Pisałem tu już nieraz, że jestem dzieckiem 4 czerwca 1989 r. Gdyby nie ta kluczowa dla mojego pokolenia data, pewnie nie byłoby całej reszty, z honorem publikowania na tych łamach na czele. Nie znaczy to wcale, że przed tą datą była pustka. Było bardzo wiele. Najpierw karnawał Solidarności, nie dla każdego nastolatka zrozumiały, dla mnie nie od razu i nie do końca. Czułem wiatr historii, pękały schematy, a na spójnej dotąd wizji świata dostrzegałem zarysowania. Ale dopiero stan wojenny dał mi poczucie, gdzie jest moje miejsce na mapie polskości.