Niezwykłej, bo pisanej od końca – od czasów obecnych aż do początków miasta, a przy tym dość opasłej – liczącej ponad 700 stron. Autor pracował nad nią cztery lata i tak jak przygniatał go nadmiar materiałów dotyczących współczesności stolicy, tak kłopotał go niedostatek, gdy przyszło opisać jej początki. „Nie ma dokumentu lokacji i początki Warszawy giną, jak lubiano pisać, »w pomroce dziejów«". Brzostek notuje: „Przeszłość, jak wiadomo, nie istnieje. Istnieją tylko jej ślady, które oglądamy w czasie teraźniejszym". „Historyk z praktyki zawodowej wie, jak bardzo dane o przeszłości są niespójne i błędne, a przede wszystkim – niesprawdzalne. To, co miałyby obrazować, nie istnieje". Wszystkowiedzący narrator próbuje ująć daną epokę w syntetyczną formułę: „przede wszystkim nie szukałem w dziejach miasta żadnego sensu".