Polskim akcentem na ostatniej studyjnej płycie Basi jest „Amelki śmiech", piosenka wykonana przez wokalistkę po polsku z pomocą chórku krewnych i przyjaciół. Nagranie powstało w Polsce.
– Jak się macie?! – krzyknął łamaną polszczyzną Jack White podczas festiwalu Open'er w Gdyni. I wskazując na Meg White, dodał: – Jestem Polakiem, a to jest moja starsza siostra!
Dziadkowie Jacka przybyli do Detroit z Krakowa. Mama, z domu Bandyk, wyszła za Szkota. Biało-czerwone barwy albumów White Stripes wyglądały wręcz obsesyjnie i tajemniczo, bo nie mówili o swoich polskich korzeniach w Ameryce. Jednak na gdyńskiej scenie biało-czerwone były wzmacniacze, gitary, perkusja, dywan, meksykański strój Jacka, a nawet paprocie!
Na koncert przyleciała też ich siwiuteńka mama. A na wzmacniaczu stały kupione w Polsce figurki świętych. Zrobiło się rodzinnie, zwłaszcza podczas urodzinowego „Sto lat" dla Jacka.
Na albumie „Icky Thump" doczekaliśmy się kolejnych poloników. Strona w książeczce ilustrowana zdjęciem kolumny Zygmunta w Warszawie podpisana jest cytatem z Jana Pawła II: „Pamiętajcie o tym, że jesteście Polakami i że w waszych sercach gra muzyka".
White Stripes stał się najważniejszym amerykańskim zespołem rocka garażowego. Zasłynął wybuchową mieszanką punku i rhythm and bluesa, a podbój świata w składzie ograniczonym do gitarzysty i perkusistki przypominał straceńczą ułańską szarżę pod Somosierrą. Przełom przyniósł czwarty „Elephant" z przebojem „Seven Nation Army".
To właśnie Jack White rozpoczął modę na gitarowo-perkusyjne duety, na której wypłynęło m.in. Black Keys. A gdy takie granie stało się modne, zaczął grać solo lub z tworzonymi spontanicznie zespołami – The Raconteurs i The Dead Weather.
Sława Jacka White'a dała się we znaki nawet Mickowi Jaggerowi i wielkim The Rolling Stones. Działo się to, gdy Stonesi zaczynali swoje opóźnione po wypadku Keitha Richardsa europejskie tournée na słynnym mediolańskim San Siro. Chcieli zatrzeć złe wrażenie i włoskimi wykonaniami nieśmiertelnych szlagierów przymilali się do mediolańczyków. Ci zaś, zamiast skandować imię boskiego Micka, wyrażali swój entuzjazm, intonując hymn stadionu, czyli refren piosenki „Seven Nation Army". Czyjej? Ano, White Stripes! Na koniec koncertu Stonesi zaprosili na scenę świeżo upieczonego złotego medalistę w piłkarskich mistrzostwach świata, Materrazziego, w nadziei, że zaśpiewa z nimi „Satisfaction". Ten zaś zaintonował „Seven Nation Army"! Na twarzy Jaggera widać było złość i koncert skończył się wcześniej, niżby mógł. Ale potem Mick zaprosił Jacka do udziału w nagraniu DVD „Shine A Light", który wyreżyserował Martin Scorsese.
Największy przebój White Stripes trafił do gier muzycznych, komputerowych i jest śpiewany przez piłkarskich kibiców na całym świecie, w tym Bayernu Monachium i AC Milan. W tym roku towarzyszył wychodzeniu zespołów na murawę stadionów Euro we Francji, a i każdej bramce.
Jack White mówił, że skomponował riff, poproszony o piosenkę do filmu o Jamesie Bondzie. Projekt upadł, ale potem producenci filmu o agencie 007 nie omieszkali skorzystać z talentu gitarzysty i tak powstała piosenka „Another Way To Die" zaśpiewana z Alicią Keys. Potem White wystąpił w dokumencie „Będzie głośniej" u boku największych wirtuozów Jimmy'ego Page'a, założyciela Led Zeppelin i The Edge, konstruktora sferycznego brzmienia U2.
White nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a i tak jego płyty debiutują na szczycie „Billboardu", sprzedając się w pierwszym tygodniu po premierze w nakładach 100–200 tysięcy egzemplarzy.
Ważniejsi od Mickiewicza
Polskie korzenie ma również podobno Axl Rose, który zasłynął rasistowskim okrzykiem „Nie zagram nigdy dla Polaków i Żydów". Polką była podobno babcia Axla. Dziadek Stevena Tylera był Polakiem noszącym nazwisko Czarnyszewicz i zmienił je po emigracji na Blancha. Richie Sambora, gitarzysta Bon Jovi, często wspominał polskich dziadków. Michael Anthony, znany z Van Halen i Chickenfoot, to Michael Anthony Sobolewski. Z kolei Clem Burke, perkusista Blondie, urodził się w New Jersey jako Clement Bożewski. John Curulewski zagrał na pierwszych albumach Styx. Karen Lee Orzołek zasłynęła jako wokalistka Yeah Yeah Yeahs. Urodziła się w Korei: jej mama była Koreanką, a ojciec Polakiem. Niedługo później rodzina przeprowadziła się do New Jersey.
Ale by nie zachłysnąć się cudzymi sukcesami, warto przypomnieć pewien cytat: „Geniusze! Do cholery z tymi geniuszami! Miałem ochotę powiedzieć zebranym: – cóż mnie obchodzi Mickiewicz? Wy jesteście dla mnie ważniejsi od Mickiewicza. (...) Gdybyście nawet byli narodem tak ubogim w wielkości, że największym artystą byłby Tetmajer lub Konopnicka, lecz gdybyście umieli o nich mówić ze swobodą ludzi duchowo wolnych, z umiarem i trzeźwością ludzi dojrzałych, gdyby słowa wasze obejmowały horyzont nie zaścianka, lecz świata... wówczas nawet Tetmajer stałby się wam tytułem do chwały. Ale tak jak rzeczy się mają, Szopen z Mickiewiczem służą wam tylko do uwypuklenia waszej małostkowości, gdyż wy z naiwnością dzieci potrząsacie przed nosem znudzonej zagranicy tymi polonezami po to jedynie, aby wzmocnić nadwątlone poczucie własnej wartości i dodać sobie znaczenia. Jesteście jak biedak, który chwali się, że jego babka miała folwark i bywała w Paryżu. Jesteście ubogimi krewnymi świata, którzy usiłują imponować sobie i innym".
To oczywiście fragment „Dzienników" Witolda Gombrowicza, który można przetłumaczyć na język przebojów pop następująco: „Róbmy swoje".
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95