Ignacio Socias: Polityka prorodzinna to lekarstwo, ale nie cudowny środek

Posiadanie potomstwa jest dobrem społecznym. Tymczasem rodziny karze się – m.in. podatkowo – za to, że mają wiele dzieci - mówi Ignacio Socias, prawnik, wieloletni dyrektor ds. komunikacji i relacji międzynarodowych w International Federation for Family Development.

Publikacja: 09.07.2021 18:00

Ignacio Socias: Polityka prorodzinna to lekarstwo, ale nie cudowny środek

Foto: PAP, Radek Pietruszka

Plus Minus: Ośmioletnie dziecko prosi rodziców, żeby kupili mu telefon komórkowy. Nastolatek chce wyjść na nocną imprezę. Co ma zrobić rodzic?

Takie sytuacje nie mają jednego rozwiązania, zależą od wielu okoliczności. Trzeba przeanalizować sytuację, przedyskutować ją z innymi rodzicami i ustalić możliwe kryteria, które pomogą podjąć najwłaściwszą w konkretnym przypadku decyzję. W ten sposób postępujemy w czasie kursów dla rodziców.

Czemu służy omawianie takich typowych sytuacji w gronie rodziców?

Nasze kursy są oparte na metodzie studium przypadku (case study), która ma wiele zalet, gdyż skłania do myślenia, refleksji, dyskusji. Nie chodzi w niej o przekazanie gotowych recept, lecz o przedstawienie prawdziwych sytuacji, w których można postępować w różny sposób, zależnie od wielu czynników. Stale dostosowujemy omawiane przypadki do aktualnych wyzwań i różnią się one w zależności od kraju, np. ostatnio zostały opracowane w afrykańskim języku suahili. Czasami to niuanse decydują o tym, czy kazus się sprawdza.

Skąd się wziął ten pomysł?

Ta metoda jest stosowana w szkoleniach dla rodzin od około 50 lat. Wszystko zaczęło się w 1968 roku, gdy kilku hiszpańskich ojców rodzin zorientowało się, że ówczesna rewolucja obyczajowa spowodowała utratę autorytetu rodziców, i zastanawiało się, jak w tej sytuacji można im pomóc. Jednym z nich był Rafael Pich, wykładowca w szkole biznesowej, który postanowił zastosować znaną w biznesie metodę case'ów (przypadków), aby wspierać rodziców.

Pracuje pan z rodzinami z całego świata. Jakie widzi pan – w skali globalnej – największe wyzwania dla nich?

Pierwsze to pogodzenie życia zawodowego i rodzinnego, szczególnie w przypadku kobiet. Drugie – sprostanie potrzebom dzieci w zmieniającym się świecie, a trzecie – opieka nad osobami starszymi.

Zacznijmy od pierwszego.

Zwiększyła się aktywność kobiet na rynku pracy, co jest bardzo dobre z wielu powodów, gdyż np. mogą się same utrzymywać. Ale jednocześnie okazało się, że kobieta ma robić trzy rzeczy naraz: pracować i rywalizować z mężczyznami na tych samych warunkach; mieć dzieci, gdyż na to jest określony okres w życiu. Ponadto – tak się dzieje we wszystkich krajach – poświęcać więcej niż mężczyźni czasu na prace domowe. Dużo się mówi o równości, ale to jest równość teoretyczna – obecna sytuacja jest oszustwem wobec kobiet. Nie można oczekiwać, żeby kobieta pracowała tyle samo co mężczyzna, np. mając małe dzieci. Dlatego byłoby niesprawiedliwe, gdyby zarabiała mniej i miała mniej możliwości zawodowych.

Niektórzy postulują, by praca wykonywana w domu, głównie przez kobiety, była wliczana do PKB. Jak to zrobić?

Obliczył to Gary Becker, który otrzymał Nagrodę Nobla z ekonomii. Jednym z naszych postulatów w ramach ONZ jest to, żeby w celach zrównoważonego rozwoju znalazło się docenianie pracy w domu, które zakłada trzy sprawy. Potrzebne jest docenianie zawodowe, aby nie uznawać czasu spędzonego przez matkę w domu za stracony w życiu zawodowym. Powinno dodawać się go do CV, przecież to nie jest luka w życiorysie, jakby kobieta nic w tym czasie nie robiła. W Szwecji, oprócz płatnego urlopu macierzyńskiego, kiedy kończy ci się urlop, firma musi cię przywrócić na to samo stanowisko, tak jakbyś na tym urlopie nie była. Następnie – docenianie ekonomiczne, które może przybierać wiele postaci, na przykład ulg podatkowych. I trzecie docenienie – społeczne, czyli zarówno zapewnienie odpowiedniej infrastruktury i opieki społecznej, jak i promowanie wspólnej odpowiedzialności rodziców za dom. Znajdujemy się w nowej sytuacji. Już nie żyjemy w świecie, w którym to mężczyzna pracował, zarabiał i starczało pieniędzy.

Odnosząc się do drugiego z wyzwań – co pan rozumie przez „trudności w sprostaniu potrzebom dzieci"?

50 lat temu dziecko dorastało mniej więcej w tych samych warunkach, co jego rodzice. Jednak dziś rozwój nowych technologii i łatwość komunikowania się sprawia, że nie wystarczy nauczyć dziecko zachowywać się tak, jak nas uczono. Należy dostosować się do nowych warunków.

I w końcu trzecie wyzwanie: kto zajmuje się starszymi osobami.

To jest bardzo duży problem, szczególnie w ostatnich latach. Niemcy planują powołanie urzędu zajmującego się samotnością. Przedtem już Japonia i Wielka Brytania, w której 9,5 mln starszych osób żyje samemu, utworzyły ministerstwa zajmujące się tym problemem. Podsumowując, te trzy bardzo konkretne wyzwania to: pogodzenie pracy i rodziny, rozwój dzieci oraz solidarność międzypokoleniowa.

Skoro są to globalne problemy, potrzebne są rozwiązania na poziomie krajowym czy międzynarodowym?

Dlatego pracuję w Organizacji Narodów Zjednoczonych z wieloma rządami krajowymi. IFFD posiada w ramach ONZ „generalny status konsultacyjny". Ma go jedynie 150 organizacji; tak jakby referencyjnych. Otrzymują ten status ze względu na wielkość, stabilność i zakres zainteresowań zbliżony do zakresu Rady Gospodarczej i Społecznej ONZ. Zalicza się do nich na przykład Human Rights Watch, Save the Children, Czerwony Krzyż. Dzięki temu możemy wyjaśniać na forum Narodów Zjednoczonych kwestie dotyczące polityki prorodzinnej.

Każda z wymienionych organizacji ma swój profil działania. Jaki on jest w przypadku IFFD?

Naszą specjalnością jest zapobieganie konfliktom i kryzysom, a nie interweniowanie w razie ich wystąpienia. Można to porównać do medycyny prewencyjnej, która obecnie mocno się rozwija. Niegdyś leczyło się chorych ludzi i bardzo często – za późno. Obecnie postęp medycyny prowadzi do tego, żeby zapobiegać chorobom, np. przez odpowiednie odżywianie i ćwiczenia, a nawet przewidzieć je, zanim się pojawią. Nasza metodologia jest skierowana do rodzin w zwyczajnej sytuacji, prawidłowo funkcjonujących, czyli do większości; i służy temu, aby rodzice jeszcze lepiej spełniali swoją rolę i by w miarę możliwości nie dochodziło do kryzysów. Nie zajmujemy się nadzwyczajnymi sytuacjami, gdyż nie wiemy, jak postępować w takich przypadkach.

Pandemia zmieniła życie rodzin niemal na całym świecie, nagle musiały spędzać ze sobą niemal całe dnie. Czy można już dostrzec, w jaki sposób covid wpłynął na sytuację rodzin i co może się zmienić w niedalekiej przyszłości?

Nikt nie był przygotowany na taki kryzys. Skutki pandemii dotknęły rodzin i – znowu – zwłaszcza matek. Rodzice musieli się tak zorganizować, aby wszyscy mogli być razem przez cały czas w domu: oni w pracy, a dzieci na lekcjach online. Ponadto trzeba było zapewnić opiekę osobom starszym, czasami bez możliwości widzenia się z nimi, oraz utrzymywać szersze relacje rodzinne.

Nie wiadomo, co się stanie po pandemii. Ale mamy już dowody, że w wielu zawodach pracę można wykonywać zdalnie dzięki nowym technologiom. Praca z domu i brak sztywnego grafiku są sposobem na uelastycznienie rynku pracy i ułatwieniem dla matek.

Potrzeba też, by ojcowie brali na siebie więcej obowiązków domowych, i to również częściowo stało się w czasie pandemii. W pewien sposób zostały złamane dwa tabu: pierwsze, że można pracować tylko z biura, i drugie, że ojcowie nie mogą poświęcać więcej czasu na sprawy domowe. Wyraźniej dostrzegliśmy także w czasie pandemii, że wiele starszych osób nie ma wsparcia. Więc wracamy do trzech wyzwań.

Kraje europejskie przyjmują różne strategie polityki prorodzinnej. Które rozwiązania są pana zdaniem najskuteczniejsze?

Polityka państwowa, prorodzinna jest jak lekarstwo, które generalnie przynosi pozytywne efekty, ale nie zawsze i nie dla każdego. I ma efekty uboczne. Nie istnieje, jak to się mówi po angielsku „silver bullet", czyli cudowny środek. W społeczeństwie generalnie możemy wyróżnić trzy typy rodzin. Są te funkcjonujące samodzielnie, niepotrzebujące wsparcia, a jedynie respektowania ich praw. Na przeciwnym biegunie sytuują się przypadki rodzin, w których państwo musi interweniować, a nawet ograniczyć czy odebrać prawa rodzicielskie. I te sytuacje są bardzo trudne, ponieważ państwo musi znaleźć sposób na zastąpienie rodziców, co nie jest łatwe, i kiedy to robi, zwykle nie działa to dobrze. Lepiej działają rodziny zastępcze. Ale pomiędzy tymi dwiema skrajnościami znajduje się większość, czyli rodziny, które generalnie radzą sobie, a potrzebują jedynie wsparcia. Chcą mieć dzieci i je wychowywać, ale bardzo często nie są w stanie same sobie poradzić, bo matka musi cały czas pracować. Statystycznie europejska rodzina ma jedno, dwoje dzieci, a mogłaby mieć dwoje, troje. We wszystkich krajach, w których przeprowadzano badania (OECD Family Database – red.), ludzie pragną mieć więcej dzieci, niż rzeczywiście mają (średnio osoby z krajów Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju chciałyby mieć 2,2–2,3 dziecka – red.).

W Polsce mamy dla rodzin m.in. program 500+.

Istnieje wiele możliwych ułatwień, np. pensja dla matki w okresie, gdy zajmuje się dzieckiem. Ważne, by posiadanie dzieci, które jest dobrem społecznym, nie było karane. Podam przykład: jeżeli w domu mieszkają dwie osoby, zużywają dajmy na to 20 m sześc. wody. Jeżeli w domu mieszka sześć osób, zużywają 60 m sześc. We wszystkich krajach, jeżeli zużywasz 60 zamiast 20, nie płacisz trzy razy tyle – płacisz więcej, ponieważ zakłada się, że zużywasz za dużo wody, i to jest „penalizowane". Inny przykład: jeżeli masz kilkoro dzieci, musisz kupić duży samochód. We wszystkich krajach duże samochody są opodatkowane jako towary luksusowe, bo zakłada się, że chcesz mieć auto bardziej luksusowe. W ten sposób karze się ludzi za posiadanie większej liczby dzieci.

Istnieją różne podejścia do roli państwa, także w dziedzinie polityki prorodzinnej. Niektóre kraje zupełnie nie ingerują w życie rodzin, inne próbują wszystko uregulować. Co najlepiej się sprawdza?

Na świecie istnieją różne systemy i tradycje. Przykładowo w Szwecji państwo reguluje prawie wszystko, a obywatel ma tylko słuchać. Jeżeli jesteś Szwedem, czekasz, aż państwo ci powie, kiedy masz szczepienie na koronawirusa. Z kolei w Stanach Zjednoczonych istnieje tradycja, że państwo się nie wtrąca do życia obywateli. Obecna globalizacja sprawia, że również wyzwania są globalne, a różnice między krajami coraz bardziej się rozmywają. W ramach Unii Europejskiej tak duże różnice są niekorzystne. Jeśli kobieta z Polski wyjedzie do Szwecji i tam zajdzie w ciążę, ma prawo do 18 miesięcy urlopu macierzyńskiego, a w Polsce jest to dużo mniej (20 tygodni – red.).

Pracuje pan także z polskimi rodzinami. Jak pan ocenia ich sytuację na tle innych krajów?

Ocena ogólna jest bardzo trudna. Polska ma wiele osobliwości. Myślę, że prawdziwym wyzwaniem jest to, że młodzież chce zmian, nowego społeczeństwa, a nie zgadza się na zachowywanie wszystkich dawnych tradycji. Trzeba się więc nauczyć, co jest ważne, a co nie, np. niekoniecznie należy zachować tradycyjny model rodziny, ale należy utrzymać samo znaczenie i rolę rodziny.

Im bardziej zmiany są zaawansowane społecznie, tzn. nie powodują polaryzacji, ale włączają szerokie grupy i są oparte na konsensusie, tym lepiej. Wiele na temat tego, jak nie postępować, możemy się nauczyć z przykładu Chin. Po wielu latach Chiny zorientowały się, że poprzez politykę jednego dziecka nie doceniły wystarczająco roli rodzin.

Tradycyjna rodzina ma dużą wartość.

Uważam, że nie można być nostalgicznym. Sytuacja w roku 2021 nie może być taka sama jak w roku 1980. Wiele spraw się zmieniło, przy tym wiele na lepsze. Oczywiście, problemy związane z życiem rodzinnym nie są przestarzałe, np. jeżeli mężczyzna opuści swoją rodzinę, nie będzie szczęśliwy. Rodzina wciąż odgrywa kluczową rolę i nie istnieje nic, co mogłoby ją zastąpić. 

Ignacio Socias – prawnik, wieloletni dyrektor ds. komunikacji i relacji międzynarodowych w International Federation for Family Development zrzeszającej 250 organizacji wspierających rodziny w 71 krajach; wcześniej dyrektor generalny organizacji The Family Watch

Plus Minus: Ośmioletnie dziecko prosi rodziców, żeby kupili mu telefon komórkowy. Nastolatek chce wyjść na nocną imprezę. Co ma zrobić rodzic?

Takie sytuacje nie mają jednego rozwiązania, zależą od wielu okoliczności. Trzeba przeanalizować sytuację, przedyskutować ją z innymi rodzicami i ustalić możliwe kryteria, które pomogą podjąć najwłaściwszą w konkretnym przypadku decyzję. W ten sposób postępujemy w czasie kursów dla rodziców.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy