Od dłuższego czasu czytam niemal wyłącznie rzeczy związane z pracą. To książki sprzed kilkudziesięciu lat, np. zaczytywałem się w relacjach polskich pisarzy z podróży do ZSRR. Wrażenie zrobiła na mnie „Myśl w obcęgach” Stanisława Mackiewicza – analiza psychologii sowieckiego społeczeństwa, zadziwiająco aktualna. Mackiewicz był bezlitosny wobec złudzeń Zachodu i polskiej lewicy. Dla kontrastu – „Opierzona rewolucja” Melchiora Wańkowicza mnie rozczarowała. Próba ważenia racji, która dziś wydaje się nieprzekonująca. Takie książki – Wańkowicza, Mackiewicza czy wspomnienia Bolesława Drobnera – to bardziej ciekawostki historyczne niż wciąż żywe teksty. Ale pomagają zrozumieć, jak wtedy postrzegano ZSRR i dlaczego tylu ludzi dało się oszukać.
Wyjątkiem była „Radość soboty” Marty Grzywacz – świetna książka o Archiwum Ringelbluma. Dziwne, że wcześniej nikt nie opisał tego tematu tak rzetelnie. To jedna z nielicznych pozycji związanych z moją pracą, którą mogę z czystym sumieniem polecić.
Czytaj więcej
W świecie zalanym bylejakością potrzeba miejsc wyznaczających estetyczne standardy.
Mam teraz trudny moment. Zmagam się z kryzysem twórczym – już drugi raz. Pierwszy był kilkanaście lat temu. Wtedy uciekłem w film dokumentalny, zrobiłem kilka rzeczy, nawet dostałem nagrodę. Przez kilka lat nie pisałem. Teraz historia się powtarza. Mam podpisaną umowę na książkę, ale już dwa razy przesuwałem termin. Do tego doszła brutalna refleksja: w Polsce z pisania trudno się utrzymać. Rynek się rozmywa – za dużo książek, zbyt mało czytelników. W zeszłym roku prawie nic nie napisałem. Pracowałem za to nad serialami dokumentalnymi – i znów miałem z tego radość.