Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Aktualizacja: 21.11.2007 19:46 Publikacja: 17.11.2007 01:11
Foto: Fotorzepa, Marcin Łobaczewski Mar Marcin Łobaczewski
Rz: Właśnie ukazał się pana album „River: the Joni Letters” z interpretacjami piosenek Joni Mitchell. W jednym utworze śpiewa ona sama. Jak udało się panu namówić ją do przerwania milczenia po kilku latach nieobecności na scenie?
To nie było aż takie trudne. Przyjaźnimy się z Joni od wielu lat. Pierwszy raz spotkaliśmy się przy nagrywaniu jej albumu „Mingus”. Była wtedy bardzo popularną wykonawczynią muzyki folkowej. W tym czasie w jej zespole grał już basista z grupy Weather Report Jaco Pastorius. Pewnego wieczoru zadzwonił do mnie i opowiedział o tym projekcie. „Właśnie jesteśmy w studiu, jest tu Wayne Shorter i brakuje nam tylko ciebie” – powiedział. Byłem tak zaskoczony, że Joni Mitchell nagrywa płytę poświęconą Charliemu Mingusowi, że z ciekawości pojechałem. Poza tym, jeśli Wayne przyjął zaproszenie, nie mogło mnie tam nie być. Wiedziałem, że jeśli w studiu zejdą się Jaco i Wayne, to musi się wydarzyć coś wyjątkowego. Pamiętam, że Joni dała nam całkowitą swobodę interpretacji. Ona sama dostosowała się do improwizowanego charakteru nagrania. Nie spodziewałem się tego po niej.
Polityka nad Sekwaną to dziś pole eksperymentów, w tym wciągania do władzy partii dotąd izolowanych. Efekt – woj...
W dzisiejszym odcinku podcastu „Posłuchaj Plus Minus” Daria Chibner rozmawia z Konstantym Pilawą z Klubu Jagiell...
Urzeka mnie głębia głosu Dave’a Gahana z zespołu Depeche Mode oraz ładunek emocjonalny ukryty między jego słowam...
„28 lat później” to zwieńczenie trylogii grozy, a zarazem początek nowej serii o wirusie agresji. A przy okazji...
„Sama w Tokio” Marie Machytkovej to książka, która jest podróżą. Wciągającym odkrywaniem świata bohaterki, ale i...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas