Chcę napisać o Hemalu Ashwinbhaiu, obywatelu Indii ze stanu Gudżarat, który niedawno zginął od pocisku w Ukrainie, 20 km od oficjalnej granicy państwowej, na terenach zajętych przez Rosję. Piszą o tym gazety w Indiach – i po angielsku, i w języku hindi. Afera, jeśli można to tak nazwać, rozwija się z każdym dniem. Poza BBC wszystkie inne źródła informacji w Europie milczą na ten temat. Albo dlatego, że wydaje się to być mało prawdopodobne (mnie nie), albo dlatego, że Rosja nikogo już nie dziwi. Hindusi na froncie? Why not?
Hemal rozmawiał ze swoim ojcem, gdy tylko miał dostęp do telefonu komórkowego. I tak wiemy, że choć z innymi Hindusami dostał pracę jako „pomocnik w administracji wojska Federacji Rosyjskiej”, to na front – o którego istnieniu dowiedzieli się dopiero na miejscu – wysłano ich pod pretekstem, że muszą nabrać doświadczenia. Teraz rodziny kolegów Hemala błagają rząd Indii, by pomógł wrócić tym nieszczęśnikom do kraju. Nieszczęśnikom takim jak ci, którzy płacili za wizy do Polski, by móc wykarmić swoje rodziny. Oni nie zaciągali się do wojska rosyjskiego. Możliwe, że nie wiedzieli nawet, że toczy się wojna Rosji z Ukrainą.
Czytaj więcej
Kolonie zwane karnymi w Rosji i na Białorusi są tylko lekko zmodernizowaną formą Gułagu.
Z doniesień prasowych wynika, że firmy pośredników wyszukiwały młodych mężczyzn, od których pobierały (tak, pobierały, a nie dawały) 300 tys. rupii (prawie 4 tys. dol.), obiecując, że po „przepracowaniu” kilku miesięcy dostaną rosyjskie paszporty i świat będzie stał przed nimi otworem. Na razie doliczono się ponad 100 obywateli Indii, którzy dali się na to nabrać, ale z różnych raportów wynika, że firm rekrutujących jest więcej i działają one przede wszystkim w Indiach, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Nepalu i Sri Lance. Liczbę takich „rekrutów” ocenia się teraz na około 1000. W Emiratach oczywiście nie rekrutują Arabów, tylko obywateli najbiedniejszych krajów azjatyckich, którzy tam pojechali na zarobek, ale traktowani są jak niewolnicy. Zarobki są tam bardzo nędzne, wiele miejsc pracy na Półwyspie Arabskim zwolniło się po mistrzostwach świata w piłce nożnej, więc perspektywa bycia kucharzem czy kierowcą w armii miłującej pokój Rosji wydawała się bardzo kusząca. Hindus w Dubaju utrzymujący swoją rodzinę w Indiach dostawał około 40 tys. rupii; Rosjanie obiecali mu do 150 tys. i oczywiście wyższy poziom cywilizacyjny. Wiadomo tylko o jednym Hindusie, który uciekł i wrócił do Indii, oraz o kilku innych, którzy ukrywają się na terenie Rosji. Jeden z nich opowiadał w internecie, że na froncie był w towarzystwie Nepalczyka i Kubańczyka. O Kubańczykach już się mówiło, że dostarczani są do Rosji jako ochotnicy, tak jak wysyłano ich kiedyś przymusowo do Angoli.