Nigdy już nie wrócimy do świata sprzed pandemii" – oznajmił w wywiadzie dla TVN24 minister zdrowia Adam Niedzielski. „Część z nas już zawsze będzie używała maseczek i będzie trzymała dystans w obawie przed zakażeniem".
„Jeśli chcą mnie państwo zapytać, czy pokolenie dzisiejszych 50- i 40-latków będzie do końca swoich dni żyło w stanie zagrożenia epidemicznego, to odpowiedź brzmi: absolutnie tak" – dopowiedział.
Minister jako komentator
Wypowiedź ta jawi się jako gołosłowna. Nie mniej gołosłowna niż deklaracja matematyka Krzysztofa Szczawińskiego – lansowanego przez kręgi niechętne restrykcjom – że nie będzie już nawet żadnej czwartej fali, że pandemia zmierza właściwie do wygaśnięcia. Skąd Niedzielski wie swoje, a Szczawiński swoje? Przy czym inną odpowiedzialnością jest obciążony niezależny analityk, a inną minister.
W sieci posypały się przypomnienia hiszpanki, która zniknęła po zabraniu u schyłku pierwszej wojny światowej i krótko po niej milionów ofiar na paru kontynentach. Natychmiast pojawiły się spiskowe teorie, wedle których polski rząd, a może i inne, chce wytwarzać stan permanentnego zagrożenia po to, aby mieć stałą kontrolę nad obywatelami. Możliwe, że współczesna nauka już się domyśla, że Covid-19 na tyle różni się od wirusa hiszpanki, że zostanie z nami na zawsze – w takiej czy innej postaci. Ale zdaje się, że przesądzających dowodów nie ma. Na pewno zaś nie widać ich w słownej felietonistyce pana ministra. Czy powinien podsycać spiskowe klimaty?
W tym jest jednak coś gorszego. Minister nie może brać na siebie roli komentatora. Przecież wizja: „to będzie z nami już zawsze", działa demobilizująco. Zniechęca ludzi i do szczepień, i do stosowania się do restrykcji. Po co się starać, skoro za horyzontem nic dobrego nas nie czeka.