Reklama

Michał Szułdrzyński: Jak Donald wdepnął w bagno. Teorie spiskowe mają wiele wspólnego

Teorie spiskowe potrzebują kolejnych spisków. Twierdzenie, że nie ma żadnej tajnej listy klientów Epsteina, z tej perspektywy tylko potwierdza, jak daleko sięga ten spisek.

Publikacja: 25.07.2025 07:16

Michał Szułdrzyński: Jak Donald wdepnął w bagno. Teorie spiskowe mają wiele wspólnego

Foto: REUTERS/Kent Nishimura

Donald powiódł swój obóz do zwycięstwa. Ale żeby wygrać, musiał przekonać, że nie idzie tu wyłącznie o zmianę władzy. O zastąpienie lidera A liderem B. Nie, stawka była radykalnie wyższa. Tu chodziło o odsunięcie od władzy sitwy, która swoimi mackami oplotła państwo. Instytucje i media zamiast służyć społeczeństwu, zostały zdegenerowane, by ukrywać korupcję i złodziejstwo. Wystarczyło swoim głosem postawić na plan Donalda i wówczas zło miało zostać usunięte. On dokończy robotę, obiecał. Ale po upływie kolejnych miesięcy od zwycięskiego głosowania, wysoko postawiona poprzeczka oczekiwań sprawia, że rozczarowanie wyborców jest jeszcze większe.

Czytaj więcej

Donald Trump traci w oczach Amerykanów. Zaszkodziła mu sprawa Jeffrey'a Epsteina

Donald Trump obiecywał osuszyć bagno. Miał ujawnić listę Jeffreya Epsteina 

Podobieństw między polską a amerykańską polityką zawsze było mnóstwo. Jeśli chce się zrozumieć lepiej polską politykę, nie można szukać porównań w Europie. Francja? Niemcy? Szwajcaria? To wszystko fałszywe tropy. Lepiej patrzeć, co się dzieje w USA. No i jeszcze w Izraelu, ale to już osobna kwestia.

Podobieństw jest dużo. Zarówno jeśli chodzi o zwycięstwo Donalda Tuska nad Jarosławem Kaczyńskim w 2023 r., jak i wygraną Donalda Trumpa nad demokratami w 2024 r. Pierwsze było sukcesem demokracji, drugie klęską, ale mechanizmy były podobne.

W USA jednak sytuacja po pół roku od wygranej znacznie się skomplikowała. Bo przecież Donald obiecał wielkie oczyszczenie, rozliczenie. Skorumpowani urzędnicy mieli wylądować w więzieniu. Ale nagle okazało się, że Donald zawiódł. I jego ministerstwo sprawiedliwości również. Doszło do największego chyba jak dotąd rozłamu w ruchu MAGA (Make America Great Again). Choć Trump obiecał, że „osuszy bagno”, dziś musi się mierzyć z buntem własnych wyborców. By wygrać bowiem, podsycał teorie spiskowe na różne tematy. Jedną z nich była sprawa Jeffreya Epsteina – wyjątkowo paskudnej postaci, która zajmowała się stręczeniem nieletnich dziewcząt obrzydliwie bogatym i obrzydliwym w ogóle facetom z establishmentu. To z powodu obecności w aktach Epsteina miał się rozwieść Bill Gates, to tam miały widnieć nazwiska najpotężniejszych Amerykanów. Trump w kampanii obiecał ujawnienie wszystkich akt sprawy wpływowego człowieka, który miał popełnić samobójstwo w 2019 r., zabierając do grobu tajemnice swych wpływowych klientów. Ale ostatnio departament sprawiedliwości orzekł, że nie ujawni listy „usługobiorców” Epsteina, ponieważ takiej nie ma. Sęk w tym, że dobrze nauczeni przez Trumpa wyborcy uznali, że takie numery to oni, ale nie im. Stwierdzili, że resort sprawiedliwości po prostu ukrywa prawdę. A skoro ludzie prezydenta biorą w tym udział, sprawa musi być tak gruba, że utopiłaby także tych, którzy obiecali wyjaśnić ową aferę.

Reklama
Reklama

Ale i tak te nasze nadwiślańskie emocje to mało w porównaniu z tym, jak gotuje się dziś w MAGA po sprawie Epsteina. 

Kilka tygodni wcześniej środowisko MAGA podzieliło się w sprawie ataku na Iran. Część uznała ten ruch za zdradę ideałów, z którymi startowano w wyborach („America First”). Po co wydawać pieniądze podatników na wojnę Izraela z Iranem? Teraz doszła do tego jeszcze nieufność w sprawie Epsteina. Owszem, w jego historii jest mnóstwo dziur. Oficjalne dokumenty mówią, że powiesił się w strzeżonej celi, i nie zachowały się żadne nagrania z korytarza, choć przepisy mówiły, że nie może spędzić nocy bez innych więźniów, a stróż powinien zaglądać do niego co chwila. Rano znaleziono go powieszonego na prześcieradle.

Ale dziś Trump dostaje rykoszetem od broni, którą od dawna stosował. Czyli siania nieufności, podważania wszystkiego. I teraz, gdy sam jest prezydentem, a oficjalne dokumenty sygnują jego ludzie, musi się zmierzyć z krytyką, że przystał do tych, których obiecywał zwalczyć.

Czytaj więcej

Polak wcale nie był w kosmosie? Dowodem musztarda z Biedronki

Jak Donald Tusk i Adam Bodnar padli ofiarą teorii spiskowej o oszustwie wyborczym 

Teorie spiskowe potrzebują bowiem kolejnych spisków. Twierdzenie, że nie ma żadnej tajnej listy Epsteina, z tej perspektywy tylko potwierdza, jak daleko sięga ten spisek. Tak już jest z teoriami spiskowymi. Jak raz je wypuścisz, to nad nimi już nie zapanujesz. Nie możesz ich obalić żadnymi faktami, one tylko jeszcze bardziej utwierdzą zwolenników takich historii, że intryga jest jeszcze większa.

Dobrze to widać dziś, gdy w Polsce okazuje się, że co piąty wpis w serwisach społecznościowych kwestionuje lot Sławosza Uznańskiego w kosmos. Albo gdy zwolennicy Grzegorza Brauna przekonują, że w Auschwitz nie było komór gazowych. Albo twierdzi, że to Donald Tusk osobiście tirami zwozi do Polski nielegalnych migrantów z Niemiec. Nie ma na to żadnych dowodów? To tylko potwierdza, że ktoś ukrywa prawdę.

Reklama
Reklama

Jednym z efektów trumpizacji polskiej prawicy jest jej coraz większa podatność na teorie spiskowe, w których nielubiany przez nich rząd Tuska urasta do rangi jakiegoś demonicznego układu rozmontowującego Polskę na życzenie Berlina i Brukseli.

Ale nie łudźmy się, teorie spiskowe to dziś nie tylko problem prawicy. Donald Tusk mierzy się z niezadowoleniem tych, których politycy z jego własnego obozu przekonali, że ostatnie wybory prezydenckie zostały sfałszowane. A jeśli okazuje się, prokuratorzy Adama Bodnara nie znaleźli dowodów masowych fałszerstw? Jeśli sam Bodnar twierdzi, że nieprawidłowości były, ale nie w takiej skali, by zmienić wynik wyborów? To tylko pokazuje, że mamy do czynienia ze znacznie grubszym spiskiem. Skoro nawet prokuratura nie znalazła dowodów fałszerstw, to znaczy, że albo ktoś dobrze je zamaskował – co dowodzi poważnego spisku, albo, co gorsza, Donald zdradził. Uznał, że druga strona jest tak silna, że nie da się z nią wygrać. To dlatego wciąż nie udało się rozliczyć tych, którzy mieli trafić do więzień. Zamiast uznać, że ta opowieść o masowym rozkradaniu Polski była wyborczym frazesem, że z maseczkami to była kompromitacja, ale nie kryminał, ci ludzie na końcu stwierdzą, że zostali oszukani.

Ale i tak te nasze nadwiślańskie emocje to mało w porównaniu z tym, jak gotuje się dziś w MAGA po sprawie Epsteina. To zarazem ostrzeżenie dla polskich polityków – z obu stron barykady – jak spiski są w stanie zwrócić się przeciwko nim samym.

Donald powiódł swój obóz do zwycięstwa. Ale żeby wygrać, musiał przekonać, że nie idzie tu wyłącznie o zmianę władzy. O zastąpienie lidera A liderem B. Nie, stawka była radykalnie wyższa. Tu chodziło o odsunięcie od władzy sitwy, która swoimi mackami oplotła państwo. Instytucje i media zamiast służyć społeczeństwu, zostały zdegenerowane, by ukrywać korupcję i złodziejstwo. Wystarczyło swoim głosem postawić na plan Donalda i wówczas zło miało zostać usunięte. On dokończy robotę, obiecał. Ale po upływie kolejnych miesięcy od zwycięskiego głosowania, wysoko postawiona poprzeczka oczekiwań sprawia, że rozczarowanie wyborców jest jeszcze większe.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Plus Minus
„Poranek dnia zagłady”: Komus unicestwiony
Plus Minus
„Tony Hawk’s Pro Skater 3+4”: Dla tych, co tęsknią za deskorolką
Plus Minus
„Gry rodzinne. Jak myślenie systemowe może uratować ciebie, twoją rodzinę i świat”: Rodzina jak wielki zderzacz relacji
Plus Minus
„Ze mną przez świat”: Mogło zostać w szufladzie
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Marcin Mortka: Całkowicie oddany metalowi
Reklama
Reklama