Operacja Polska NKWD

77 lat temu rozpoczęła się tzw. operacja polska NKWD – akt sowieckiego ludobójstwa, którego ofiarą padła polska mniejszość w ZSRS. Akcja ta była jednym z ważniejszych elementów Wielkiego Terroru roku 1937. Książka, której fragment prezentujemy, jest jedną z pierwszych monografii tamtej czystki.

Publikacja: 22.08.2014 21:00

Operacja Polska NKWD

Foto: Plus Minus, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

W literaturze sowietologicznej przyjęło się zaliczać „operację polską" do innych „operacji narodowościowych" Wielkiego Terroru i traktować je razem. Uczciwa analiza faktów z sowieckiej historii wskazuje, że to oczywisty błąd, polegający na włączaniu zdarzeń zupełnie odmiennych do tej samej kategorii tylko dlatego, że posiadają one jedną wspólną cechę (w tym przypadku – charakter etniczny).

Dla poważnych historyków oczywiste jest, że antypolski rozkaz 00485 z 11 sierpnia 1937 r. był wzorcowy dla wszystkich innych sowieckich mordów narodowościowych. Warto jednak przypomnieć, że w przypadku żadnej innej narodowości tego wzorca nie zastosowano aż z taką intensywnością, jak miało to miejsce w przypadku Polaków. Żaden badacz nie podaje też w wątpliwość, że poprzedzający „polski" rozkaz 00485 rozkaz „niemiecki" (00439) był zupełnie inny w swojej naturze. Po pierwsze, nie dotyczył wszystkich Niemców, lecz „niemieckich poddanych", w dodatku, zgodnie z jego treścią, mieli oni być „tylko" wyrzuceni z „ojczyzny proletariatu", a nie zamordowani. Nikt z naukowców nie zaprzecza też temu, że gdy w końcu, na początku 1938 r., operacja niemiecka zaczęła być realizowana w trybie operacji polskiej, to w ogóle nie była ona prowadzona w największych niemieckich regionach narodowościowych, takich jak Powołże – gdyż mieszkali tam „swoi Niemcy", którzy cieszyli się wobec represji swoistym immunitetem, podczas gdy regiony zamieszkane zwarcie przez ludność polską były regularnie oczyszczane z polskiej ludności. „Swoich Polaków" bowiem najzwyczajniej w świecie w ZSRS nie było – wszyscy byli obcy.

Nie ma też wątpliwości, że Polacy stanowili  największą część zamordowanych „po liniach narodowościowych", przy czym, jeżeli za obowiązującą uznać ilość zamordowanych Niemców podaną przez Memoriał – czyli 41 898 – okaże się (uwzględniając fakt, że Niemców było oficjalnie w ZSRS dwa razy więcej niż Polaków), iż różnica w intensywności mordowania na niekorzyść Polaków była dwunastokrotna, co oznacza, że natura represji w przypadku tych dwóch narodów musiała być zupełnie inna.

Demoniczni Polacy

Mimo wskazywania na różnice w przebiegu i intensywności represji „po liniach narodowościowych", które są tak wielkie, że nie sposób ich wrzucać do jednego worka, mimo pojawienia się tezy o „etnicyzacji" represji (wskazującej na kwestie narodowościowe jako jeden z najważniejszych motywów Wielkiego Terroru w roku 1938) – nadal w historiografii dominuje wspólne ujmowanie tych zbrodni. Nawet jeśli niektórzy autorzy, jak wskazaliśmy, dostrzegają szokującą nadreprezentację Polaków wśród ofiar stalinizmu, to i tak starają się wrzucać ich do zbioru „narodowościowego". Tymczasem operacja polska powinna być traktowana jako zdarzenie sui generis, radykalnie różniące się od operacji niemieckiej, łotewskiej i greckiej, tak jak prześladowania Żydów w czasie II wojny światowej różniły się od prześladowań zaaplikowanych Polakom, a te ostatnie od cierpień, na jakie skazani zostali Francuzi. Sformułowanie „operacje narodowościowe" jest tak samo poznawczo błędne jak zdanie „w czasie II wojny światowej Niemcy prześladowali Żydów, Polaków i Francuzów", gdyż zachowania represyjne wobec tych trzech nacji były zupełnie inne.

Tylko Polakom przypisano zorganizowanie i udział we wszechogarniającym, pansowieckim spisku, jakim była „sprawa Polskiej Organizacji Wojskowej". Inne narody, owszem, tworzyły jakieś organizacje „kontrrewolucyjne" czy antysowieckie, ale żadna z tych organizacji nie mogła na żadnym poziomie dorównać rzekomo oplatającej Związek Sowiecki siatce Polskiej Organizacji Wojskowej, dążącej do całkowitej anihilacji ZSRS i jego liderów. Te wymyślone przez NKWD działania Polaków spowodowały, że zostali oni potraktowani specjalnie, czyli zastosowano wobec nich działania ludobójcze, na co Sowieci nie zdecydowali się w przypadku żadnej innej „linii narodowościowej".

Jeśliby antypolskie działania sowieckich władz wyodrębnić spośród innych „operacji narodowościowych" i dołączyć do nich antypolską czystkę w partii, NKWD, wojsku oraz antypolskie działania o charakterze antyreligijnym, to okazałoby się, że działania antypolskie są drugą co do wielkości częścią Wielkiego Terroru, ustępującą pod względem ilości ofiar tylko „operacji kułackiej". Natomiast pozostałe operacje narodowościowe, w zależności od ich skali, należałoby w hierarchii ważności sowieckich działań represyjnych ustawić znacznie dalej, gdyż były znacznie mniej intensywne i przyniosły mniejszą liczbę ofiar. Wydaje się, że taka zmiana perspektywy ma duże znaczenie wyjaśniające, bo wynika z niej, że władze sowieckie nie walczyły po prostu z „nierosyjskimi" narodowościami (jak to się ujmuje w wielu pracach), nie walczyły też z mniejszościami państw-wrogów, takich jak Niemcy, Japonia i Polska.

Moskwa robiła coś zupełnie innego: w szczególnie okrutny sposób wyniszczała Polaków, którym przypisała organizację ogólnokrajowego spisku dążącego do zlikwidowania Związku Sowieckiego i jego przywódców. Znacznie mniej intensywnie zwalczano Niemców i Łotyszy, których uznano „tylko" za szpiegów pracujących dla odpowiednio niemieckiego i łotewskiego wywiadu, lżej potraktowano też kilka innych narodowości. Istniały grupy etniczne, takie jak zwłaszcza Żydzi, których represje nominalnie nie dotknęły w ogóle (choć represjonowani byli pojedynczy przedstawiciele tej narodowości – zwłaszcza o polskich korzeniach, którzy traktowani byli po prostu jako Polacy).

Taka zmiana perspektywy badawczej nie pozwala na zbywanie „operacji narodowościowych" banalnym i zbiorczym wyjaśnieniem o próbie „likwidacji V kolumny". Każe natomiast zadać pytanie, dlaczego sowiecki system zastosował działania ludobójcze tylko wobec Polaków, podczas gdy np. Niemców dotknęło nie ludobójstwo, lecz ciężkie represje. Można przypuszczać, że w grę wchodziły inne motywy – przy czym nie tylko ścisłego kierownictwa państwa i NKWD, lecz również wykonawców.

Mit czystki w KPP

Wszystko wskazuje na to, że zbyt wielką rangę nadali również historycy czystce w Komunistycznej Partii Polski. Oczywiście pierwsze potwierdzone przez źródła i świadków informacje o antypolskich działaniach sowieckich władz, jakie trafiły na warsztat historyków, były związane z tragicznym losem działaczy KPP w latach 1937–1938. Ponieważ nie wiedziano albo nie chciano mówić o polskim kontekście tych działań, zrodził się pogląd, że w ZSRS przeprowadzono jakąś szczególną czystkę w szeregach satelickiej partii komunistycznej. Żaden z badaczy nie potrafił jednak wyjaśnić przyczyn, dla których została ona przeprowadzona.

Tym czynnikiem, jak można wnioskować z genezy operacji polskiej, było szeroko pojęte polskie pochodzenie polskich komunistów zgrupowanych w KPP. Skoro jednak takim czynnikiem było pochodzenie, czyli polskich komunistów zabijano nie jako polskich komunistów, tylko jako Polaków, to związane z nimi represje musiały dotyczyć także wszystkich innych grup Polaków funkcjonujących na szczytach sowieckiego społeczeństwa. I tak rzeczywiście było. Najpierw wyrzucani, a potem likwidowani byli Polacy z NKWD, z Armii Czerwonej, z WKP(b), wreszcie z sowieckich środowisk naukowych i artystycznych czy nawet z kolejnictwa, w którym pracowało szczególnie dużo Polaków.

Tymi działaniami objęto i KPP, ale dopiero w finale antypolskich posunięć poprzedzających rozpoczęcie „operacji polskiej". Czystki w KPP jako oddzielnego zdarzenia o szczególnym znaczeniu po prostu nie było. Było najpierw niszczenie Polaków we wszystkich możliwych środowiskach związanych z władzą i administracją, a że akurat środowisko KPP było sowieckim decydentom szczególnie dobrze znane, w dodatku spenetrowane przez NKWD, okazało się szczególnie łatwe do zlikwidowania – czego szybko dokonano.

Charakterystyczne, że Stalin zdecydował się na ujawnienie rozwiązania KPP dopiero ponad rok po faktycznej decyzji w tej sprawie, czyli po zakończeniu „operacji polskiej". Niewykluczone, że pragnął ukryć jej prawdziwe motywy, czyli nie chciał rozwiązania KPP wiązać bezpośrednio z „operacją polską", choć w istocie było ono jej integralną częścią.

Taką interpretację potwierdza fakt, że na przełomie czerwca i lipca 1937 r., czyli tuż przed rozpoczęciem „operacji polskiej", NKWD próbowało sfabrykować co najmniej cztery ścieżki polskiego spisku – we własnym łonie, czyli w NKWD, w Armii Czerwonej, w WKP(b) i w KPP. Ta ostatnia, pisząc po sowiecku: „linia", była więc tylko jedną z czterech. A łączyło je jedno – polskie, czy domniemane polskie, pochodzenie działających w tych instytucjach osób.

Władza wie swoje

W literaturze przedmiotu często pojawia się zastrzeżenie, że w ramach „operacji polskiej" ginęli nie tylko Polacy, a co za tym idzie, liczba „prawdziwych Polaków" zamordowanych w trakcie „Operacji polskiej" jest w rzeczywistości niższa od tej podanej w sumarycznych zestawieniach. Czy rzeczywiście?

Za podstawowe kryterium narodowości historycy przyjmują zapisaną przez funkcjonariuszy NKWD deklarację zatrzymanego. Taka deklaracja w przypadku Polaków, którzy jako grupa narodowościowa podlegali represjom od końca lat 20. XX w., jest jednak myląca. Bardzo wiele osób, wiedząc, że za polskie pochodzenie grożą nieprzyjemności, wolało już wtedy nie podawać swojego prawdziwego pochodzenia i podać takie, które było subiektywnie mniej niebezpieczne. Z tego powodu liczba osób przyznających się do polskości w latach 1926–1937 zmalała o prawie 150 tys.

Natomiast władze, które szybko zdały sobie sprawę z takiej praktyki, miały swoje sposoby, by ocenić, kto jest naprawdę Polakiem, a kto nie. Za Polaków uznawano z czasem również ludzi, którzy zaprzeczali takiemu pochodzeniu. Innymi słowy, władze sowieckie na swój oryginalny sposób stosowały kryteria analogiczne do przyjętych w III Rzeszy ustaw norymberskich.

Jakie kryteria zastosował sowiecki aparat represji? Dużą uwagę zwracano na miejsce urodzenia:  zakładano, że człowiek urodzony w szeroko pojętej Polsce jest Polakiem. Niemal równie ważne okazały się nazwisko i wyznanie: jeśli ktoś jest Słowianinem i katolikiem, to znaczy, że jest Polakiem.

Stosowanie tych kryteriów oczywiście musiało doprowadzić do włączenia do „operacji polskiej" wielu ludzi, którzy w zasadzie Polakami nie byli i wyraźnie to deklarowali, ale z drugiej strony wśród ludzi deklarujących niepolską narodowość, którzy padli ofiarą „operacji polskiej", większość zapewne Polakami była – w rozumieniu, w jakim byli nimi członkowie KPP żydowskiego pochodzenia, urodzeni i wychowani w Polsce oraz używający na co dzień języka polskiego i wreszcie, a może nawet przede wszystkim, czujący potrzebę funkcjonowania w polskiej, a nie jakiejś innej partii komunistycznej.

Sowieci nie włączali celowo nie-Polaków w tryby „operacji polskiej" – a takie wrażenie można odnieść po przeczytaniu niektórych publikacji – bo zasadniczo wypracowały sobie dość zdroworozsądkowe kryteria ustalania, kto jest Polakiem, i w sensie tych kryteriów wszyscy zamordowaniu byli, z punktu widzenia władzy sowieckiej, po prostu Polakami.

Spiskowcy znad Wisły

Historia sowieckich działań antypolskich zwieńczonych „operacją polską" NKWD skłania do postawienia pytania o szczególny status Polaków w Związku Sowieckim w dwudziestoleciu międzywojennym. Z opisanych zdarzeń wynika, że rzeczywiście Polacy w pewnym okresie posiadali taki szczególny status: stali się wówczas sowieckim wrogiem, którego należy się pozbyć.

Okres ten to lata 1931–1941 – czyli czas od pierwszych zbiorowych wysiedleń Polaków z ich rodowitej ziemi na sowieckiej Białorusi i na sowieckiej Ukrainie do chwili ataku Niemców na ZSRS. Inkubatorem tego statusu był czas kolektywizacji oraz drugiej fali ateizacji z początku lat 30., którym Polacy poddawali się stosunkowo najoporniej spośród sowieckich narodów. Ten opór, w połączeniu ze stereotypami na temat Polaków odziedziczonymi jeszcze z czasów sprzed październikowej rewolty, doprowadził stopniowo do zakorzenienia się w głowach sowieckich decydentów przekonania, że Polacy stoją za wszystkimi możliwymi patologiami, jakie w ich przekonaniu istniały w Związku Sowieckim – czyli szkodnictwem, sabotażem oraz szpiegostwem. Oczywiście, zdarzało się, że podobnie postrzegano również Brytyjczyków czy Niemców, jednak tego rodzaju podejrzenia nigdy nie były tak silne i tak powszechne jak w przypadku Polaków.

Pętla na szyi Polaków w ZSRS zaczęła się zaciskać w 1935 r. Rozpoczął się wtedy drugi okres wysiedleń, tym razem głównie do Kazachstanu, który trwał aż do grudnia 1936 r. Równocześnie zaczęto likwidować resztki polskiej autonomii – zarówno terytorialnej, jak i w zakresie szkolnictwa czy kultury. Rok później na dobre trwała już czystka wśród Polaków pełniących odpowiedzialne funkcje w sowieckiej strukturze, których obciążano udziałem w najpoważniejszych sfingowanych spiskach antysowieckich tamtego okresu. To wtedy, na kanwie wcześniejszych licznych oskarżeń o szpiegostwo, zaczęła dojrzewać koncepcja, zgodnie z którą Polacy stworzyli ogólnopaństwowy antysowiecki spisek, który miał doprowadzić do obalenia władzy sowieckiej, zamordowania komunistycznej klasy rządzącej ze Stalinem na czele oraz restytucji polskiego panowania na ziemiach w granicach z 1772 r.

Wedle tej koncepcji każdy Polak mógł być albo był uczestnikiem spisku. Logicznym dopełnieniem takiej koncepcji była „operacja polska", czyli faktyczne ludobójstwo Polaków popełnione przez sowieckie władze. Oficjalnie miało rozbroić i zlikwidować wszechsowiecki spisek POW, a w rzeczywistości ostatecznie rozwiązać „kwestię polską w ZSRS". Choć Wielki Terror skończył się w listopadzie 1938 r., to już niecały rok później podobne, choć o nieco innym charakterze, działania podjęto przeciwko Polakom z ziem zabranych II Rzeczypospolitej. Polak był przecież wciąż wrogiem.

Szczyt sowieckiej histerii antypolskiej to lata 1937–1938. To nie przypadek, że to właśnie wtedy zaczęły być produkowane antypolskie filmy, których nie powstydziłby się Veit Harlan, twórca nazistowskiego, antysemickiego „Żyda Suessa".

Oczywiście Polak nie był jedyną kategorią wroga w Związku Sowieckim i nie zdominował ówczesnego przekazu propagandowego.  Był jednak wrogiem najłatwiejszym do rozpoznania i przez to złapania. Był także obcy, dzięki czemu postępowano względem niego zdecydowanie bardziej bezwzględnie niż wobec innych wrogów władzy ludowej.

Śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji

Tomasz Sommer jest historykiem, autorem dwóch innych książek o „operacji polskiej" NKWD – zbioru dokumentów „Rozstrzelać Polaków. Ludobójstwo Polaków w Związku Sowieckim w latach 1937–1938", Warszawa 2010, oraz „Dzieci operacji polskiej mówią – 45 relacji świadków sowieckiego ludobójstwa z lat 1937–1938", Warszawa 2013.

W literaturze sowietologicznej przyjęło się zaliczać „operację polską" do innych „operacji narodowościowych" Wielkiego Terroru i traktować je razem. Uczciwa analiza faktów z sowieckiej historii wskazuje, że to oczywisty błąd, polegający na włączaniu zdarzeń zupełnie odmiennych do tej samej kategorii tylko dlatego, że posiadają one jedną wspólną cechę (w tym przypadku – charakter etniczny).

Dla poważnych historyków oczywiste jest, że antypolski rozkaz 00485 z 11 sierpnia 1937 r. był wzorcowy dla wszystkich innych sowieckich mordów narodowościowych. Warto jednak przypomnieć, że w przypadku żadnej innej narodowości tego wzorca nie zastosowano aż z taką intensywnością, jak miało to miejsce w przypadku Polaków. Żaden badacz nie podaje też w wątpliwość, że poprzedzający „polski" rozkaz 00485 rozkaz „niemiecki" (00439) był zupełnie inny w swojej naturze. Po pierwsze, nie dotyczył wszystkich Niemców, lecz „niemieckich poddanych", w dodatku, zgodnie z jego treścią, mieli oni być „tylko" wyrzuceni z „ojczyzny proletariatu", a nie zamordowani. Nikt z naukowców nie zaprzecza też temu, że gdy w końcu, na początku 1938 r., operacja niemiecka zaczęła być realizowana w trybie operacji polskiej, to w ogóle nie była ona prowadzona w największych niemieckich regionach narodowościowych, takich jak Powołże – gdyż mieszkali tam „swoi Niemcy", którzy cieszyli się wobec represji swoistym immunitetem, podczas gdy regiony zamieszkane zwarcie przez ludność polską były regularnie oczyszczane z polskiej ludności. „Swoich Polaków" bowiem najzwyczajniej w świecie w ZSRS nie było – wszyscy byli obcy.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał