Siłą dykcji autora „Pełnego morza" jest powściągliwość, czasami nawet szept. A to stwarza możliwość wielu odczytań. Znaki rozpoznawcze? Prostota jako ćwiczenie, a nie efekciarska poza. Zwięzłość frazy, a nie emocjonalna wylewność, tracąca swój potencjał w kłopotliwym natłoku słów. Metafory tylko z rzadka i zawsze w konkretnym celu. Bonowicza interesuje wszystko, co zapodziało się po bokach głównych nurtów. Wychodzi ze swojej krytycznej strony naprzeciw kakofonii zgiełku i chaosu myśli. Zachowuje zawsze swoją autonomię, ale nie za cenę uszczypliwości, kpiny, złośliwości. To literatura z natury niechętna zbiegowiskom