Irena Lasota: Rozmowa z nosorożcem

W Polsce wystawiono „Nosorożca" Eugene'a Ionesco na początku lat 60.

Publikacja: 21.12.2014 11:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: archiwum prywatne

Był to ciągle PRL, a nawet głęboki PRL, a jednak wystawiono genialnie anty-PRL-owską, antytotalitarną, antykomunistyczną sztukę. Znalazła się natychmiast w zbiorze „książek i sztuk, które wpłynęły na Ciebie w młodości". Sztuka ma prostą fabułę: z dnia na dzień ludzie wokół bohatera przeobrażają się w nosorożce, bardziej z konformizmu niż z innego powodu. Bohater stara się zrozumieć, nie stracić swojej tożsamości.

Wychowany we Francji Ionesco spędził lata 20. i 30. w Rumunii, gdzie przyglądał się gorączce rosnącego faszyzmu w wydaniu Żelaznej Gwardii. Nawet jeśli zaraził się tą gorączką, to stała się ona szczepionką, która pozwoliła mu stać się jednym z lepszych psychosocjologów totalitaryzmu. Z Rumunii wyjechał w 1942 roku, a „Nosorożca" napisał w 1959 roku, po tym, gdy przez Rumunię przeszła nowa mordercza gorączka – komunizm.

Po kilkunastu latach spotkałam w Stanach znajomego z Rosji. Kiedyś był bardzo krytyczny, podobnie postrzegaliśmy sytuację polityczną i ekonomiczną. Miał pytania, wątpliwości, szukał informacji. Był bardzo skromnie żyjącym naukowcem. Od wielu lat mieszka w Moskwie. Nie jest etnicznym Rosjaninem, urodził się w Azji Środkowej w latach 50., jako dziecko rodziców deportowanych z Kaukazu Północnego w ramach czystek etnicznych lat 50. Był przeciwnikiem wojny w Czeczenii, udzielał się społecznie, czytał niezależne gazety. Powiedzmy, że nazywa się Artiom.

Dziś Artiom mieszka w lepszej dzielnicy Moskwy, ma żonę i dzieci, nauką zajmuje się dorywczo. Nie stać go na pracę na uniwersytecie czy w Akademii Nauk, płace są zbyt niskie. Zarabia, pisząc prace magisterskie i doktorskie dla bogatych i próżnych ludzi na stanowiskach, którzy chcą mieć kilka literek przed czy po swoim nazwisku.

– Co słychać? – pytam.

– Jest coraz gorzej, kraj się rozpada, sankcje Zachodu pomagają Putinowi niszczyć Rosję. Zachód nie rozumie, że Chiny są najgroźniejszym przeciwnikiem...

– Poczekaj – mówię – to jednak nie Chiny, ale Rosja napadła na niezależne, niepodległe państwo – Ukrainę, okupowała Krym i prowadzi działania wojenne.

– A Ty myślisz, że Ukraińcy są lepsi niż Rosjanie? – odpowiada Artiom.

– Tam też są bandziory i złodzieje – ale są też ludzie, którzy, zresztą tak jak wielu innych, na przykład Czeczeńcy, chcą żyć godnie i swobodnie.

– Ty nic nie rozumiesz – upiera się Artiom. – Putin chce niszczyć Rosję, rubel spada na łeb na szyję, wszystkie pieniądze idą na Krym, ludzie głodują, nie ma już rosyjskiego rolnictwa, wszystko jest sprowadzane z innych krajów. A na Syberii – tam dopiero jest strasznie, Syberia jest kolonizowana przez Chińczyków, wszędzie Chińczycy. Tak jak Moskwa, tam strasznie rośnie przestępczość, na ulicach sami Tadżycy, Uzbecy – napadają, kradną.

– A bez nich było bezpiecznie w Moskwie? – pytam.

– Nie, ale Rosjanie są przynajmniej zorganizowani w mafie, a taki Tadżyk kobiecie wyrywa torebkę.

– A dlaczego ich tylu w Moskwie? – pytam. – Pracują – mówi Artiom, Rosjanie nie będą przecież pracować na budowie za 2 dolary tygodniowo, a Tadżyk będzie, bo jego wieś umiera z głodu.

– Mówisz przecież, że i rosyjska wieś umiera, więc czemu oni nie pracują?

– Żartujesz – śmieje się Artiom – przecież oni są zupełnie pijani i na niczym im nie zależy. Oni są niegroźni, Zachód powinien to zrozumieć i zająć się ekspansją Chin, a nie jakąś tam polityką rosyjską.

– Ale przecież – mówię – jeśli Syberia opustoszała i snują się po niej tylko cienie pijanych Rosjan, to nie lepiej, żeby zagospodarowali ją Chińczycy? Co ci właściwie szkodzi, że ktoś będzie uprawiał ziemię, która leży odłogiem. Chiny to stara cywilizacja...

– No właśnie – mówi Artiom. – Skąd wiesz, że nie było innych cywilizacji, dużo starszych od tych, które znamy, które były bardziej zaawansowane, niż my jesteśmy, które się rozpadły i nic o nich nie wiemy...

– Poczekaj – krzyczę już prawie – nie dam się wciągnąć w tę twoją rosyjską wyżymaczkę. Pytałam, co słychać, i nagle po pięciu minutach jesteśmy na jakiejś Atlantydzie. A  mnie interesuje Rosja i Ukraina.

– No właśnie – mówi Artiom – tym nie trzeba się przejmować, to nie ma znaczenia, Zachód powinien zająć się ekspansją Chin.

Był to ciągle PRL, a nawet głęboki PRL, a jednak wystawiono genialnie anty-PRL-owską, antytotalitarną, antykomunistyczną sztukę. Znalazła się natychmiast w zbiorze „książek i sztuk, które wpłynęły na Ciebie w młodości". Sztuka ma prostą fabułę: z dnia na dzień ludzie wokół bohatera przeobrażają się w nosorożce, bardziej z konformizmu niż z innego powodu. Bohater stara się zrozumieć, nie stracić swojej tożsamości.

Wychowany we Francji Ionesco spędził lata 20. i 30. w Rumunii, gdzie przyglądał się gorączce rosnącego faszyzmu w wydaniu Żelaznej Gwardii. Nawet jeśli zaraził się tą gorączką, to stała się ona szczepionką, która pozwoliła mu stać się jednym z lepszych psychosocjologów totalitaryzmu. Z Rumunii wyjechał w 1942 roku, a „Nosorożca" napisał w 1959 roku, po tym, gdy przez Rumunię przeszła nowa mordercza gorączka – komunizm.

Pozostało 80% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy