca, a więc lewicowo-liberalna, część polityczno-medialnego mainstreamu potępia Putina jako zamordystę, który wysłał do kolonii karnej skandalistki z Pussy Riot i zaanektował Krym. Mainstreamowym konserwatystom nie wypada więc chwalić Kremla chociażby za ustawę zakazującą demoralizacji dzieci i młodzieży, ponieważ to by mogło zostać odebrane jako dyskretne udzielanie poparcia spadkobiercy Iwana Groźnego i Stalina. Są jednak marginalne środowiska prawicowe, które odwołują się głośno do antyamerykańskich resentymentów i nie wahają się podziwiać prezydenta Rosji jako chrześcijańskiego rycerza wojującego ze zgnilizną Zachodu.
Książka holenderskiego politologa Marcela H. Van Herpena zadaje kłam rozpowszechnionym w Polsce wyobrażeniom. Niestety, rozwlekły tytuł „Putinizm. Powolny rozwój radykalnego reżimu prawicowego w Rosji" brzmi bardzo zniechęcająco, a poza tym może mylić. Gdy staje on przed oczami znaczącej części polskich czytelników, wielu z nich może się spodziewać po tej pozycji wyłącznie utwierdzenia się w swoich przekonaniach. Chodzi tu przede wszystkim o postrzeganie Putina jako polityka wrogiego zachodniej demokracji i sprzyjającego kształtowaniu się w Rosji alternatywnego modelu politycznego i cywilizacyjnego.
Van Herpen jednak zaskakuje. Z jego książki można bowiem wywnioskować, że rosyjski przywódca to nie żaden słowianofil czy orędownik eurazjanizmu, lecz i w istocie polityk zapatrzony w Zachód. Autor wskazuje trzy źródła inspiracji, z których nieświadomie (co należy podkreślić) czerpie Putin, chociaż bynajmniej nie są one jedynymi czynnikami, które decydują o charakterze systemu rosyjskiego. Te źródła to międzywojenny faszyzm włoski, rządy Napoleona III Bonapartego oraz populistyczna „wideokracja" Silvia Berlusconiego.
Najmniej przekonujące wydają się tu związki putinizmu z reżimem Benita Mussoliniego. Kreml prowadzi przecież politykę historyczną, w ramach której faszyzm – również w swojej pierwotnej, włoskiej wersji – stanowi czyste zło. To jednak jest oczywiście tylko propaganda. Można wziąć pod uwagę coś bardziej istotnego – Mussolini przekształcił demokrację parlamentarną w system jednopartyjny i rozbudził wśród Włochów apetyty imperialne. Ale nie był to jedyny polityk w dziejach, który wykazywał takie skłonności i na którym z tego powodu mógłby się wzorować Putin.