Godzilla i prawdziwe roboty
Po drugiej wojnie światowej wątki z dawnych mitów wyraźnie i odważnie weszły do kultury popularnej. Na tym jednak wcale nie koniec – niektóre historie z powojennych filmów i mang zasiliły z kolei japońską mitologię. Choć nie uznawano ich za mity w tradycyjnym sensie, to odgrywały podobną rolę i często splatały się ze starszymi opowieściami. Największą popularnością, zarówno wśród fanów, jak i wśród badaczy, cieszyły się kaijū – gigantyczne potwory w rodzaju Godzilli, oraz mecha – wielkie roboty.
Kaijū 怪獣 (dosł. „dziwne, straszne zwierzęta”), na czele z King Kongiem, zaczęły gościć w amerykańskich filmach o potworach w latach 30. XX wieku. Były to dziwaczne i tajemnicze stwory pochodzące z najdalszych zakątków świata – z Afryki, Azji Południowo-Wschodniej czy wysp Pacyfiku. W czasach kolonialnych tereny te były obiektem fascynacji, choć zarówno w Japonii, jak i na Zachodzie uważano je za zacofane. Film „Godzilla” (jap. Gojira) z 1954 roku miał być czymś więcej niż tylko horrorem o potworach z egzotycznego. Reżyser, Honda Ishirō (1911–1993), pragnął stworzyć alegorię cierpień spowodowanych okrucieństwami drugiej wojny światowej, a także zagrożeniem, jakie niosła broń nuklearna.
Tak powstał ponury i monumentalny film, w którym monstrum symbolizuje potęgę natury nie do powstrzymania ani pokonania – jedynym ratunkiem okazuje się tajemnicza broń stworzona przez pracującego samotnie naukowca. W dziełach takich jak „Godzilla” rodziły się nowe japońskie mity odzwierciedlające lęki i nadzieje współczesnego społeczeństwa.
W latach 50. i 60. XX wieku powstał mit związany z postacią olbrzymiego robota, który ocala świat. Zaczęło się od mang dla chłopców, a dokładnie prawdopodobnie od serii „Tetsuwan Atomu” (dosł. „Atom Żelazne Ramię”, znanej w angielskiej wersji jako „Astro Boy”), wydawanej w latach 1952–1968. Historia Tezuki Osamu o robocie przypominającym wyglądem małego chłopca, który ratuje świat dzięki swym umiejętnościom technologicznym, okazała się prawdziwym hitem. W 1963 roku rozpoczęto emisję animowanego serialu telewizyjnego opartego na mandze; było to pierwsze telewizyjne anime wyświetlane co tydzień.
Tak Japonia wkroczyła w nową erę opowieści science fiction, w których to właśnie roboty mogą ocalić przyszłość ludzkości. Na „Tetsuwan Atomu” zaczęli wkrótce wzorować się inni twórcy, zarówno autorzy mangi, jak i anime. Jedną z najbardziej popularnych franczyz był „Tetsujin 28-gō” (dosł. „Człowiek z żelaza nr 28”, manga z lat 1956–1966, w reżyserii Yokoyamy Mitsuteru), w anglojęzycznym świecie znana pod tytułem „Gigantor”. Występuje w nim olbrzymi robot sterowany pilotem znajdującym się w rękach pewnego chłopca, syna naukowca, który wynalazł maszynę. Był to początek boomu na tak zwane superroboty pod koniec lat 60. i w latach 70. XX wieku. Bohaterami cieszących się wielką popularnością serii komiksowych i telewizyjnych, takich jak „Mazinger Z” (1972–1974, reż. Nagai Gō) czy „Getter Robo” (1974–1975, reż. Nagai Gō i Ishikawa Ken), byli młodzi ludzie, zwykle chłopcy, sterujący ogromnymi maszynami. W historiach tych postacie mają zwykle dobre intencje, ale bez robotów niewiele mogą wskórać; one za to, choć dysponują niesamowitą siłą, nie potrafiłyby jej wykorzystać bez ludzi. Ta nowa mitologia może się kojarzyć z amerykańskimi superbohaterami, jednak znacząco się różni. Dzięki połączeniu sił zwyczajnych, dobrych ludzi i potężnej technologii niekierującej się jednak moralnością opowieści o superrobotach przekazywały wiarę w to, że kierunek, w którym zmierza ludzkość, przyniesie więcej dobrego niż złego, nawet jeśli chwilami można mieć co do tego wątpliwości. Pokazywały również wizję przyszłości, w której na stałe zadomowiła się już technologia. Po drugiej wojnie światowej chętnie przyswajano takie treści, a wręcz bardzo ich potrzebowano.