Walka środowisk proaborcyjnych – bo nazywanie ich pro-choice już dawno stało się nieaktualne – o legalizację aborcji szybko przeszła z etapu „nikt nie mówi, że aborcja nie jest dobra" do etapu „niech nikt nie mówi, że aborcja jest zła". Teraz wymuszają powstrzymywanie się od moralnych ocen aborcji, niezależnie od tego, co było jej powodem i w którym momencie ciąży została dokonana. Ma być bowiem moralnie neutralna, nawet jeśli ciąża jest już tak zaawansowana, że dziecko jest zdolne do samodzielnego życia poza organizmem matki. Bo przecież to ciągle płód i prawa do mówienia o nim jak o farszu na pierogi postępowa lewica będzie bronić jak niepodległości.