Autor nosił w sobie pomysł przeszło ćwierć wieku. Początkowo myślał o komiksowym kostiumie dla tej – tak obecnie popularnej – alternatywnej wersji naszej historii najnowszej. Potem scenopisem usiłował zainteresować kinematografię. Koniec końców nadał konceptowi formę powieściową. I był to trafny wybór, bo ponad 500 stron czytelnik pochłania łapczywie, w czym wydatnie pomagają potoczyste dialogi, plastyczne opisy, umiejętnie dozowany żart i wszechobecna ironia.
Wartka fabuła dowodzi z jednej strony niebagatelnej wyobraźni literackiej i potężnej siły kreacji, z drugiej zaś utwierdza w przekonaniu o erudycji i rozległych horyzontach prozaika. O ile bowiem intryga opiera się na okultyzmie i chiromancji – leitmotiwem jest swoista rywalizacja najsłynniejszego polskiego jasnowidza inżyniera Stefana Ossowieckiego (z którego usług korzystał sam marszałek Józef Piłsudski) oraz jego hitlerowskiego odpowiednika Karla Wiliguta (wróżbity Heinricha Himmlera) – o tyle uwikłane w nią są osoby z krwi i kości. Skądinąd nie tylko Polacy. Parowski obficie czerpał z przeszłości, wybierając z reguły osoby mu z rozmaitych przyczyn bliskie, takie jak: Karol Irzykowski, Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Witkacy, Stanisław Dygat, Maksymilian Kolbe, Eugeniusz Lokajski, Alfred Hitchcock, George Orwell, Albert Camus, Ernst Jünger, Curzio Malaparte...
Summa summarum obcujemy z 74 autentycznymi postaciami (ich lapidarne biogramy i kolosalna bibliografia dopełniają powieść, więc chociaż to science fiction, to z pokaźnym pierwiastkiem dydaktycznym) trafiającymi do Warszawy AD 1940 – pieczołowicie odtworzonej piórem Parowskiego dającego się poznać jako wnikliwy varsavianista – która kilka miesięcy po wygranej wojnie gości światową elitę intelektualną przybyłą na kongres poświęcony kresowi dwu zbrodniczych totalitaryzmów – spod znaku swastyki oraz sierpa i młota.
Zaryzykowałbym tezę, że powieść powstała z potrzeby serca. Pisarz pragnął unaocznić czytelnikom, co tak naprawdę utraciliśmy w 1939 roku, i przynajmniej na moment dać im poczucie zwycięstwa. Przypuszczam, że scena ukazująca naszych kawalerzystów pocieszających strąconych lotników Luftwaffe zdobędzie dużą popularność. Chociaż, jak się zdaje, wojna stanowiła dla Parowskiego jedynie pretekst do precyzyjnego skonstruowania epickiej opowieści o raju cudownie nieutraconym raz na zawsze.
[i]Maciej Parowski „Burza. Ucieczka z Warszawy ’40”. Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2009[/i]