Reklama

Tomasz P. Terlikowski: „Zielona granica”, czyli o filmie, który stał się nieistotny

„Zielona granica” Agnieszki Holland i wartość artystyczna tego obrazu nie mają już najmniejszego znaczenia. Od teraz liczy się tylko to, czy i jak można go wykorzystać w walce politycznej.

Publikacja: 15.09.2023 17:00

Agniueszka Holland ze swoją ekipą  po premierze filmu „Zielona granica” na festiwalu w Wenecji

Agnieszka Holland z ekipą na festiwalu w Weencji

Agniueszka Holland ze swoją ekipą po premierze filmu „Zielona granica” na festiwalu w Wenecji

Foto: mat. pras.

Zacznę od kilku kwestii oczywistych. Tak się składa, że wciąż jeszcze nie widziałem „Zielonej granicy”, co oznacza, że nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat samego filmu. W odróżnieniu od ogromnej większości polskiego „komentariatu” i klasy politycznej staram się nie wypowiadać na tematy, o których nie mam pojęcia. Nie jestem też w stanie oceniać dzieła po publicystycznych wypowiedziach jego twórcy, bo gdyby tak było, musiałbym już dawno zrezygnować z lektury Fiodora Dostojewskiego, którego publicystyka jest marna. O filmie Holland będę się więc w stanie wypowiedzieć, gdy będzie mi dane go zobaczyć.

Pozostało jeszcze 84% artykułu

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Treści, którym możesz zaufać.

Reklama
Plus Minus
Drony, polityka i chaos. Czy Polska potrafi mówić jednym głosem?
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Tajemnica technologicznego sznura Lenina rozwiązana
rozmowa
Włodzimierz Marciniak: Imperium Rosyjskie jest nie do odbudowania
Plus Minus
Męczennik Charlie Kirk
Plus Minus
Dorota Waśko-Czopnik: Od doktora Google’a do doktora AI
Reklama
Reklama