Wielu rzeczy o II wojnie światowej jeszcze nie wiemy

Nie było dotąd instytutu badawczego, który byłby atrakcyjny także dla osób, które nie są historykami. Powstającą siedzibę Instytutu Pileckiego w Warszawie będzie bowiem można zwiedzać jak muzeum - mówi Magdalena Gawin, dyrektor Instytutu Pileckiego.

Publikacja: 22.12.2023 17:00

Dyrektor Instytutu Pileckiego Magdalena Gawin podczas uroczystego wmurowania kamienia węgielnego pod

Dyrektor Instytutu Pileckiego Magdalena Gawin podczas uroczystego wmurowania kamienia węgielnego pod budowę siedziby Instytutu Pileckiego przy ul. Siennej 82 w Warszawie, 15 maja 2023 r.

Foto: materiały prasowe

Materiał partnera: Instytut Pileckiego

Plus Minus: Po co został powołany Instytut Pileckiego?

Instytut Pileckiego jest wyspecjalizowaną jednostką badawczą scalającą zagraniczne i polskie archiwa, która oprócz badań naukowych, tworzy stałe i czasowe wystawy, dokonuje specjalistycznych ekspertyz i popularyzuje historię Polski i Europy Środkowo-Wschodniej.

Popularyzacja postaci Witolda Pileckiego i grupy Ładosia, Zapisy Terroru, czyli zbiór tysięcy zeznań i świadectw Polaków z okupacji sowieckiej i niemieckiej, częściowo już przetłumaczonych na język angielski, archiwa ONZ odsłaniające kulisy powstawania komisji ds. zbrodni niemieckich, która stworzyła podstawy do procesów norymberskich, umowa z Bundesarchiv i innymi archiwami, masywna dygitalizacja zbiorów z zachodnich archiwów państwowych to najważniejsze nasze osiągnięcia i kierunki działania. Miałam okazję przyglądać się z bliska jak pracują najlepsze instytucje pamięci na świecie. To bardzo pomogło stworzyć podobną instytucję w Polsce. Zuniwersalizowanie polskiej historii, w którą wpisuje się też w poważnym stopniu historia naszych sąsiadów: Ukrainy, Białorusi, Litwy, wymagało stworzenia narzędzi pracy dla dziennikarzy i naukowców, którzy nie piszą i nie mówią po polsku. Żeby to umożliwiać konieczny był dostęp do zagranicznych archiwów.

Polskie źródła nie funkcjonowały dotąd w obiegu międzynarodowym, były niewykorzystywane lub wykorzystane słabo. Jedną z pierwszych rzeczy, jaką zrobiłam, to wynegocjowanie umowy z pionem śledczym IPN, żeby przekazał nam zeznania przed Główną Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich, których duża część nigdy nie została przekazana do czytelni IPN. Czyli nie występowała w inwentarzu.

Co pewien czas OKO Press stara się stworzyć wrażenie, że Instytut jest jakimś „imperium”. Chcę zaznaczyć, że tak nie jest. Jest siecią. Dla porównania: Polska Akademia Nauk posiada setki hektarów ziemi, ośrodki wypoczynkowe w atrakcyjnych miejscach Polski, dziesiątki kamienic, pałaców. Przy skali obowiązków nałożonych na Instytut Pileckiego nasze zasoby są skromne. W IPN w samym archiwum – które bardzo cenię – zatrudnionych jest około 800 pracowników, u nas 50, którzy muszą opracować i wprowadzić do systemu polskie i zagraniczne źródła. Nie mamy siedziby stałej, nie licząc piętra z poddaszem przy ul. Foksal, reszta pracowników pracuje w biurowcu w innej części Warszawy. Dlatego tak ważnym etapem jest skończenie siedziby stałej przy ul. Siennej i dokończenie kompleksu muzealnego w Augustowie. Za pół roku odetchniemy. Przestaniemy być bezdomni.

Dlaczego wybraliście taka lokalizację?

Inne instytucje dostały miejsce lub obiekty wskazane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, my musieliśmy kupić obiekt na wolnym rynku, w ścisłej zabudowie miasta. Dzisiaj taki obiekt byłby kilkakrotnie droższy.

A Szwajcaria?

Hotel w Rapperswilu i oddział w Szwajcarii, który nieustannie wypomina nam redaktor Pankowska z OKO Press, tropiąc rzekome luksusy, został zakupiony na polecenie Rady Ministrów w związku z wygaśnięciem umowy najmu na zamku Rapperswilu, gdzie mieściło się Muzeum Polskie. Groźba likwidacji muzeum w Szwajcarii stanowiła problem kolejnych rządów. Po niedawnej zmianie ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej miała powstać odrębna instytucja, która miałaby zająć się stworzeniem miejsca dla polskiego muzeum z bogatymi zbiorami i tradycją. Dla mnie samej to były lata wypełnione bardzo ciężką pracą. Pomimo tego, że mój zastępca Wojciech Kozłowski odciążył mnie i od początku zajmuje się Szwajcarią, pracy było bardzo dużo. Składała się na nią działalność bieżąca Instytutu: organizacja wystaw, konferencji, prowadzenie badań naukowych i inwestycji. Ale po dwóch latach udało się. W roku 2024 będzie gotowa siedziba w Warszawie, jak i muzeum w Augustowie.

Jak Instytut Pileckiego chce „opowiadać Polskę” światu?

Postać Witolda Pileckiego łączy dwie części Europy – tę zachodnią, która zna wyłącznie okupację niemiecką, oraz środkowo-wschodnią, która doświadczyła dwóch okupacji. Napaść Federacji Rosyjskiej na Ukrainę potwierdziła, że jest to doświadczenie ważne i równoprawne za zachodnim.

Wizualizacja wystawy stałej „Tobie Polsko. Opowieść z serca puszczy” według projektu Studio Karolina

Wizualizacja wystawy stałej „Tobie Polsko. Opowieść z serca puszczy” według projektu Studio Karolina Fandrejewska. Wystawa będzie się mieścić w powstającym Domu Pamięci Obławy Augustowskiej w tzw. Domu Turka, kamienicy z 1900 r. w Augustowie

materiały prasowe

Podkreślam, że gdy mówię o „opowiadaniu” Polski w XX wieku, nie mam na myśli tylko etnicznych Polaków i Polski w dzisiejszych granicach, lecz także obywateli II Rzeczypospolitej, która przecież obejmowała także Ukraińców, Białorusinów, Żydów i przedstawicieli innych narodowości. Jako Generalny Konserwator Zabytków wprowadziłam ochronę i znakowanie cmentarzy żydowskich na terenie RP; z satysfakcją obserwuję, że Narodowy Instytut Dziedzictwa razem z Muzeum Polin kontynuuję tę pracę. Byłam pomysłodawczynią Memorandum z Wansee, czy Rekomendacji Warszawskiej, pod którą podpisały się najważniejsze instytucje z całego świata. Polska ma znakomite zasoby i doświadczenia, które mogą inspirować inne państwa. Czasem nie umiemy tego dostrzec.

Na ile polskie doświadczenie totalitaryzmów jest dzisiaj aktualne?

Aktualność tego doświadczenia, niestety potwierdziła rosyjska agresja na Ukrainę. Teoria dwóch totalitaryzmów to nie jest wymysł ostatnich lat. Przypomnę, że po II wojnie światowej powstała całe tradycja historiograficzna i filozoficzna refleksja na temat natury totalitarnych państw czyli ZSRR i nazistowskich Niemiec. Zajmowali się tym Hanna Arendt, Karl Friedrich, Zbigniew Brzeziński i wielu innych filozofów politycznych, którzy analizowali fenomen powstania państw totalitarnych. Wydaliśmy dwa tomy dyskusji i esejów pod redakcją Friedricha i Brzezińskiego, które udowadniają, że teoria dwóch totalitaryzmów jest powrotem do tradycji filozoficznej ukształtowanej jako reakcja na doświadczenia II wojny światowej. Ta tradycja okazuje się zaskakująco aktualna dzisiaj. Zajmujemy się zarówno państwami totalitarnymi, jak i długofalowymi skutkami ich działań. Agresja Rosji na Ukrainę jest skutkiem rosyjskiego imperializmu, który występuje w różnych kostiumach historycznych: carskiej Rosji, ZSRR, czy obecnie Federacji Rosyjskiej. Historia społeczna, żeby odwołać się do wydanej przez nas książki „Nowa i stara historia” Gertrude Himmelfarb, powinna być zbalansowana przez filozofię polityczną. W Instytucie powstały bardzo ciekawe, nowatorskie ujęcia wkładu polskiego środowiska prawniczego w powojenny system międzynarodowego prawa karnego. Absolutnie ważny, kluczowy temat. Mieliśmy przed II wojną znakomitą szkołę prawa karnego. Bardzo obiecująco wygląda problematyka badania mniejszości niemieckiej w przedwojennej i okupacyjnej Polsce. Instytut także ma dobre kontakty z międzynarodowymi historykami. Konferencja w Berlinie w rocznicę agresji Rosji na Ukrainę była efektem tych właśnie kontaktów. Udało nam się połączyć perspektywę prawniczą i historyczną.

Kiedy Polska przeżywała „powstanie humanitarne”, wy założyliście Centrum Dokumentowania Zbrodni Rosyjskich w Ukrainie im. Rafała Lemkina.

Instytut brał udział w powstaniu humanitarnym, zwłaszcza Berlin, gdzie było najciężej o tę pomoc. Na długie miesiące nasz oddział pod kierunkiem Hanny Radziejowskiej zamienił się z ośrodek pomocy dla diaspory białoruskiej i uciekinierów z Ukrainy. W Polsce trzy dni po napaści rosyjskiej byliśmy już w pierwszym ośrodku dla uchodźców i zaczęliśmy systematycznie zbierać świadectwa. Potem zgłosili się wolontariusze z Ukrainy. Mamy dzisiaj ponad 600 wywiadów audio i wideo z Ukraińcami, którzy przeżyli okupację rosyjską i ponad 800 wypełnionych ankiet. Nagrania są pozyskiwane czasem 2-3 km od frontu. Godziny nagrań. Bezcenne historyczne źródło. Operujemy tam, gdzie nie dociera prokurator, dziennikarze. Jesteśmy w małych miejscowościach, w których chronimy głos ofiar. Mamy gotowy pierwszy raport, dwa kolejne powstają.

Po co wyręczacie prokuraturę?

Nie wyręczamy. Tylko zeznania złożone na potrzeby śledztw będą niedostępne do zakończenia ewentualnych procesów sprawców, czyli przez bardzo długi czas. Doszłam do tego w prosty sposób, bo zajmowałam się losem zeznań przed GKBZH. Pamięć świata powstaje w oparciu o świadectwa składane bez przysięgi. Czyli takie jak nasze. Ponieważ mamy całość świadectw z okupacji 1939-1941 porównanie okupacji Polski i współcześnie Ukrainy jest ciekawe. Zeznania przed prokuratorem są skąpe, skoncentrowane wyłącznie na czynie przewidzianym w kodeksie karnym. Nasze ofiary mogą powiedzieć o całości okupacji i o sobie.

Kiedy już wybuduje Pani siedzibę na Siennej, Muzeum w Augustowie – czym docelowo powinien stać się Instytut Pileckiego?

W Europie Zachodniej istnieją instytuty badawcze, które kumulują wiedzę o Europie Środkowo-Wschodniej, takie jak wiedeński Instytut Nauk o Człowieku czy Uniwersytet Viadrina. Dobrze by było, gdyby teraz punkt ciężkości przesunął się do Warszawy. I żebyśmy także w Warszawie prowadzili badania na temat regionu, tym bardziej, że nasi sąsiedzi z którymi wiążą nas wielowiekowe więzi, czyli Białorusini i Ukraińcy, potrzebują obecnie naszej pomocy.

Co wskazałaby pani profesor jako kluczowy element kierowanej przez panią instytucji?

Przełamaliśmy fatalny dla popularyzacji historii podział na historię i świat kultury. Instytut Mickiewicza zajmuje się głównie kulturą z niewielkim dodatkiem historii. Nie mogą wprowadzić szerzej historii bo nie maja dostępu do archiwów. My mamy dostęp do materiałów archiwalnych, i umiemy przedstawiać historię w kontekście kultury. Historia jest dyscyplina akademicką, ale to także sztuka pisania, myślenie obrazem, eskpozycje muzealne, muzyka. Najciekawszy temat historyczny może być zaprzepaszczony przez złe pisarstwo. Ale cenię różne odmiany pisarstwa historycznego łącznie ze umiejętnością badań statystycznych.

Wernisaż wystawy „Lipcowi. Twarze ofiar Obławy Augustowskiej”, skwer Hoovera w Warszawie, 14 paździe

Wernisaż wystawy „Lipcowi. Twarze ofiar Obławy Augustowskiej”, skwer Hoovera w Warszawie, 14 października 2022 r.

materiały prasowe

Jakie znaczenie w działalności Instytutu Pileckiego ma digitalizacja zasobów archiwalnych?

Ministerstwo Kultury zajmuje się wyłącznie archiwami prywatnymi, brakowało aktywności na polu archiwów państwowych. Jeżeli chcemy zapraszać do nas naukowców, doktorantów z innych stron świata, to oni muszą mieć stworzone warunki do pracy badawczej. I temu właśnie służy digitalizacja archiwów. Łatwiej usiąść w jednym miejscu i mieć dokumenty z Nowego Jorku, Berlina, Paryża, niż jeździć po świecie by prowadzić badania dotyczące jednego zagadnienia. Chciałabym, żeby tak było w Polsce. Z drugiej strony wiem, co mamy w archiwach i nasza wiedza na temat okupacji sowieckiej i niemieckiej jest niedoskonała. Pokazała to choćby sprawa Ładosia.

Jaką rolę pełni centrala Instytutu Pileckiego wobec swoich oddziałów? Czy oddziały w Augustowie i Berlinie działają niezależnie?

Augustów będzie jednostką samobilansującą się w następnym roku. Do tej pory wszystkie sprawy budowlane, zamówienia publiczne i przetargi przechodzą przez nas. Centrala realizuje też zadania na rzecz powstających oddziałów Instytutu w Stanach Zjednoczonych i w Szwajcarii. Wystawy, które pokazujemy w Berlinie, są tworzone i produkowane u nas. W Warszawie jest nam dużo łatwiej to zorganizować. Kiedy Hanna Radziejowska zakładała nasz oddział w Belinie, już wtedy ustaliłyśmy, że trzeba obserwować Niemcy, zrozumieć niemiecką mentalność i w oparciu o to układać program działania. I to się sprawdziło. Stworzenie takiego miejsca, do którego przychodzą setki ludzi, okazało się wielkim sukcesem. Podobnie funkcjonuje nasz oddział w Augustowie: ma uczyć historii lokalnej, pokazywać ją w atrakcyjnej formie. Pozyskaliśmy ponad 800 ankiet zebranych w ramach Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 r., założonego przez dziennikarkę Alicję Maciejowską. Po wybudowaniu Muzeum planujemy tam międzynarodowe warsztaty z udziałem ukraińskiej i niemieckiej młodzieży.

Udało się Wam podobno pogodzić zwaśnione strony w Augustowie?

Raczej załagodzić napięcia i zbudować zaufanie społeczne. To zasługa naszych pracowników z Augustowa. W tym roku po raz pierwszy odczytywali nazwiska ofiar w innym miejscu niż zwykle – pod pomnikiem. Od wielu lat robili to w kościele, więc przeniesienie corocznej uroczystości było dowodem zaufania. Na koncert „Lipcowi” przyszło kilka tysięcy osób.

Jak ważny dla Was jest komponent społeczny?

Kluczowy. Upamiętnienia „Zawołanych po Imieniu” zawsze powstają we współpracy z rodzinami, samorządem lokalnym i mieszkańcami. Tak samo robimy w przypadku budowy Muzeum w Augustowie. Pamięć tworzą ludzie. Nie jesteśmy sami dla siebie. Jesteśmy dla państwa i dla jego obywateli. Na otwarcie naszej siedziby przyjadą setki osób z całej Polski. I to mnie cieszy, że jesteśmy lokalni, ogólnopolscy i międzynarodowi. W sporze o to jak budować uniwersalny przekaz zdecydowanie podzielam pogląd, że wektor wiedzie od lokalności do uniwersalizmu.

Jaki jest koszt budowy nowej siedziby Instytutu Pileckiego i co Polska zyska dzięki tej inwestycji?

Biorąc pod uwagę koszt budowy muzeów, czy choćby Sali Kongresowej – nasza siedziba jest kilkakrotnie tańsza. Czy będzie atrakcyjnym miejscem dla czytelników, naukowców, dla zagranicznych delegacji – ocenią sami zwiedzający po otwarciu. Nie było dotąd instytutu badawczego, który można zwiedzać jak muzeum. Mam nadzieję, że będzie stanowił wartość dodaną dla Warszawy i służył nie tylko nam, ale także mieszkańcom stolicy. Chciałam zrobić coś zupełnie nowego, czego do tej pory nie było.

Patrzę na Wasz kalendarz zatytułowany: „Wokół Siennej”. Skąd ten tytuł?

Bo będziemy na Siennej i jesteśmy lokalnymi patriotami warszawskiej Woli. Ja na pewno. Spędziłam tam naprawdę wiele czasu. Niedaleko od naszej siedziby walczył w Powstaniu Warszawskim Witold Pilecki. Ktoś mógłby powiedzieć, że to przypadek. Jak mawiała moja przyjaciółka: przypadki zdarzają się tylko w gramatyce.

Materiał partnera: Instytut Pileckiego

Materiał partnera: Instytut Pileckiego

Plus Minus: Po co został powołany Instytut Pileckiego?

Pozostało 99% artykułu
Plus Minus
Kataryna: Przepychanie szpiega
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Nie róbmy Putinowi prezentu
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Luna, Eurowizja i hejt. Nasz nowy narodowy sport
Plus Minus
Ubekistan III RP
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!