O dziwo, „Księcia Kaladanu" czyta się bez przykrości. Nie widać znużenia autorów ani tematyką, ani bohaterami. Akcja szparko rwie do przodu, precyzyjnie rozmieszczono suspensy i zwroty. Kaladan to rodowa planeta Atrydów, pokryta w dużej części oceanem; to raj wobec całkowicie pustynnej Diuny. Herbert junior wraz z Andersonem wprowadzają wątki terrorystyczne, narkotyczne (w Imperium pojawia się narkotyk mocniejszy od przyprawy), kryminalne (ktoś podkrada przyprawę), krajoznawcze (książę Leto pragnie lepiej poznać własną planetę), wreszcie matrymonialne – pora zacząć się rozglądać za żoną dla Paula, który ma już 14 lat. Do tego dochodzi sieć intryg – książkę otwiera scena zamachu na Imperatora, a potem jest równie groźnie.
Czytaj więcej
Pół filmu „Moonfall" („Upadek Księżyca") Rolanda Emmericha można by od biedy zaakceptować: sceny...
Co do tej prozy zniechęca, to chyba zbyt duża umowność w prezentowaniu tego świata. Intrygi na dworze Imperatora przywodzą na myśl ziemskie dwory królewskie. Przy kosmicznych realiach i odległościach musiałoby to wyglądać nieco odmiennie, więc czytelnik musi przyjąć pewne rozwiązania na wiarę. Ale tak przesądził twórca tego uniwersum Frank Herbert i Herbertowi juniorowi wraz z Andersonem pozostaje tylko się tego trzymać.
Czytaj więcej
Pod koniec lat 80. XX wieku Stanisław Lem wypuścił pogłoskę, że w Niemczech robią z niego filozof...
„Diuna. Książę Kaladanu", Brian Herbert, Kevin J. Anderson, tłum. Andrzej Jankowski, wyd. Rebis