Ze skojarzeń literackich, które padły już w omówieniach tej książki, można by stworzyć elegancką listę: Bret Easton Ellis, Don DeLillo, J.G. Ballard; sam autor powołuje się na Philipa K. Dicka, a od siebie dorzuciłbym Chucka Palahniuka. W każdym razie Amerykanie, to oni ewidentnie kręcą 23-letniego autora rodem z Ostrołęki.
Jakież to przeczucie ma narrator i bohater powieści Artur, niezbyt zaangażowany student filozofii, a wcześniej anglistyki, który żywi się kofeiną i batonami proteinowymi, obstawia drugą ligę włoską i śledzi kurs bitcoina („Wychowałem się w rodzinie hazardzistów, ojciec powiesił się dziesięć lat temu”)? Granie to dla niego coś więcej niż kompulsywny przymus, Artur wszystko bowiem traktuje jak grę, na każdym kroku chce postawić zakład. Najchętniej o to, że „to wszystko zaraz pierd...”.