Ale to jedno z nielicznych podobieństw. „Kiedy zaczynaliśmy, nie istniał rynek na coś takiego jak red bull. Stworzyliśmy go” – mówił Mateschitz w jednym z wywiadów. Jobs nigdy by tak nie powiedział. Choćby nawet była to prawda.
Na napoje energetyczne Mateschitz natknął się w Tajlandii na początku lat 80., gdy pracował dla niemieckiego producenta pasty do zębów. Jednym z popularnych tam produktów był napój Krating Daeng (po angielsku Red Water Buffalo, czyli prawie to samo co Red Bull). Jego właścicielem i twórcą był Chaleo Yoovidya, którego firma farmaceutyczna miała też licencję na niemiecką pastę. Panowie dogadali się i założyli spółkę.
Zanim jednak pierwszy red bull ujrzał światło dzienne, minęło sporo czasu. Mateschitz długo się do tego przygotowywał. Przez trzy lata analizował rynek, zmieniał formułę napoju, wymyślał strategię rynkową i opakowania. W 1987 r. red bull pojawił się na półkach austriackich sklepów. Od 1992 r. rozpoczął ekspansję zagraniczną, której szczytowym punktem było wejście do USA w 1997 r. Ale prawdziwa kariera red bulla zaczęła się dopiero w pierwszej dekadzie XXI wieku.
Mateschitz, podobnie jak Jobs, wymyślił nie tyle sam produkt (bo nie był on nowy), ile całą kulturę red bulla. W efekcie mamy napój dla aktywnych, przełamujących schematy buntowników, którzy zwykle biorą sprawy w swoje ręce. To przekaz nie tylko znanych na całym świecie kampanii reklamowych, ale tego, co firma z chęcią sponsoruje – sportów ekstremalnych, dziwacznych konkursów polegających na biciu jeszcze bardziej dziwacznych rekordów czy budowie wszystkiego, co pływa lub lata.
– Wizerunek red bulla zdecydowanie nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek innym produktem żywnościowym. Kojarzy się luksusowo i lajfstajlowo – mówi z dumą sam Mateschitz.
Marketing pochłania 30 proc. przychodów spółki. Ale opłaciło się: zarówno Yoovidya, jak i Mateschitz są dziś miliarderami – najbogatszymi ludźmi w swoich krajach. A Mateschitz nie ukrywa, że robi to, co robi, głównie dla pieniędzy. Dzięki nim ma na przykład kolekcję 16 unikatowych samolotów.
Czy Mateschitz jest innowatorem?
W dzisiejszych czasach marketing to klucz do portfeli klientów. A ten, kto potrafi je masowo otworzyć, jest biznesowym geniuszem.
[srodtytul]Wizjoner[/srodtytul]
Craig Venter nie jest miliarderem. I mimo 63 lat na karku nie udało mu się ani zbudować wielkiej, innowacyjnej firmy, ani zmienić świata. Ale z pewnością jest pierwszym z żyjących, który ma szansę to osiągnąć. Za życia lub nawet po śmierci. „Albo jest jednym z najbardziej elektryzujących naukowców swojej epoki, albo jednym z najbardziej szalonych” – napisał o nim „Washington Post”.
To jego Institute for Genomic Research opublikował w 1995 r. jako pierwszy w historii cały materiał genetyczny bakterii, a jego Celera Genomics ścigała się z amerykańskim, rządowym Narodowym Instytutem Zdrowia, kto pierwszy rozszyfruje mapę ludzkiego genomu. Udało się to dopiero wspólnymi siłami – w czerwcu 2000 r. Na tym Venter nie poprzestał – po kilku latach naukowcy pod jego kierownictwem stworzyli pierwsze sztuczne życie na Ziemi – wszczepiając komórce opracowane przez siebie DNA.
Obecnie Venter mierzy się z problemem naukowym o znacznie większym znaczeniu ekonomicznym – paliwem z dwutlenku węgla. Naukowcy z jego kolejnej firmy Synthetic Genomics starają się przyspieszyć działanie natury. Pracują nad algami, które przetwarzałyby pod wpływem światła słonecznego pobierany z powietrza dwutlenek węgla w węglowodory. I to takie, które bez zbyt skomplikowanej rafinacji można byłoby od razu wlewać do baku samochodu. „W optymistycznym wariancie zajmie mniej niż dekadę, zanim zatankujemy paliwo z CO2” – mówił w styczniowym wywiadzie dla „The Wall
Street Journal”. Problemem nie jest zmuszenie alg do produkcji węglowodorów, ale sprawienie, by mogło się to odbywać na skalę przemysłową.
Innymi słowy, Venter chce rozwiązać dwa wielkie problemy ludzkości za jednym zamachem – zanieczyszczenie powietrza i ubywanie paliw kopalnych.
Geniusz i wizjoner – na pewno. Do tego też sprawny sprzedawca. Od 20 lat przekonuje inwestorów, że warto zainwestować miliardy dolarów w badania, które na pierwszy rzut oka wydają się niemożliwe do wykonania. Venterowi nie tylko udaje się zdobyć pieniądze, ale i spełnić obietnice.
Benzyna z CO2 tak zainteresowała jeden z największych koncernów paliwowych świata ExxonMobil, że postanowił zainwestować w nawiedzonego naukowca 900 mln dol.
– Jeśli uda nam się osiągnąć to, co zamierzamy, stworzymy alternatywę dla ropy, która w efekcie obniży jej cenę – podkreśla Venter.
W świecie nauki uchodzi za kontrowersyjnego. „Dzięki temu, co wymyśla Venter, można stworzyć niemal wszystko. Od nowych leków po broń biologiczną. (…) To powinien być dla wszystkich dzwonek ostrzegawczy” – mówił „Guardianowi” Pat Mooney, dyrektor organizacji bioetycznej ETC Group.
Na tle innych agresywnych biznesmenów Venter jest barankiem. – Umiejętność tworzenia kodu genetycznego to coś, co będzie miało wpływ na każde ludzkie przedsięwzięcie. Czy to będą nowe szczepionki, czy leki, czy zupełnie nowy rodzaj jedzenia – zachwala. Jego wizje na razie doskonale się sprzedają. Podobnie jak Jobsa, Muska, Mateschitza czy twórców Google’a: duetu Sergey Brin i Larry Page.
Ale nic nie trwa wiecznie.
– Wielkie firmy rodziły się zawsze dzięki unikalnym innowacjom. Gdy jednak rozrastały się do pewnego poziomu, traciły gdzieś tego ducha – mówi Marek Staniszewski.
– Innowacja organizacyjna staje się coraz większym wyzwaniem. Czy da się stworzyć globalną firmę, która jednocześnie nie będzie miała przerośniętego systemu zarządzania? – wątpi prof. Filipiak. Apple zatrudnia 25 tys. ludzi na całym świecie. 10 tys. z nich to sprzedawcy. Trudno motywować ludzi, z których większości nawet się nie widziała. – Moim zadaniem jest praca najwyżej z setką” – mówił „Fortune” Jobs. Pozostaje pytanie, kto zastąpi przerośnięte gwiazdy mijającej dekady.
[ramka]Hubert Salik jest z wykształcenia ekonomistą. Obecnie zastępca szefa działu ekonomicznego „Rzeczpospolitej". Wcześniej był m.in. szefem działu gospodarczego „Dziennika” oraz działu naukowego tygodnika „Ozon”, dziennikarzem „Gazety Wyborczej” i „Business Week Polska”. [/ramka]