Sanitariuszka Danuta

W sierpniu 1944 roku warszawska Syrena znalazła się na linii frontu otoczona okopami. Mimo 35 przestrzeleń trwała na posterunku. Dziewczyna, której twarz nosi do dziś, oddała życie drugiego ?dnia powstania.

Publikacja: 25.07.2014 20:50

Sanitariuszka Danuta

Foto: Archiwum autorki/Towarzystwo Przyjaciół Warszawy

Red

W gorące lato 1939 roku przechodnie mieli już okazję ją widzieć. Syrena stała twarzą zwrócona na północ na lewym brzegu Wisły u wylotu ulicy Tamka i czekała na oficjalne odsłonięcie. Na nadwiślańskim wybrzeżu dużo się wtedy działo. Budowano Wisłostradę, bulwary i porządkowano skarpę. Komisaryczny prezydent Warszawy Stefan Starzyński był z Powiśla i bardzo pragnął, żeby miasto było zwrócone „frontem do Wisły", jednak wojna zbliżała się wielkimi krokami i urzędnicy państwowi mieli inne sprawy na głowie.

Mimo to uroczystość odsłonięcia pomnika warszawskiej Syreny odbyła się 15 sierpnia. Miała być feta, orkiestra i przemówienia, ale tego dnia, przy pomniku znalazło się niewiele osób. Obok osłoniętej biało-czerwoną flagą bryły stały dwie przejęte  sytuacją panie: rzeźbiarka Ludwika Nitschowa i postawna, wysoka dziewczyna Krystyna Krahelska, która jej pozowała. Hymnu ani żadnej pieśni państwowej nie odegrano. Prezydent Stefan Starzyński spóźnił się, wyglądał na zmęczonego. Gdy flaga opadła, powiedział krótko: „Oto stolicy przybywa jeszcze jeden piękny pomnik". Zaraz potem odjechał.

Etnografka na cokole

Zanim dwa tygodnie później na Warszawę spadły pierwsze bomby, 25-letnia etnografka Krystyna Krahelska, córka byłego wojewody poleskiego, została warszawską Syreną. Trochę się tego wstydziła. Pozowanie z nagim biustem było dla skromnej dziewczyny trudnym przeżyciem. Zaprzyjaźniona z jej ciotką rzeźbiarka Ludwika Nitschowa zdawała sobie z tego sprawę. W liście do znajomej napisała wówczas: „wyrzeźbiona przeze mnie twarz Syreny warszawskiej jest twarzą Krystyny zmonumentalizowaną, aby nie było tak łatwo rozpoznać Krysię chodzącą ulicami, co by Ją może krępowało. Bo chodziła ulicami warszawskimi prosta, wysoka i jaśniejąca uśmiechem wewnętrznej, młodzieńczej radości i siły, gotowa na wszystko, co uczciwe, sprawiedliwe i piękne".

Trzy lata wcześniej, w 1936 roku, Stefan Starzyński zobaczył w pracowni rzeźbiarskiej odlew gipsowy głowy kobiety zatytułowany „Krystyna". Zwrócił na niego uwagę, bo jego zdaniem dziewczyna miała typowo polską urodę i widać było, że jest to postać z charakterem. Zarząd Warszawy dyskutował wtedy nad ustaleniem godła miasta i postawieniem pomnika Syreny. Starzyński poprosił o dziewczynę z odlewu. Była nią poetka, śpiewaczka i początkująca etnografka Krysia Krahelska.

Bardzo trudno powiedzieć: POLSKA,

żeby w słowie powiedzieć wszystko:

Barwę nieba i wody, woń lasu, wiatr

i żytnie zagony na piasku.

Patos ciszy i warkot motorów, defilady

– i słońce na kaskach.

Całą prostą ludzką codzienność

i odświętność. Dalekość i bliskość

(„Polska", wiersz Krystyny Krahelskiej z 1937 roku)

Pierwsze pokolenie, które dorastało w niepodległej Polsce, nie wstydziło się swoich uczuć do ojczyzny, bo tak zostało wychowane. Krysia od 13. roku życia pisała wiersze, a jako nastolatka zbierała po wsiach ludowe piosenki. Spisywała je wprost od ludzi spotkanych przy pracy w gospodarstwie i śpiewała je później we własnych aranżacjach. Miała słuch absolutny i znała kilka wschodnich języków. Poza tym lubiła przyrodę i źle się czuła w mieście.

Mazurki nad Szczarą

Pochodziła z zaścianka Mazurki, dziś po białoruskiej stronie. „Wieś Mazurki, gminy niedźwiedzkiej, powiatu baranowskiego, leży na skrzyżowaniu rzeki Szczary i szosy łączącej Warszawę z Moskwą" – napisała w swojej pracy magisterskiej. Tam jej ojciec, Jan Krahelski, inżynier melioracji, postawił w okresie międzywojennym dworek i zabudowania folwarczne. Poprzednie legły w zgliszczach podczas I wojny światowej. Krysia urodziła się 24 marca 1914 roku, rok później przyszedł na świat jej ukochany brat Bohdan.

Inżynier Krahelski opracował projekt osuszania Polesia, a ponieważ znał wymagany urzędowo język białoruski, pod koniec 1926 roku dostał nominację na wojewodę poleskiego i wraz z rodziną przeniósł się do Brześcia. Krysia chodziła tam do Gimnazjum Koedukacyjnego im. Romualda Traugutta. Nieśmiała, skromna dziewczynka o kobiecych kształtach niechętnie uczestniczyła w uroczystościach państwowych, bo wstydziła się tłumu. Ale musiała, bo ojciec był „na stanowisku". Swoje wiersze zapisywała w tajemnicy w małych, robionych własnoręcznie notesikach formatu 8x9 cm. W 1928 roku wstąpiła do drużyny harcerskiej i została drużynową „Wilczków". Zbierała razem z matką wyroby sztuki ludowej dla Muzeum Etnograficznego w Wilnie. Śpiewała pięknym sopranem i była zapraszana do Polskiego Radia w Wilnie, Baranowiczach i w Warszawie.

Ojca odwołano ze stanowiska w marcu 1933 roku, a jego miejsce zajął Wacław Kostek-Biernacki. Krystyna w tym czasie studiowała geografię na Uniwersytecie Warszawskim. Mieszkała u ciotki, Wandy Krahelskiej-Filipowiczowej, na Krakowskim Przedmieściu i tam poznała Ludwikę Kraskowską-Nitschową, koleżankę ciotki ze studiów na Akademii Sztuk Pięknych. Rzeźbiarka była urzeczona głosem i muzykalnością Krystyny, którą goście tego domu niejednokrotnie prosili, by zaśpiewała którąś ze swoich dumek. We wspomnieniach o Krystynie Krahelskiej napisała, że „największymi Jej zdolnościami była muzyczność niezawodna, która dźwięczy nawet w jej wierszach. Jej głos słowiczy, śliczny – jako odpowiedź na życie, jak u ptaka, któremu drży niecierpliwie gardło".

Kiedy na Uniwersytecie w Pałacu Staszica powstała nowa katedra: Zakład Etnografii, Krystyna przeniosła się na swój wymarzony kierunek. Mieszkała już z rodzicami, bo Jan Krahelski został inspektorem ds. melioracji w Ministerstwie Rolnictwa i Reform Rolnych. To najpiękniejszy czas jej życia: ma przyjaciół, jeździ do nich na wakacje. W czasie jednej z takich wypraw w okolicach Krzemieńca poznaje Zygmunta Jana Rumla: społecznika, poetę i harcerza. Obydwoje przy ognisku recytują swoje wiersze, wzbudzając wielkie zainteresowanie towarzystwa. Rumel zginie 10 lipca 1943 roku jako emisariusz Batalionów Chłopskich do dowódców UPA. Rozerwą go końmi, a następnego dnia na Wołyniu rozpocznie się rzeź.

Dyplom, gwiazdka i ucieczka

Ale w 1936 roku Kresy są jeszcze spokojne. Rodzice Krystyny wracają do rodzinnych Mazurek, a Krystyna mieszka w Warszawie w tzw. komunie fałackiej przy ulicy Fałata. Było to mieszkanie wynajęte dla dzieci z rodzin Krahelskich i Krassowskich, które żyły według harcerskich zasad: bez alkoholu i papierosów, na pierwszym miejscu nauka. Brat Krysi, Bohdan Krahelski, uczy się w Szkole Lotniczej w Dęblinie i często wpada do siostry. Dzięki niemu Krystyna poznaje swoją pierwszą i jedyną w życiu miłość, Stanisława Wujastyka. W czerwcu 1939 roku wszyscy oblewają dyplom Krystyny i „gwiazdkę", awans Stacha. Potem jest powrót do domu rodzinnego w Mazurkach na lipiec i oczekiwanie na wielkie święto w sierpniu, kiedy w końcu zostanie odsłonięta Syrena. Okazało się, że był to ostatni pomnik postawiony w Warszawie przed II wojną światową.

Pierwszy września zastaje Krahelskich w Mazurkach. Krysia odprowadza na stację kolejową brata, który stara się dostać do Lidy na lotnisko. Ona sama ma przeszkolenie sanitarne i czuje, że będzie pomocna w stolicy, więc 4 września jest już w Warszawie. Odgrzebuje zakopanych ludzi, kopie rowy przeciwczołgowe na Pradze. Cztery dni później ucieka na Wschód wraz z ludnością cywilną. Widzi bombardowania, śmierć i rozpacz. Po ośmiu dniach dociera do Mazurek, a następnego dnia polską granicę przekraczają Sowieci. Do Krahelskich mają tylko 50 kilometrów: czasu na ucieczkę jest niewiele.

Kilka dni później, już po zawarciu w Brześciu porozumienia ustalającego szczegółowy przebieg niemiecko-sowieckiej granicy, cała rodzina przedziera się z Białegostoku do Generalnej Guberni, do Warszawy. Tam dowiadują się o wywózkach na Syberię i o plotce, że zostali zamordowani w swoim majątku. Oddychają z ulgą, że nikt nie będzie ich szukać. Rodzice już nigdy nie wrócą na Kresy.

Krystyna nazywa rodziców z czułością Stare Ptaki, opiekuje się nimi w Warszawie. Szuka pracy, bo pieniędzy zarabianych przez matkę w szpitalu nie wystarcza na utrzymanie trzech osób. Schorowany ojciec prawie nie wychodzi z domu. Wynajmują mieszkanie w suterenie na Ursynowskiej. Pisze w pamiętniku: „Mokotów przygarnął – obcych – jak swoich... jakby się do Wilna rodzonego czy do Lwowa człowiek dostał... Inna rzecz, że ludzie na Mokotowie bywają i ze Lwowa, i z Wilna".

W grudniu 1939 roku autorka pamiętnika składa konspiracyjną przysięgę w ZWZ i przyjmuje pseudonim Danuta. Jako kurier przedziera się na Nowogródczyznę. Tymczasem rodzina Krassowskich, przyjaciół  ojca z okresu studiów, oferuje starszym państwu Krahelskim gościnę  w majątku Piesza Wola pod Włodawą. Ponieważ wszyscy przybysze muszą być zarejestrowani, Krystyna zostaje zatrudniona jako ogrodniczka. W pobliżu majątku przechowywana jest broń po przegranej bitwie pod Wytycznem – młoda poetka pisze o niej wiersze „Smutna rzeka" i „Kołysanka o zakopanej broni"; ten drugi trafia nawet do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu po upadku Powstania Warszawskiego.

Krystyna nie zostaje u Krassowskich długo, jedzie do Puław, do swoich trzech ciotek Czarnockich, i zostaje przyjęta do Instytutu w Rolniczym Zakładzie Badawczym jako niewykwalifikowana robotnica rolna. Ma niemieckie zaświadczenie, że jest zbieraczem ziół leczniczych, i może się swobodnie poruszać. Przydaje się jej to do podróży kurierskich. Mimo że mogła zostać wydana, odwiedza w czerwcu 1942 roku po raz ostatni ukochane Mazurki. Dwór po przejściu Sowietów jest ruiną i zaczyna zarastać roślinnością. Krystyna pisze o tym do brata i cieszy się, że nie widzą tego rodzice.

Dziewczyna krąży pomiędzy Puławami, Pieszą Wolą a Warszawą. Ciotki z Puław przygotowują paczki dla polskich jeńców w oflagach: Krystyna też ma swojego podopiecznego „synka", Tadeusza Woytowicza. W 1941 roku ucieka on z obozu i spotyka się z Krystyną, później ożeni się z jej kuzynką. W Puławach Krystyna pisze melodie i słowa do trzech piosenek wojennych, które przekazywane anonimowo krążyły pod różnymi tytułami: „Smutna rzeka", „Kujawiak" i „Tobruk". Piosenki wojenne Krystyny przekazywano z ust do ust, dopisywano im dalsze zwrotki. Powstają też wiersze modlitwy o ukochanego brata i o Stacha. Brat był w Anglii, podobnie jak Stach. Obaj trafili do RAF. By być bliżej Stacha, Krystyna opiekuje się jego matką w Lublinie. Jesienią 1942 roku dowiaduje się, że ukochany ożenił się w Anglii i że jest szczęśliwy. Nigdy nie otrząsnęła się z tego przeżycia.

Długa droga ?daleka przed nami

W grudniu 1942 roku, kiedy przyjechała do rodziców do Pieszej Woli na Boże Narodzenie, syn gospodarzy Witek Krassowski, członek harcerskiej organizacji bojowej AK „Baszta", poprosił ją o napisanie piosenki oddziału. Dowodzący „Basztą" Ludwik Berger, ps. Goliat, jest byłym harcmistrzem i aktorem Teatru Reduta Juliusza Osterwy.

Profesor Henryk Drewnowski wspomina po latach: „Byłem wtedy gościem w Pieszej Woli i pamiętam, jak Krystyna przy pianinie, uporczywie powtarzając akordy i frazy, komponowała słowa i melodię, i wyśpiewywała na głos tę piosenkę, która stać się miała jedną z najpopularniejszych piosenek żołnierskich nie tylko w czasie okupacji". Dwa miesiące później, w połowie lutego 1943 r., przy ulicy Czarnieckiego 39/41 na Żoliborzu, w domu Ludwika Bergera, Krystyna i jej przyjaciółka Janka Krassowska przygotowały koncert pieśni patriotycznych zakończony nauką nowej pieśni bojowej „Baszty". Wszyscy powtarzali słowa i melodię tak długo, aż nauczyli się na pamięć.

Hej, chłopcy, bagnet na broń!

Długa droga, daleka przed nami,

Mocne serca, a w ręku karabin.

Granaty w dłoniach i bagnet

na broni.

Ludwik Berger ginie z bronią w ręku 23 listopada 1943 roku w czasie akcji Niemców przy ulicy Śmiałej 5a na Żoliborzu. W tym czasie ojciec Krystyny, Jan Krahelski, również ociera się o śmierć. Wraz z przyjacielem Grzymisławem Krassowskim zostają skatowani przez grupę dezerterów różnych nacji, którzy chcieli wejść w posiadanie zakopanej w majątku broni. Starsi panowie, gajowy Torbicz i jego syn milczą mimo tortur.

Jan Krahelski trafia do szpitala we Włodawie, gdzie jego córka zatrudniona jest jako pielęgniarka. Ma przestrzeloną nogę i pęknięte biodro. Krystyna czuwa przy ojcu, ale nocami wyjeżdża do okolicznych lasów, gdzie opatruje rany partyzantom, a także więźniom, Żydom, którzy po buncie uciekli z obozu w Sobiborze. Od 1944 roku przyucza do pracy pielęgniarskiej młodsze koleżanki.: „Uczyła nas robienia zastrzyków w poduszeczkę, a na koniec kazała prawdziwe zastrzyki aplikować w jej ciało, byśmy potrafiły to robić naprawdę dobrze" – wspominała Regina Jachimczuk. Zaprzysięgła swoje uczennice, przyjmując je do konspiracji. Śpiewała na szpitalnych korytarzach, by ludzie zapomnieli na chwilę o wojnie.

Bagnet na broń

Pod koniec marca 1944 wywozi rodziców do Woli Justowskiej pod Krakowem, do wujostwa Jurów, ale już w maju jest w Warszawie. Blada, mizerna, z gorączką po niewyleczonej grypie. Mieszka pod różnymi adresami, dorywczo pracuje w szpitalu, opiekuje się cichociemnymi. Edward Sztanc wspomina: „Po przyjeździe z lasu na Lubelszczyźnie szedłem warszawską ulicą... Ktoś klepnął mnie zdrowo po plecach. Była to Krystyna. Pierwsze pytanie jak zwykle rzeczowe: „Głodny jesteś, zjesz coś i czy masz wszy?".

Mieszkała wówczas przy Filtrowej 68. W mieszkaniu było dwóch cichociemnych i ich opiekunka. Przez krótki czas była też u ciotki na Polnej 40. Poprosiła Jankę Krassowską (ps. Jagienka) o przydział do jej oddziału bojowego. Tak trafiła do pułku AK „Jeleń", odtworzonego w konspiracji przez grupę żołnierzy 7. Pułku Ułanów Lubelskich. W plutonie 1108 „Jeleń" było 44 żołnierzy i trzy sanitariuszki: Krystyna, ps. Danuta, Janka Krassowska, ps. Jagienka, i Halina Krahelska, ps. Myszka, kuzynka Krysi. 31 lipca na pomniku Syreny pojawia się napis: „Hej, chłopcy, bagnet na broń".

Pierwszego sierpnia, kilka godzin przed godziną „W", pluton zjawił się przy ulicy Polnej 46 w mieszkaniu profesora Rostkowskiego. Panowało podniecenie, zakładano biało-czerwone opaski, przyszywano do czapek orzełki. Na stanie posiadali dwa peemy, 11 pistoletów, parabellum, granaty i nożyce do cięcia drutu. Mieli zdobyć z rąk Niemców redakcję „Nowego Kuriera Warszawskiego" przy Marszałkowskiej 5/7. Zaszli ich od tyłu. Padły strzały z boku drukarni, Krystyna opatrzyła dwóch rannych, do trzeciego nie dobiegła. Dopadły ją kule snajpera z dachu Straży Pożarnej: dostała trzy strzały w płuca. „Jagienka" założyła jej prowizoryczny opatrunek i wycofała się. „Wrzos", który chciał odciągnąć ją dalej, zginął na miejscu od strzału w głowę.

O 21 było bezpieczniej i patrol zabrał ją do punktu sanitarnego przy Polnej 34. Doktor Maria Trechcińska była wtedy pielęgniarką. Zapamiętała: „Wśród rannych znoszonych z Pola Mokotowskiego, na zasłanym łóżku do przenoszenia chorych, leżała młoda kobieta w wieku około 30 lat, blondynka, dobrze zbudowana. Była ranna w klatkę piersiową i w ciężkim stanie. Rannej udzielono już pomocy lekarskiej, była zabandażowana. Dr Barcikowski polecił mi zrobić jej zastrzyk dożylny z glukozy. Chociaż stan jej był ciężki, była przytomna. Powiedziała: »nazywam się Krystyna Krahelska«. Zaczęła się agonia, która skończyła się 2 sierpnia śmiercią około 1 lub 2 w nocy, na skutek wcześniejszego wykrwawienia". Po śmierci przywiązano do jej ciała butelkę z danymi osobowymi i pochowano na podwórku sąsiedniego domu przy Polnej 36.

Na drugim pogrzebie, 9 kwietnia 1945 r., byli już rodzice. Pochowano ją na cmentarzu na Służewie, obok kościoła św. Katarzyny. Trumnę zbitą z grubych bali wiozły konie. Na trumnie leżał wianek z ulubionych przez Krysię zawilców upleciony przez mamę. Dziś to III aleja po lewej, kwatera 11, grób 37. Krzyż zaprojektowała Ludwika Nitschowa, a płytę nagrobną Katarzyna Piskorska, która jako dziecko poznała Krystynę na zbiórkach w domu rodziców, przedwojennych harcmistrzów – a sama zginęła w 2010 r. w katastrofie smoleńskiej jako członek delegacji Rodzin Katyńskich.

Jan i Janina Krahelscy przeżyli wojnę i zamieszkali w Gdańsku. Zajmowali jeden pokój ze wspólną kuchnią i wygodami. Janina była adiunktem w Zakładzie Histologii i Embriologii AM. W  1958 roku przeszła na emeryturę i opiekowała się schorowanym mężem. Drżała o jego zdrowie: o tym, że syn Bohdan zginął tragicznie w przelocie Bejrut–Londyn, dowiedział się prawdy tuż przed śmiercią w styczniu 1960 roku.

Zielsko i bzy

Matka Krystyny po jego śmierci pomagała potrzebującym. Chorowała na miażdżycę. Ze względu na konieczną całodobową opiekę przeniosła się do Domu Opieki w Gdyni i tam zmarła w 16 lat po śmierci męża, w 1976 roku. – Są pochowani w Gdańsku-Wrzeszu.

Dawna harcerka, honorowa prezes Towarzystwa Przyjaciół Warszawy Maria Grochowska pielęgnuje pamięć o Krystynie Krahelskiej, podobnie jak jej rodzina, wnuki i przyjaciele, Rajmund Rusakiewicz i Irmina Aleksandrowicz-Kłosińska. Skanują odnalezione zdjęcia, jeżdżą na wystawy, poznają kolejne osoby z nią związane. – Byłam instruktorką szczepu 167. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej Nieprzetartego Szlaku, który w 1986 r. przygotowywał się do uroczystości nadania imienia Krystyny Krahelskiej. Dysponowaliśmy tylko jednym zdjęciem i garstką informacji. Zaczęłam poszukiwania, które trwają do dziś – opowiada. Była nawet w Mazurkach na Białorusi, gdzie nic nie zostało z zabudowań folwarcznych. Wszystko zarosło bujną roślinnością: trawą, zielskiem i kwitnącymi  bzami.

Jak to miejsce wyglądało przed wojną, opowiedział jej mieszkający nadal w Mazurkach Stanisław Wieliczko, który  ucieszył się, że ktoś w Polsce o nich pamięta. – Żeby mieć pamiątkę przypominającą Krystynę, nazrywałam rosnących tam kwiatów, wśród których żyła. Zasuszyłam je. Część z nich po powrocie do Warszawy zaniosłam na jej grób, pozostałe mam do dziś, tak samo piękne jak były – wspomina.

Dziekuję Marii Grochowskiej ?za udostępnienie materiałów

W gorące lato 1939 roku przechodnie mieli już okazję ją widzieć. Syrena stała twarzą zwrócona na północ na lewym brzegu Wisły u wylotu ulicy Tamka i czekała na oficjalne odsłonięcie. Na nadwiślańskim wybrzeżu dużo się wtedy działo. Budowano Wisłostradę, bulwary i porządkowano skarpę. Komisaryczny prezydent Warszawy Stefan Starzyński był z Powiśla i bardzo pragnął, żeby miasto było zwrócone „frontem do Wisły", jednak wojna zbliżała się wielkimi krokami i urzędnicy państwowi mieli inne sprawy na głowie.

Mimo to uroczystość odsłonięcia pomnika warszawskiej Syreny odbyła się 15 sierpnia. Miała być feta, orkiestra i przemówienia, ale tego dnia, przy pomniku znalazło się niewiele osób. Obok osłoniętej biało-czerwoną flagą bryły stały dwie przejęte  sytuacją panie: rzeźbiarka Ludwika Nitschowa i postawna, wysoka dziewczyna Krystyna Krahelska, która jej pozowała. Hymnu ani żadnej pieśni państwowej nie odegrano. Prezydent Stefan Starzyński spóźnił się, wyglądał na zmęczonego. Gdy flaga opadła, powiedział krótko: „Oto stolicy przybywa jeszcze jeden piękny pomnik". Zaraz potem odjechał.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą