Nie, to nie był żart ani nie była to złośliwa wypowiedź jakiegoś – niewątpliwie prawicowego, bo tacy są najgorsi – krytyka Ojca Świętego, ale stanowisko przewodniczącego Papieskiej Akademii Nauk i Papieskiej Akademii Nauk Społecznych biskupa Marcela Sancheza Sorondo. Dlaczego tak zdaniem biskupa jest? Otóż, jak zapewnił hierarcha (ten sam, który powiedział, że komunistyczne i prześladujące chrześcijan Chiny najlepiej na świecie wypełniają katolicką naukę społeczną) Chiny, tak jak papież Franciszek, „respektują ludzką godność i dobro planety, wspierają globalną walkę ze zmianami klimatu".
Można oczywiście powiedzieć, że pożytecznych (a czasami zupełnie zwyczajnych) idiotów nigdzie, nawet w Watykanie, nie brakuje, że wielbiciele komunizmu niczego się nie uczą, i to nawet jeśli na co dzień noszą koloratki. Można by, ale problem jest głębszy, bo biskup Sorondo jest w istocie przedstawicielem oficjalnej linii Stolicy Apostolskiej, która robi wszystko, żeby w krótkim czasie „sprzedać" chińskich chrześcijan, przekonać ich, że wierność Rzymowi była naiwnością i głupotą, i od początku należało postępować pod dyktando Pekinu.
Przesada? Niestety nie. Otóż już zupełnie oficjalnie Watykan ogłosił, i to z wielkim entuzjazmem, że udało się doprowadzić do podpisania z Chinami porozumienia dotyczącego wyboru biskupów. Choć jego szczegóły są tajne, już teraz spotkało się ono z bardzo ostrą krytyką chińskich katolików. Kardynał Joseph Zen zwraca uwagę na to, że z komunikatu Watykanu nic nie wynika. Poza tym, że katolicy mają zaufać Stolicy Apostolskiej (a także władzom komunistycznym) i pokornie przyjąć, że porozumienie jest świetne i bezdyskusyjne.
Problem w tym, że chińskim katolikom dość trudno jest to uznać, bo w Państwie Środka wciąż trwają ich prześladowania. Kolejni duchowni są zamykani w więzieniach, kościoły i kaplice są burzone, a władze pracują nad prawem, które ma zakazać wspólnotom i Kościołom katechizować nieletnich. Trudno więc nie zadać pytania, co ma dać katolikom porozumienie, którego główną treścią jest akceptacja schizmatyckich, podlegających raczej partii niż Rzymowi biskupów katolickich. Ono jest opłacalne jedynie dla chińskich komunistów, a katolicy mogą na nim jedynie stracić. I chyba nawet watykańscy dyplomaci mają tego świadomość, bo trzymają treść porozumienia pod kluczem i robią wszystko, by przynajmniej na razie nie ujawniać jego treści.
Biada jednak temu, kto powiedziałby to głośno. Taki ktoś zostanie natychmiast oskarżony o to, że nie chce dialogu, nie rozumie potrzeby chwili, a do tego zapewne jest przeciwko papieżowi Franciszkowi. Dokładnie tak mówi o krytykach porozumienia cytowany już biskup Sorondo. Jego zdaniem przeciwnicy są „bardzo jednoznaczni w oporze, ale znajdują się w mniejszości". „To krzykliwa mniejszość, ale mniejszość" – zapewnia biskup. „To są ludzie, którzy uwielbiają tworzyć problemy" – zaznacza Sorondo. A jego wypowiedź, choć radykalna, znajduje potwierdzenie w decyzjach i pomysłach Stolicy Apostolskiej, która najwyraźniej uznała, że ustępstwa wobec Chin i zdradzenie interesów chińskich katolików wiernych Rzymowi to najlepsza droga dla Kościoła.