W literaturze sowietologicznej przyjęło się zaliczać „operację polską" do innych „operacji narodowościowych" Wielkiego Terroru i traktować je razem. Uczciwa analiza faktów z sowieckiej historii wskazuje, że to oczywisty błąd, polegający na włączaniu zdarzeń zupełnie odmiennych do tej samej kategorii tylko dlatego, że posiadają one jedną wspólną cechę (w tym przypadku – charakter etniczny).
Dla poważnych historyków oczywiste jest, że antypolski rozkaz 00485 z 11 sierpnia 1937 r. był wzorcowy dla wszystkich innych sowieckich mordów narodowościowych. Warto jednak przypomnieć, że w przypadku żadnej innej narodowości tego wzorca nie zastosowano aż z taką intensywnością, jak miało to miejsce w przypadku Polaków. Żaden badacz nie podaje też w wątpliwość, że poprzedzający „polski" rozkaz 00485 rozkaz „niemiecki" (00439) był zupełnie inny w swojej naturze. Po pierwsze, nie dotyczył wszystkich Niemców, lecz „niemieckich poddanych", w dodatku, zgodnie z jego treścią, mieli oni być „tylko" wyrzuceni z „ojczyzny proletariatu", a nie zamordowani. Nikt z naukowców nie zaprzecza też temu, że gdy w końcu, na początku 1938 r., operacja niemiecka zaczęła być realizowana w trybie operacji polskiej, to w ogóle nie była ona prowadzona w największych niemieckich regionach narodowościowych, takich jak Powołże – gdyż mieszkali tam „swoi Niemcy", którzy cieszyli się wobec represji swoistym immunitetem, podczas gdy regiony zamieszkane zwarcie przez ludność polską były regularnie oczyszczane z polskiej ludności. „Swoich Polaków" bowiem najzwyczajniej w świecie w ZSRS nie było – wszyscy byli obcy.
Nie ma też wątpliwości, że Polacy stanowili największą część zamordowanych „po liniach narodowościowych", przy czym, jeżeli za obowiązującą uznać ilość zamordowanych Niemców podaną przez Memoriał – czyli 41 898 – okaże się (uwzględniając fakt, że Niemców było oficjalnie w ZSRS dwa razy więcej niż Polaków), iż różnica w intensywności mordowania na niekorzyść Polaków była dwunastokrotna, co oznacza, że natura represji w przypadku tych dwóch narodów musiała być zupełnie inna.
Demoniczni Polacy
Mimo wskazywania na różnice w przebiegu i intensywności represji „po liniach narodowościowych", które są tak wielkie, że nie sposób ich wrzucać do jednego worka, mimo pojawienia się tezy o „etnicyzacji" represji (wskazującej na kwestie narodowościowe jako jeden z najważniejszych motywów Wielkiego Terroru w roku 1938) – nadal w historiografii dominuje wspólne ujmowanie tych zbrodni. Nawet jeśli niektórzy autorzy, jak wskazaliśmy, dostrzegają szokującą nadreprezentację Polaków wśród ofiar stalinizmu, to i tak starają się wrzucać ich do zbioru „narodowościowego". Tymczasem operacja polska powinna być traktowana jako zdarzenie sui generis, radykalnie różniące się od operacji niemieckiej, łotewskiej i greckiej, tak jak prześladowania Żydów w czasie II wojny światowej różniły się od prześladowań zaaplikowanych Polakom, a te ostatnie od cierpień, na jakie skazani zostali Francuzi. Sformułowanie „operacje narodowościowe" jest tak samo poznawczo błędne jak zdanie „w czasie II wojny światowej Niemcy prześladowali Żydów, Polaków i Francuzów", gdyż zachowania represyjne wobec tych trzech nacji były zupełnie inne.
Tylko Polakom przypisano zorganizowanie i udział we wszechogarniającym, pansowieckim spisku, jakim była „sprawa Polskiej Organizacji Wojskowej". Inne narody, owszem, tworzyły jakieś organizacje „kontrrewolucyjne" czy antysowieckie, ale żadna z tych organizacji nie mogła na żadnym poziomie dorównać rzekomo oplatającej Związek Sowiecki siatce Polskiej Organizacji Wojskowej, dążącej do całkowitej anihilacji ZSRS i jego liderów. Te wymyślone przez NKWD działania Polaków spowodowały, że zostali oni potraktowani specjalnie, czyli zastosowano wobec nich działania ludobójcze, na co Sowieci nie zdecydowali się w przypadku żadnej innej „linii narodowościowej".
Jeśliby antypolskie działania sowieckich władz wyodrębnić spośród innych „operacji narodowościowych" i dołączyć do nich antypolską czystkę w partii, NKWD, wojsku oraz antypolskie działania o charakterze antyreligijnym, to okazałoby się, że działania antypolskie są drugą co do wielkości częścią Wielkiego Terroru, ustępującą pod względem ilości ofiar tylko „operacji kułackiej". Natomiast pozostałe operacje narodowościowe, w zależności od ich skali, należałoby w hierarchii ważności sowieckich działań represyjnych ustawić znacznie dalej, gdyż były znacznie mniej intensywne i przyniosły mniejszą liczbę ofiar. Wydaje się, że taka zmiana perspektywy ma duże znaczenie wyjaśniające, bo wynika z niej, że władze sowieckie nie walczyły po prostu z „nierosyjskimi" narodowościami (jak to się ujmuje w wielu pracach), nie walczyły też z mniejszościami państw-wrogów, takich jak Niemcy, Japonia i Polska.