Reklama
Rozwiń

Zbigniew Nienacki i Pan Samochodzik. Przyjaciel młodzieży, towarzysz Moczara

„Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika” to biografia autora popularnego cyklu, pokazująca go jako agenta SB, ormowca, „utrwalacza władzy” i kłamcę.

Publikacja: 25.08.2023 10:00

Zbigniew Nienacki na spotkaniu autorskim

Zbigniew Nienacki na spotkaniu autorskim

Foto: materiały prasowe

Jarosław Molenda, wcześniej autor biografii „Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń”, nie kryje, że do napisania biografii Nienackiego zainspirowała go zeszłoroczna informacja o nowej ekranizacji „Pana Samochodzika i templariuszy” zaplanowanej przez Netfliksa, a także zakup od wnuka pisarza praw do ekranizacji wszystkich książek serii przez Orphan Studio.

Molenda nie zrezygnował nawet, gdy dowiedział się o dwóch wcześniejszych biografiach, bo nie zyskały dobrych recenzji, pomijały też karty życiorysu pisarza uważane za ciemne, wstydliwe, naznaczone PRL. Nie zniechęciło Molendy do pisania o Nienackim także to, że miał negatywny, podobnie jak wrocławski pisarz Marek Krajewski, stosunek do postaci Pana Samochodzika, przypominającego wszystkowiedzącego prymusa. Skądinąd członka ORMO, czyli nielubianej paramilitarnej organizacji współpracującej z Milicją Obywatelską, co wyśmiali w „Misiu” Bareja i Tym w postaci Wujka Dobra Rada, granego przez Stanisława Mikulskiego. Co nie jest przypadkiem, bo to przecież pierwszy serialowy Pan Samochodzik.

Pozostało jeszcze 96% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Plus Minus
Jan Rulewski: Elity stały się ministrantami w kościele Leszka Balcerowicza
Plus Minus
Kto zapewni Polsce parasol nuklearny? Ekspert z Francji wylewa kubeł zimnej wody
Plus Minus
Trzęśli amerykańską polityką, potem ruch MAGA zepchnął ich w cień. Wracają
Plus Minus
Antropolog kultury: Pozorna moc obrazów trzyma się mocno
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Dwie nowe ekranizacje „Lalki” Bolesława Prusa? O dwie za dużo