Lubił pan swoją szkołę?
Marek Budajczak: Nie miałem nic przeciwko niej.
Najstarsze wspomnienie?
Dziś dzieci otrzymują od państwa elementarz. My w rodzicielskich wyprawkach dostawaliśmy drewniane piórniki z wzorkiem wypalonym na wieczku. Do dziś mam je przed oczami.
Czyli to nie jest tak, że przeważają wspomnienia negatywne? Bo można by sądzić, że skoro zdecydował się pan pójść pod prąd, kwestionując wartość obowiązującego systemu edukacyjnego, tak właśnie będzie.
Przeciwnie. Moje późniejsze decyzje wynikały z dorosłej oceny tego, co powinno się w szkole pojawić, a czego nie było. Szkolne kariery, zarówno żony, jak i moja, były raczej typowe. W sumie wiodło nam się dobrze. W szkole podstawowej mieliśmy bardzo dobre oceny. W średniej już trochę gorsze, ale na pewno nauka nie sprawiała nam wielkich problemów. Zresztą, my dla szkoły też zasadniczo nie byliśmy kłopotliwi...