Idąc nocą ciemną, opustoszałą ulicą, wydaje nam się, że w odległych cieniach za sobą dostrzegamy ruch. Czy może nas śledzić jakiś oprych? Nasz umysł przechodzi w przetwarzanie w „trybie strachu”. Nagle dużo wyraźniej słyszymy szeleszczące lub skrzypiące dźwięki, których normalnie byśmy nie zarejestrowali. Nasze planowanie przenosi się do teraźniejszości, a cele i priorytety ulegają zmianie. Uczucie głodu znika; ból głowy zostaje stłumiony; koncert, na który niecierpliwie czekaliśmy dzisiejszego wieczoru, nagle wydaje się nieważny.
(…) stan lęku prowadzi do pesymistycznego błędu poznawczego; kiedy zaniepokojony mózg przetwarza niejednoznaczne informacje, wybiera te bardziej pesymistyczne spośród możliwych interpretacji. Przypomnijmy sobie, że strach jest podobny do lęku, ale powstaje jako reakcja na konkretne i aktualne zagrożenie, a nie jako oczekiwanie na możliwe przyszłe niebezpieczeństwo. Nie jest więc niespodzianką, że strach wywiera podobny wpływ na nasze kalkulacje umysłowe: interpretując bodźce zmysłowe, przypisujemy niepokojącym możliwościom wyższe niż zwykle prawdopodobieństwo. Idąc ciemną ulicą, zastanawiamy się, czy ten dźwięk to odgłos kroków kogoś podążającego za nami. Takie pytania dominują w tej chwili w naszym myśleniu.
W pewnym poglądowym badaniu dotyczącym strachu naukowcy wywołali strach u badanych, prezentując im przerażającą relację ze śmiertelnego pchnięcia nożem. Następnie poprosili ich o oszacowanie prawdopodobieństwa różnych katastrof, od innych aktów przemocy po klęski żywiołowe. W porównaniu z osobami z grupy kontrolnej, których strach nie został pobudzony, badani wykazywali zawyżoną ocenę prawdopodobieństwa tych nieszczęśliwych zdarzeń – nie tylko powiązanych incydentów, takich jak morderstwo, ale też niepowiązanych, jak na przykład tornada i powodzie. Przerażające zdjęcia wpłynęły na kalkulacje umysłowe badanych na podstawowym poziomie, czyniąc je w ogólności bardziej wyczulonymi na zagrożenia w środowisku.
Czytaj więcej
„Chołod” to popis siły Szczepana Twardocha. Rejs przez jego talenty, fascynacje i przechwałki.
Silni i gniewni
Załóżmy teraz, że jesteśmy bardzo silni i świetnie wyszkoleni w samoobronie. Osoba, którą naszym zdaniem słyszeliśmy za sobą, wyłania się z cienia i żąda naszego portfela. Możemy teraz doświadczyć gniewu, a nie strachu. Psychologowie ewolucyjni mówią, że gniew wyewoluował „w służbie negocjacji, aby rozwiązywać konflikty interesów na korzyść osoby rozzłoszczonej”. Kiedy jesteśmy zagniewani, nasz rachunek umysłowy zwiększa wagę, jaką przykładamy do własnego dobra i celów kosztem innych. W istocie możecie przeprowadzić na sobie interesujący (i pouczający) eksperyment, wykorzystując wypróbowaną i prawdziwą metodę radzenia sobie z gniewem. Następnym razem, gdy wpadniecie w złość, po prostu odejdźcie. Uwolnijcie się. Dajcie gniewowi trochę czasu na rozproszenie. Następnie przemyślcie sytuację konfliktową. Zobaczycie, że teraz ważycie argumenty inaczej, z większym zrozumieniem i tolerancją dla punktu widzenia drugiej osoby.