Tyle że w sensie ścisłym wzór ten realizować mogli głównie mnisi czy mniszki. A co ze zwykłymi kobietami: żonami, a nie tylko matkami?
Pozostawał ideałem, do którego można dążyć. Ale – w przypadku życia żon, zwyczajnych kobiet – istotne było także podejrzenie, jakie zrodziło „dziewicze”, nietypowe poczęcie, jakie spotkało Maryję w oczach Józefa czy w ogóle wspólnoty. Dziewicze poczęcie naraziło przecież Maryję na podejrzenie zdrady, nieprawości pochodzenia jej dziecka. Mówią o tym apokryfy, w których znajdujemy niezwykle szczegółowo opisane podejrzenia i wątpliwości Józefa. I te podejrzenia, a dokładniej wynikające z nich niezasłużone cierpienie rodziły poczucie solidarności z Maryją, wspólnoty losu. Kobieta jest bowiem także często narażona na tego typu podejrzenie, na wątpliwości męża, a odkrycie się w historii Maryi dawało siłę i nadawało sens niesłusznym niekiedy oskarżeniom. Maryja stała się dla wszystkich tych kobiet ideową, duchową osłoną, sojuszniczką w ich sytuacji.
A czy można powiedzieć, że to rozpoznawanie się kobiet w losie Maryi, dziewicy i matki – dobiegło już końca w naszej cywilizacji?
Nie sądzę. Ono się oczywiście zmieniało. W średniowieczu szczególnie ważne było dziewictwo, związany z tym jest tak mocno obecny wówczas ideał wynoszonych na ołtarze dziewic. Barok także je dowartościowuje, ale staje się ono wówczas mniej konkretne, a bardziej duchowe. Nowoczesność jednak także nie rezygnuje w dziewictwa, które zostaje wzorem. Co ciekawe jednak na przełomie XIX i XX wieku nawet w ludowej pobożności maryjnej dokonuje się ciekawe przesunięcie – od akcentowania dziewictwa ku akcentowaniu macierzyństwa Maryi. Wielkie objawienia maryjne w tamtych czasach ofiarowane są dzieciom i coraz częściej pojawia się w nich Maryja jako matka, która otula dzieci i całą ludzkość swoim płaszczem i wzywa do nawrócenia, gwarantując swoją opiekę. Macierzyństwo zastępuje więc, a może tylko odsuwa dziewictwo.
Dlaczego?
Mam wrażenie, że związane to jest z wielkimi kataklizmami XX wieku. Ludzie doznający ogromnych cierpień związanych z wielkimi wojnami czy rewolucjami potrzebują opieki. A tę zapewnić może matka.
A co z postnowoczesnością, tak często dystansującą się od tradycyjnych form pobożności? Czy dla niej, dla nas jej dzieci, maryjność pozostaje istotnym punktem odniesienia?
W pewnym sensie nasze czasy sprawiły, że w świecie religijności chrześcijańskiej, a może raczej postchrześcijańskiej Maryja zyskała konkurentkę czy może dopełnienie. Jest nią Maria Magdalena. Katolicyzm feministyczny, postmodernizujący odkrywa tę ostatnią jako nowy wzór kobiecości. Dwa tysiące lat chrześcijaństwa doprowadziło do nadmiernej stereotypizacji przedstawienia Maryi, która staje się wyłącznie dziewicą i bolesną matką. I obecnie w tę szczelinę między wzorem dziewicy a matki wchodzi kobieta samodzielna, prawdopodobnie wdowa, utrzymująca się ze swoich własnych środków. Jednym słowem wchodzi kobieta nowoczesna, taka jak współczesne nam kobiety.
Czy współczesny człowiek, filozof, taki jak pan profesor, może wierzyć w doktrynę o tym, że Maryja była zawsze dziewicą?
Rozumiem historyczną potrzebę tego obrazu, akceptuje jego kształtowanie się, ale muszę przyznać, że nie są to dla mnie kwestie ważne. Dla mnie o wiele istotniejsza jest świętość, pełnia człowieczeństwa Jezusa Chrystusa. Nie jest natomiast istotne, czy rodzi się on z dziewicy. Mam nawet wrażenie, że cała ta mistyczna otoczka przesłania prawdę o życiu Jezusa, Jego czynach, ich sensie moralnym.