Krzysztof Rawa: Historia Pucharu Davisa

Puchar Davisa ma 114 lat. Przetrwał dwie wojny światowe i zakręty historii. Dzięki niemu na co dzień skrajnie profesjonalny tenis od święta wciąż łączy XIX-wieczną wizję sportu z pragmatyzmem współczesności.

Publikacja: 21.11.2014 00:06

Zdęcie pochodzi ze strony daviscup.com. Autor: Paul Zimmer

Zdęcie pochodzi ze strony daviscup.com. Autor: Paul Zimmer

Foto: daviscup.com/Paul Zimmer

Było lato 1899 roku, kilka tygodni po finale amerykańskich rozgrywek akademickich, w których pierwsze miejsce w singlu i deblu zdobył Dwight Davis, zdolny student prawa z St. Louis. On i jeszcze trójka gwiazd tenisa z Harvardu: Malcolm Whitman, Holcombe Ward i Beals Wright, syn pierwszego sławnego zawodowego baseballisty George'a Wrighta, przyjechali do San Francisco uczyć Kalifornijczyków coraz bardziej modnej gry – tenisa.

Wieczorami sporo rozmawiali o zakończonej niedawno dziesiątej edycji regat o Puchar Ameryki, które już od 1851 roku zajmowały uwagę ludzi lubiących sport. – Musimy zrobić coś takiego także w tenisie. Duch zdrowej sportowej rywalizacji nie zna granic państwowych – mówił Davis, a koledzy się zgadzali.

Pomysłodawca poprosił o pomoc dr. Jamesa Dwighta, znanego bostońskiego chirurga, też absolwenta Harvardu, który był pionierem amerykańskiego tenisa, sam grał, organizował pierwsze turnieje, uczył innych, no i pojechał w latach 80. na turniej wimbledoński, znał tenisistów brytyjskich. Dr Dwight pomógł, Brytyjczycy zgodzili się zagrać z Amerykanami, choć z początku potraktowali propozycję raczej lekko, uznając, w duchu czasów, że są klasą sami dla siebie.

Wysłali za ocean trójkę: Arthura Wentwortha Gore'a, Edmunda D. Blacka i Herberta Ropera-Barretta. Z przyczyn do dziś niejasnych nie popłynęli do USA najlepsi wówczas na Wyspach bracia Reggie i Laurie Doherty, którzy przez dekadę dzielili się zwycięstwami w Wimbledonie. Tylko Gore był tenisistą, któremu udawało się niekiedy wygrywać z jednym z nich.

Po trzech meczach na zewnętrznej stronie efektownego srebrnego pucharu przybył napis: „Won by America, three matches to none, Longwood 1900".

Gra o srebrną wazę

Porażka Brytyjczyków zabolała, Herbert Roper-Barrett uznał, że trzeba się rodakom wytłumaczyć. – Trawa była za długa, siatka była obrazą dla cywilizowanego tenisa, trzymana za linki przez chłopaków, była wciąż ugięta, piłki były okropne, miękkie i flakowate – mówił po powrocie. Zarzucano też Amerykanom brak gracji i finezji, grę agresywną i prostą, ryzykowną, siłową i pospieszną.

W następnym roku o Puchar Davisa nie zagrano. Brytyjska federacja tenisowa nie wysłała drużyny za ocean, tłumacząc się brakiem „reprezentatywnej ekipy". Amerykańska prasa uznała decyzję za tchórzostwo, a wymówki za dziecinne. Sprowokowani Brytyjczycy przybyli więc w 1902 roku do Crescent Athletic Club w Brooklynie w najlepszym składzie: z braćmi Doherty i mistrzem Wimbledonu Joshuą Pimem, lecz Amerykanie znów wygrali (3:2), gdy Malcolm Whitman pobił obu Dohertych. Dopiero w trzecim podejściu Wyspy Brytyjskie zwyciężyły, ku swej satysfakcji, na amerykańskiej ziemi.

To był początek historii, która, mimo wielu zakrętów i zmian światowego sportu, trwa od 114 lat. Już po kilku latach od pierwszego meczu do rywalizacji włączyli się nowi uczestnicy, w 1907 roku po raz pierwszy wygrali Australijczycy, dziś w rozgrywkach startuje 130 krajów. Już w latach 20. ubiegłego wieku pisano, że tenis dzięki Pucharowi Davisa stał się pierwszym sportem prawdziwie międzynarodowym.

Mecze o srebrną wazę od początku prowokowały wielkie emocje, nierzadko także spory, które, szczerze mówiąc, nie do końca pasowały do XIX-wiecznych zasad czystej sportowej rywalizacji. Stawały się też w wielu krajach narzędziem polityki, dzieliły lub łączyły.

Polityka tenisa jednak nie zabiła, zagrożeniem dla Pucharu Davisa jest raczej intensywny rozwój profesjonalnych rozgrywek, w których pozostało mało miejsca na staromodne „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Ale drużynowy tenis ma wciąż siłę przetrwania, przyciąga widzów i buduje nowe sportowe legendy. Być może przekonamy się o tym po raz kolejny między piątkiem a niedzielą na stadionie OSC Lille podczas finału Francja – Szwajcaria.

Arthur Ashe, który grał w reprezentacji USA dziesięć lat i potem był jej kapitanem, napisał w 1977 roku: „Puchar Davisa przetrwał tak długo jak niewiele innych wydarzeń sportowych przed nim, gdyż nie składa się nań tylko miejsce gry, tenisiści, trofeum, rywalizacja i nazwa. To wciąż jest także idea. Ona zawsze przetrwa. Co więcej, to nie przypadek, że zwrot »świat idealny« pochodzi od słowa »idea«. Dwight Davis też musiał być idealistą, by w 1900 roku uwierzyć, że pokona wszystkie problemy i że warto fundować wielką srebrną salaterę jako symbol przyjaznej rywalizacji w nowym sporcie. Zasady rozgrywek Pucharu Davisa się zmieniły, polityczne systemy się zmieniły, sam puchar wygląda inaczej, ale idea i jej sens są niezmienne".

Dwight Filley Davis po studiach w Washington University Law School nie został prawnikiem. Zajął się polityką w rodzinnym mieście – St. Louis. Był republikaninem. Zaczął od skromnej funkcji komisarza miejskich parków – przez kilka lat rozwijał w przestrzeni miejskiej ośrodki do uprawiania sportów. Zbudował tam, co niektórzy pamiętają, pierwszy municypalny kort tenisowy w Stanach Zjednoczonych.

Walczył dzielnie i zdobywał odznaczenia na frontach I wojny światowej, potem służył w latach 20. prezydentowi Calvinowi Coolidge'owi jako asystent sekretarza wojny, następnie jako sekretarz wojny. Za rządów prezydenta Herberta Hoovera na początku lat 30. pełnił funkcję gubernatora Filipin. Ma swoje ważne miejsce w Galerii Sławy światowego tenisa i mosiężną plakietkę w Alei Sławy miasta St. Louis, w którym startował także w igrzyskach olimpijskich w 1904 roku.

Malcolm Douglas Whitman po ukończeniu w 1902 roku wydziału prawnego Harvardu grał w tenisa już tylko dla przyjemności, ale został cenionym działaczem, członkiem komitetu wykonawczego U.S. National Lawn Tennis Association. Pracował w biznesie, zarządzał kilkoma firmami, głównie w branży odzieżowej i spożywczej. Skończył życie, skacząc w chwili załamania nerwowego ze swego nowojorskiego apartamentu na piątym piętrze. Niedługo przed śmiercią, w 1932 roku, wydał książkę zatytułowaną „Tenis – początki i tajemnice".

Holcombe Ward najdłużej pozostał przy tenisie. W Pucharze Davisa grał do 1906 roku. W latach 1937–1947 był przewodniczącym U.S. National Lawn Tennis Association.

Fiołki i liście akantu

Trofeum jest wciąż to samo, nie zaginęło podczas wojen, nie zniszczył go żaden szaleniec, nikt nie ukradł – jak to bywało z innymi sławnymi pucharami.

Dwight Davis, syn bogatej rodziny z St. Louis, nie miał żadnych problemów finansowych, więc zamówił w renomowanej firmie Shreve, Crump & Low z Bostonu wazę na poncz z czystego srebra wysokości 13 cali i średnicy 18 cali. Poszło na nią 217 uncji kruszcu. Górny brzeg zdobią wyrzeźbione fiołki i liście akantu, na dole jest napis: „International Lawn Tennis Challenge. Presented by Dwight F. Davis, 1900". Brytyjczycy chętnie dodają, że może pomysł był amerykański, ale projekt i wykonanie ich, bo Shreve, Crump & Low przekazali zlecenie Williamowi B. Durginowi z Concord w stanie New Hampshire, fachowcowi przybyłemu z Anglii.

W tamtym czasie dzieło kosztowało niecałe 1000 dolarów, w 1985 roku wyceniano je na ponad 20 000. Dziś warte jest kilka razy więcej. Po latach dołączyły do wazy trzy grube drewniane postumenty do umieszczania grawerowanych tabliczek po kolejnych finałach, więc teraz nagroda waży ponad 100 kg, ma sporo ponad metr wysokości i metr średnicy w najszerszym miejscu.

Kilkadziesiąt lat po ufundowaniu srebrnej wazy Dwight Davis powiedział, że gdyby przewidział światowy sukces rozgrywek, zamówiłby trofeum ze złota.

Było lato 1899 roku, kilka tygodni po finale amerykańskich rozgrywek akademickich, w których pierwsze miejsce w singlu i deblu zdobył Dwight Davis, zdolny student prawa z St. Louis. On i jeszcze trójka gwiazd tenisa z Harvardu: Malcolm Whitman, Holcombe Ward i Beals Wright, syn pierwszego sławnego zawodowego baseballisty George'a Wrighta, przyjechali do San Francisco uczyć Kalifornijczyków coraz bardziej modnej gry – tenisa.

Wieczorami sporo rozmawiali o zakończonej niedawno dziesiątej edycji regat o Puchar Ameryki, które już od 1851 roku zajmowały uwagę ludzi lubiących sport. – Musimy zrobić coś takiego także w tenisie. Duch zdrowej sportowej rywalizacji nie zna granic państwowych – mówił Davis, a koledzy się zgadzali.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał