Źródłem obecnego zakazu aborcji nie jest debata publiczna, tylko zignorowanie przez polskie państwo ponad 1,5 mln podpisów, które komitety na rzecz referendum zebrały na początku lat 90. oraz niedopuszczenie do referendum (pod presją biskupów); argumentacja biskupów była taka, że „w kwestiach życia i śmierci nie prowadzimy dyskusji politycznej". Nie wiem jaki byłby wynik referendum, ale gdyby wtedy do niego doszło i gdyby na jego mocy zakazano w Polsce aborcji, to przyjęłabym to do wiadomości. Podobnie przedstawia się sprawa religii w szkołach. Nie było na ten temat debaty publicznej, głosowania. Krzyż został powieszony w polskim parlamencie nocą – to jest metoda faktów dokonanych. To jest metoda wprowadzania w Polsce państwa wyznaniowego. Innymi słowami: obecność Kościoła i religii w sferze publicznej, w Polsce, nie podlega debacie publicznej. Po prostu to się odbywa za pomocą nacisku i władzy. I to jest problem dla demokracji.
Wydaje mi się, że najbliżej mi do poglądów Filipa Memchesa. Uważam, że spór nie toczy się o aborcję czy o religię w szkole, tylko o to, czy źródłem konsensusu publicznego, źródłem polityczności w Polsce, powinna być tradycja religijna i moralne zasady głoszone przez wyznawców dowolnej religii, czy też to, co pan nazwał dyskusją, a ja bym raczej nazwała debatą publiczną, sporem politycznym, w którym różne światopoglądy – religijne i niereligijne – mają status równoprawny.
Polska jest krajem, w którym uczucia religijne – tak to zostało nazwane w konstytucji - mają status wyższy niż inne. I w którym elity polityczne są głęboko przekonane - i za chwilę zapewne zostanie to utrwalone w konstytucji - że jedynym źródłem moralności jest religia. Ja się z tym głęboko nie zgadzam, i jako ateistka i jako zwolenniczka demokracji liberalnej, której zasady nie wywodzą się z biblii, tylko z filozofii oświecenia (mając pełną świadomość słabości tej filozofii). Myślę, że świadectwem tego, jak bardzo filozofia oświeceniowa przegrywa z fundamentalizmem religijnym jest głośna i kontrowersyjna powieść Houellbecq'a.
FILIP MEMCHES:
Jest pewien konsensus między mną a panią Agnieszką Graff, bo zapewne zarówno pani, jak i ja uznajemy tzw. kompromis aborcyjny za zgniły kompromis.
AGNIESZKA GRAFF:
Oczywiście.
JAROSŁAW MAKOWSKI:
Jako katolik absolutnie nie zgadzam się na państwo wyznaniowe i bronię liberalnej demokracji, bo tylko liberalna demokracja pozwoli panu Filipowi wygłaszać swoje poglądy. Żaden inny system na to nie pozwoli. Polem, na którym toczy się w Polsce walka jest prawo; to tutaj Kościół rozszerza swoje wpływy. Dobrą ewangelię czy dobrą nowinę, próbuje zastąpić dobrą ustawą. Natomiast Kościół nie potrzebuje innej władzy nad człowiekiem niż władza duchowa.
Prawdą jest, że po poście od Boga, po projektach, opartych na sekularyzacji, przyszedł głód Boga. Im więcej niepewności, tym więcej poszukiwania w społeczeństwach nowoczesnych ostoi. I nagle się okazuje, że tą ostoją jest religia. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale wydaje mi się, że usunięcie reguł liberalnej demokracji na rzecz odradzania się rozmaitych fundamentalizmów, grozi nam ich zderzeniem. A nie chciałbym, żeby Europa stała się polem walki fundamentalizmów.
Traktując Kościół w Polsce, jako jednego z aktorów życia społecznego, jako jedną z instytucji, która działa w ramach liberalnej demokracji, nie można się dziwić, że próbuje on jak najlepiej funkcjonować w społeczeństwie. I ja nie mam pretensji do Kościoła, tylko do państwa. My nie mamy problemu z silnym Kościołem, tylko ze słabym państwem, które nie potrafi wytyczyć jasnych granic, gdzie kończy się to, co cesarskie, a zaczyna się to, co świeckie.
MATEUSZ MATYSZKOWICZ:
Zapytam brutalnie, czy na spotkaniu episkopatu Polski, biskupi dyskutują o tym, w jaki sposób poruszać się w przestrzeni publicznej, jak argumentować? Czy może zastanawiają się, w jaki sposób można zmobilizować przychylnych Kościołowi polityków do tego, żeby uchwalali prawo, będące zgodne z jego nauczaniem.?
KS. BP PIOTR JARECKI:
Najpierw się odniosę do słów Jarosława Makowskiego, który powiedział, że nie życzy sobie państwa wyznaniowego. Myślę, że również Kościół, chrześcijaństwo, kultura biblijna nie życzą sobie państwa wyznaniowego.
Problemem jest to, że jeżeli konfrontuję doktrynę Kościoła, nauczanie społeczne Kościoła, z niektórymi zachowaniami, to bardzo często widzę dużą różnicę, a nieraz i sprzeczność. Ja też się nie godzę, idąc za słowami redaktora Tomasza Krzyżaka, żeby przedstawiciel partii, która przyznaje się do inspiracji chrześcijańskiej, w ramach liturgii czy tuż po liturgii, zabierał głos. Jest to pewnego rodzaju nadużycie. Kościół sobie po prostu nie życzy, żeby jego praw bronił jakiś polityk albo partia. Jeżeli poseł mówi, że będzie reprezentował Kościół, to trzeba mu powiedzieć: „to nie jest twoja rola".
Nie rozumiem również słów Agnieszki Graff o tym, że rzekomo jedyną inspiracją do tworzenia prawa w Polsce są przekonania religijne. Przecież episkopat nikogo nie terroryzuje. Jedynie wyraża – ma do tego prawo – swoje zdanie.
Jeszcze jedna kwestia: przypomnijmy sobie prawdę o Kościele. Czasem mam wrażenie, że ci, którzy krytykują obecność społeczną Kościoła chcą przemilczeć albo zafałszować to, co należy do istoty Kościoła. Kościół nie został powołany przez Jezusa Chrystusa dla niego samego, my nie jesteśmy z woli Chrystusa grupą interesu. Sensem naszej działalności jest świat, jego przekształcanie – oczywiście bez przymusu, bo duch przymusu jest obcy Ewangelii.
TOMASZ WIŚCICKI:
Padły tu głosy w obronie liberalnej demokracji. Ale czy on jest zagrożona? Czy to, że część ludzi czerpie natchnienie do życia z wiary zagraża liberalnej demokracji? Mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie. Sama liberalna demokracja nie produkuje wartości. Tak więc, jeżeli pewne wartości zostaną wniesione do niej z zewnątrz, np. poprzez chrześcijaństwo w naszym kręgu kulturowym, to nie widzę w tym żadnego zagrożenia, wręcz przeciwnie – wzmocnienie demokracji.
W kwestii nacisku: przepraszam, ale biskupi mają dokładnie takie samo prawo nacisku jak stowarzyszenia feministyczne. Dlaczego mają go nie mieć? Zwykle jest tak, że - jak nasi, to korzystają z wolności słowa, a jak obcy, to naciskają.
Jeśli chodzi o aborcję, to jej zakaz można obronić na gruncie racjonalnym. Dziecko poczęte, bez względu na nasze poglądy, jest człowiekiem i już. A ludzi nie można przecież zabijać. Nie ma kultury, która mówi: „wolno zabijać". Ale to nie jest wniosek religijny.
AGNIESZKA GRAFF:
W Europie są trzy państwa, w których aborcja jest zakazana: Irlandia, gdzie wkrótce się to zmieni, Malta i Polska. I nie oznacza to, że w innych krajach europejskich ludzie uważają, że można mordować; tam po prostu jest inna definicja człowieczeństwa, która wywodzi się z innych przesłanek niż katolickie. Przekonanie o człowieczeństwie płodu jest umocowane religijnie.
Chciałabym zadać jedno pytanie: dlaczego biskupi nie odpowiedzieli na list w sprawie alimentów, adresowany przez liczne środowiska katolickie, który ukazał się w wielu mediach katolickich. Jego pierwotnymi autorami są osoby skupione wokół miesięczników „W drodze", „Znak" i Klubu Inteligencji Katolickiej. List był wezwaniem biskupów do moralnego nauczania Kościoła, wprowadził refleksję nad grzechem jakim jest niepłacenie alimentów na własne dzieci, co jest w Polsce nagminne.
KS. BP PIOTR JARECKI:
Do mnie ten list nie trafił.
Chciałbym zaznaczyć, że nauka społeczna Kościoła - w moim rozumieniu – jest bardzo krytyczna jeśli chodzi o duch kapitalizmu. Weźmy pod uwagę podejście do kwestii własności prywatnej. My przemilczeliśmy tę kwestię - w okresie reform ustrojowych - i traktowaliśmy własność prywatną prawie jak świętość, natomiast nauczanie Kościoła absolutnie do tego się nie sprowadza. Może zbyt cicho krytycznie do tego się odnosimy.
TOMASZ KRZYŻAK:
Chciałbym zaznaczyć, że kiedy mówiłem o udziale polityków w życiu publicznym, oczywiście nie miałem na myśli samego uczestnictwa w liturgii, bo każdy może brać w niej udział, tylko o sytuacji kiedy dany polityk, korzystając z liturgii, zabiera polityczny głos. I Kościół na to przyzwala. Ksiądz biskup przed chwilą powiedział, że Kościół sobie nie życzy, żeby politycy występowali w jego imieniu. Problemem jest to, że wcześniej z ust biskupów nie słyszałem takiej deklaracji.
KS. BP PIOTR JARECKI:
Nastał czas, kiedy powinniśmy głośno o tym mówić. Bądźmy szczerzy – hierarchowie też są ludźmi i potrzebują nawrócenia.
TOMASZ WIŚCICKI:
Kościół w Polsce jest pluralistyczny. Są biskupi, którzy lubią PiS i są tacy, którzy go nie znoszą. To prawda, że jedni, powiedzmy „biskupi platformiani" są bardziej powściągliwi, zaś inni, np. „biskupi PiS-owscy" – niekoniecznie. Aczkolwiek mam wrażenie, że natężenie uczuć jest porównywalne. Ja bym tym problemem się nie martwił – Kościół jest po prostu pluralistyczny. Pewne napięcie będzie zawsze.
JAROSŁAW MAKOWSKI:
Mnie nie interesuje preferencja polityczna danego księdza. Nie wydaje mi się, żeby episkopat był podzielony politycznie – jest dość jednolity i zgodny.
Żyjemy w paradygmacie ustanowionym przez Jana Pawła II - i na jego punkcie się fiksujemy - czyli: cywilizacja życia vs. cywilizacja śmierci. Nowy pontyfikat, pontyfikat papieża Franciszka, zmienia te proporcje. Papież Franciszek mówi: kultura odrzucenia, kultura chciwości vs. kultura solidarności, empatii, troski. Wydaje mi się, że papież Franciszek dobrze rozpoznał sytuację, w której znalazł się dziś Kościół.
To co stało się po 1989 r. w Polsce, zachłyśnięcie się dzikim kapitalizmem, odbija się nam dziś czkawką. Kościół poniekąd to legitymizował; mam tutaj pretensje do o. Zięby, który sprowadzał tu różnych neokonsów, którzy wmawiali nam, że albo wolny rynek, albo śmierć. Wielka tradycja społecznej ewangelii Kościoła została zepchnięta na drugi plan.
Zgadzam się, że dziś w pluralistycznym, podzielonym świecie, nie ma tożsamości, która miałaby uniwersalny charakter, oprócz tego, że patrzymy na ludzi jako na tych, którzy cierpią. To znaczy – tylko cierpiący nie ma koloru skóry, przekonań politycznych, wyznania itd.
FILIP MEMCHES:
Chciałbym się odnieść do słów Jarosława Makowskiego. Podzielam krytykę neokonserwatyzmu, krytykę takiego fałszywego chrzczenia kapitalizmu, z którą mieliśmy do czynienia szczególnie w latach 90. Natomiast nie mogę zgodzić się z pozostałymi wątkami.
Papież Franciszek w pewnym sensie wprowadza nową jakość, natomiast mam wątpliwości, czy cywilizacja odrzucenia i chciwości jest czymś innym niż cywilizacja śmierci formułowana przez Jana Pawła II. Bo kiedy papież Franciszek mówi o kontrastach społecznych, o problemach trzeciego świata, to również mówi o sprawach bioetycznych; pojawia się w jego wypowiedziach również problem aborcji, problem działań nowego kolonializmu, który polega nie tylko na wyzysku ekonomicznym trzeciego świata, ale również na różnych agendach międzynarodowych, które zajmują się programami depopulacyjnymi w trzecim świecie, wymierzonymi w cywilizację życia. Dlatego więc, w tym zakresie, papież Franciszek kontynuuje nauczanie Jana Pawła II. Jarosław Makowski powiedział, że tylko liberalna demokracja gwarantuje mi pełne prawa obywatelskie i że dzięki niej mogę być spokojny. Zgodzę się z tym pod warunkiem, że liberalna demokracja będzie umocowana w jakiejś aksjologii. Ponieważ liberalna demokracja rozumiana jako pewna procedura, pewien respekt dla zmian w opinii publicznej, dla tego, że dochodzą nowe siły do władzy, że ludzie dyskutują itd., może zaowocować tym, że do władzy, w wyniku pojawienia się nowych teorii naukowych, jakichś nowych ideologii, pojawią się ludzie, którzy będą zagrażać zarówno panu Jarosławowi Makowskiemu, księdzu biskupowi, jak i mnie, bo powiedzą oni, że „trzeba wyrzynać okularników. Okularnicy nie są ludźmi, należy im odebrać prawa obywatelskie i możemy z nimi zrobić, co chcemy". A wszystko w imię jakiejś nowej, odkrywczej teorii.
JAROSŁAW MAKOWSKI:
Ale czy znajdzie pan w historii przykład na to, że liberalna demokracja doprowadziła do tego typu procederu? I czy kościoły były wolne od tego typu procederu?
FILIP MEMCHES:
Przykładem na to jest fakt, że metodami demokratycznymi, poprzez werdykty sądowe, doszliśmy do prawa do aborcji. Pan może powiedzieć, że przecież nikt mnie nie zmusza, żebym zabijał dzieci nienarodzone, a inni mają prawo do decydowania, czy uznają dzieci nienarodzone za ludzi czy nie, więc mamy wolność. Wyobraźmy sobie, że w Kambodży w czasach Pol Pota też były pewne grupy społeczne wyjęte spod prawa, z którymi można było robić, co się chce. I ci, którzy nie byli wyjęci spod prawa, mogli mówić: „przecież jesteśmy wolni, nikt nam nie zagraża". Na tym polega cały problem – chrześcijaństwo zakłada pewne samoograniczenie, również mnie ogranicza, bo ja też jestem grzesznikiem, ja też mam skłonność do tego, żeby walczyć o przestrzeń życiową. Ja, jako katolik, jestem takim samym grzesznikiem jak ludzie, którzy nie wierzą w Boga.
TOMASZ KRZYŻAK:
Zarówno Jan Paweł II, jak i papież Franciszek idą w tą samą stronę. My, jako publicyści stojący po prawej stronie, mamy pewien problem z papieżem Franciszkiem, który poprzez niektóre swoje wypowiedzi, np. dotyczące rozwodników, wydaje się być liberałem, który podąża w kierunku złagodzenia nauki Kościoła. Może on nie ma takich intencji, ale tak jest odbierany. Czasami po prostu nie wiem, co o papieżu Franciszku mam myśleć.
KS. BP PIOTR JARECKI:
Przypomina mi się nauczanie Benedykta XVI, który podkreślał wartość ciągłości. Nie ma czegoś takiego jak nauka społeczna jednego czy drugiego papieża. Jest nauka społeczna Kościoła. Oczywiste jest, że każdy z papieży akcentuje coś innego jako odpowiedź na znak czasu, nie można jednak z całego kontekstu społecznego nauczania Kościoła wyrywać nauczania poszczególnych papieży. Trzeba to traktować integralnie.
— notował Łukasz Lubański
Uczestnicy debaty:
- Ks. bp. Piotr Jarecki, biskup pomocniczy warszawski, teolog, specjalista w dziedzinie nauki społecznej Kościoła, autor tekstu "Zbawienie dokonuje się na ziemi", który zostanie opublikowany w najbliższym wydaniu Plusa Minusa
- Agnieszka Graff, feministka, publicystka związana z "Krytyką Polityczną"
- Jarosław Makowski, teolog, historyk filozofii, w latach 2010-15 szef think tanku Platformy Obywatelskiej, obecnie radny PO w sejmiku śląskim
- Tomasz Krzyżak, redaktor "Rzeczypospolitej"
- Tomasz Wiścicki, historyk i publicysta związany z "Więzią"
- Filip Memches, redaktor Plusa Minusa
- Mateusz Matyszkowicz, redaktor Frondy LUX