Tabu łamane na siłę

Pod pretekstem liczenia gejów i lesbijek w literaturze polskiej tropi się każde odstępstwo od wydumanego wzorca postępu

Publikacja: 24.05.2008 03:02

Tabu łamane na siłę

Foto: Rzeczpospolita

Środowisko „Krytyki Politycznej” znane jest z mistrzowskiej autopromocji swoich kolejnych publikacji. Ale nawet na tym tle „Homobiografie” Krzysztofa Tomasika lansowane są jako rzecz o szczególnej doniosłości. Książka miała promocje w wielu miastach Polski, prezentacje w mediach i entuzjastyczne recenzje takich tuzów nowej lewicy, jak Kinga Dunin. Istotnie, to jeden z pierwszych przykładów wprowadzania na polski rynek krytyki literackiej spod znaku gender studies. Autorzy tego nurtu dokonują rewizji historii literatury pod kątem uciśnionych mniejszości. W imię pogłębiania tożsamości afroamerykańskiej, feministycznej czy homoseksualnej pod lupę bierze się literaturę i historię sztuki.

Tym tropem idzie też Krzysztof Tomasik. W jego pracy można więc znaleźć wszystkie cechy tego gatunku. Konserwatystę skłaniają one z kolei do zadawania pytań o słabości i pułapki takiego sposobu uprawiania krytyki literackiej.

Idee swojej książki wykłada Tomasik we wprowadzającym rozdziale o znaczącym tytule „Hipokryzja szacunku”. Autor wskazuje, że biografie wielu polskich pisarzy, którzy byli homoseksualistami, „są zawsze przycięte do odpowiedniego wzoru albo jeśli przyciąć się nie da – całkowicie przemilczane”. Tomasik wykpiwa – jak pisze – zgrabną formułę „szacunku dla prywatności, która służy do tabuizowania niewygodnych tematów”.

Dalej wyjaśnia, dlaczego uważa, że homoseksualne życie pisarzy trzeba badać i nagłaśniać. Jak postuluje, zmieniłoby to postrzeganie kwestii homoseksualizmu w przestrzeni publicznej. To szczere wyznanie skupia jak w soczewce wątpliwości, jakie budzi liczenie osób z homoseksualnymi epizodami w życiu. Oto bowiem badanie i pisanie o uczuciach z zachowań z najbardziej intymnej sfery człowieka – służyć ma jako sztandar walki ruchu gejowskiego.

A jego niepokojącą cechą jest instrumentalne traktowanie i upolitycznianie zachowań seksualnych.

Tomasik bywa surowym sędzią, który rozlicza homoseksualistów z tego, czy byli też szermierzami rewolucji obyczajowej w skali całego społeczeństwa, głosili pochwały dla postępowych ruchów lewicy. Jeśli 100 czy 50 lat temu nie upubliczniali swoich zachowań i nie rzucali wyzwania tradycyjnej obyczajowości, otrzymują oni od mentora Tomasika krytyczne noty. Krótko mówiąc – albo pasują do schematu upolitycznionego geja z naszej epoki, albo zyskują opinie tchórzy lub postaci dwulicowych.

Oto Jan Lechoń – homoseksualista, ale i zdecydowany antykomunista, po wojnie na emigracji w Nowym Jorku – zdumiewa Tomasika jako pisarz, który w 1949 roku nazwał Amerykę „rajem na ziemi”. Tomasik przywdziewa togę oskarżyciela i przypomina czytelnikom, że Lechoń wyraził taką opinię w „wyjątkowo restrykcyjnym okresie Ameryki z przełomu lat 40. i 50., gdy zaczynał się czas maccartyzmu” i cztery miesiące przed wykonaniem wyroku śmierci na małżeństwie Rosenbergów. Młody czytelnik nieznający historii nie dowie się od Tomasika, że Rosenbergowie byli szpiegami KGB i przekazali Sowietom tajemnice bomby atomowej.

Lechoń w opinii Tomasika krytykowany jest za antyfeminizm i brak współczucia dla prześladowanych wtedy w USA komunistów. Emigracyjny pisarz irytuje najwyraźniej nie tylko Tomasika, ale i całe środowisko „Krytyki Politycznej”. W specjalnym quizie na internetowej stronie „Krytyki” specjalne nagrody czekają na tych czytelników, którzy odgadną, że Jerzy Andrzejewski, ironizujący na temat religijnych akcentów, właśnie Lechonia wykpił w końcu 1957 roku, nazywając go, za Iwaszkiewiczem, „ciotką boską częstochowską”.

Jak się więc okazuje, określenie „ciotka” na homoseksualistę, które w innym kontekście wywołałoby oburzenie, tu uważane jest za słuszną karę dla tych, którzy – jak każdy postępowy gej – nie traktują religii jako przedmiotu kpin. Autorów quizu nie razi też kontekst sytuacji. Oto Andrzejewski, pisarz, który wówczas całkiem niedawno opuścił PRL-owską cieplarnię dla partyjnych literatów, nie miał skrupułów, aby wykpić żyjącego w ubóstwie wrażliwego emigranta, który rok wcześniej popełnił samobójstwo skokiem z nowojorskiego okna.

Dla odmiany Jarosław Iwaszkiewicz w opisie Tomasika to raczej homoseksualista zajęty tworzeniem niż wszechmocny i cyniczny treser polskiego światka literackiego z nadania rządców PRL.

Cytuje nawet – jak się wydaje ze współczuciem – samoużalający się tekst Iwaszkiewicza z jego dzienników z września 1968 roku: „Dziwi mnie bardzo rzecz jedna – staranna praca wszystkich dookoła, aby mi stworzyć jak najgorszą reputację. Znam dziesiątki ludzi, którzy prowadzili się i prowadzą tysiąc razy gorzej ode mnie, choć i to nie zasługuje na takie potępienie. Dlaczego mówi się o mnie tak i tyle?”.

Tomasik znów nie tłumaczy słabo znającemu historię PRL czytelnikowi. Zdumienie Iwaszkiewicza jest groteskowe, jeśli pamięta się, że w tym samym 1968 roku doszło za prezesury „Iwachy” w Związku Literatów Polskich do spacyfikowania tego środowiska. Że raptem pół roku wcześniej pobito Stefana Kisielewskiego po wystąpieniu na forum warszawskiego ZLP.

Ale wróćmy do Tomasika – surowego recenzenta homoseksualistów niewiernych wobec wymogu bycia – jak Iwaszkiewicz – po stronie obozu postępu. Oto casus Pawła Hertza. Autor „Homobiografii” nie może nadziwić się jego konserwatywnej postawie.

Co więcej, zdumiewają go wyrazy szacunku, z jakim spotkało się to u Cezarego Michalskiego w wywiadzie dla „Krytyki Politycznej”. Przypomnijmy, że Michalski wskazywał wtedy: „Ograniczenie [pomiędzy większością a mniejszościami] powinno być wzajemne. Tak jak w przypadku Pawła Hertza, który był Żydem i homoseksualistą, a uważał, że wobec wyborów większości powinien zachować pewien rodzaj lojalności. Oczywiście to powinno także wymuszać liberalne samoograniczenia na większości”. Tomasik nie ukrywa, że śmieszy go i drażni staroświeckie rozumowanie Michalskiego. Dlatego wyszydza postawę intelektualną Hertza – ogłaszając ex katedra, że „przypadek Hertza to raczej przykład bezustannego samoograniczania się bez domagania się czegoś w zamian”.

Tomasik wszystko wie. Wszystko umie wyjaśnić i zdefiniować. Bezbłędnie rozpoznaje, kto mógł być czyim partnerem łóżkowym. Skoro Hertz powiesił w swoim mieszkaniu obok zdjęcia prymasa Wyszyńskiego i papieży fotografię swojego przyjaciela Władysława Prandoty, to w opinii Tomasika musi to znaczyć, że był on jego kochankiem.

Może był bliskim przyjacielem, a może homoseksualną miłością. Nie wiem i nie mam ochoty rozstrzygać. Takich oporów nie ma jednak autor ze środowiska, które przy innych okazjach unosi się oburzeniem, że ktoś chce ludziom zaglądać pod kołdrę.

No właśnie – czemu nie powłazić z buciorami w życie Marii Konopnickiej, która – w opinii autora „Homobiografii”, mieszkając przez wiele lat razem z Marią Dulębianką – musiała być homoseksualistką. Teza, że były po prostu przyjaciółkami, zostaje odrzucona jako nieprawdopodobieństwo. A czemu nie opisać Marii Rodziewiczówny jako „samca” w lesbijskim związku z Heleną Weychert? Dowody? Ot choćby taki, że Rodziewiczówna, zarządzając majątkiem na Kresach, nosiła bryczesy i męskie marynarki.

Autor nie wyjaśnia, jak miała się ubierać spadkobierczyni majątku walcząca o przetrwanie gospodarstwa w czasach, gdy za patriotyczny obowiązek uznawano ratowanie polskiej kresowej własności przed carskim wykupem. Przecież w latach, gdy często brakło mężczyzn wywożonych na Sybir, kobieta-zarządca majątku musiała wzbudzać respekt u chłopów. A w czym miała doglądać folwark? W krynolinach i w kapeluszu z piórami?

Co się zaś tyczy wspomnianej już Dulębianki – walczący z przemilczeniami Tomasik opisuje ją jako awangardową malarkę i feministkę, ale w sprawie jej śmierci informuje jedynie enigmatycznie, że zmarła w 1919 roku na tyfus plamisty, którym zaraziła się od polskich jeńców. Dodaje potem, że została pochowana na lwowskim Cmentarzu Orląt. Tu znów trzeba przerwać lekturę „Homobiografii”, by zajrzeć do encyklopedii i dowiedzieć się, że Dulębianka walczyła w listopadzie 1918 roku w obronie Lwowa przed Ukraińcami, a potem zachwyciła lwowian niebezpieczną wyprawą konno, zimą 1919 roku, na zaplecze ukraińskich wojsk, gdzie ratowała polskich jeńców od zagłady w niewoli.

Jedno tabu obalamy, ale inne wprowadzamy? Dulębianka jako lwowskie orlę nie pasuje do wizerunku postępowej lesbijki?

Owszem, pisarze zmagający się z homoseksualizmem bywali przez stulecia obiektem okrucieństwa ludzi odrzucających związki osób tej samej płci. Ale też często byli z tego rozgrzeszani, jeśli zachwycali „tradycyjny świat” swoim talentem czy patriotyczną postawą. A często też szanowano ich homoobyczajowość z racji niechęci do wnikania w ich życie intymne. Zakłamanie? A może zrozumienie, że ludzie rzadko podlegają jakiemuś jednemu schematowi.

Za to w świecie Tomasika ich poplątane często relacje między patriotyzmem, religijnością i skłonnościami seksualnymi trafiają pod okrutny trybunał. Surowy sędzia Tomasik – pod sztandarem pochwały różnorodności – wyszydzi każde odstępstwo od wydumanego wzorca geja – wojownika o zwycięstwo obyczajowej rewolucji. Żadnemu homoseksualiście nie życzę trafienia pod taki ideologiczny rentgen.

Krzysztof Tomasik, Homobiografie, Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2008

Środowisko „Krytyki Politycznej” znane jest z mistrzowskiej autopromocji swoich kolejnych publikacji. Ale nawet na tym tle „Homobiografie” Krzysztofa Tomasika lansowane są jako rzecz o szczególnej doniosłości. Książka miała promocje w wielu miastach Polski, prezentacje w mediach i entuzjastyczne recenzje takich tuzów nowej lewicy, jak Kinga Dunin. Istotnie, to jeden z pierwszych przykładów wprowadzania na polski rynek krytyki literackiej spod znaku gender studies. Autorzy tego nurtu dokonują rewizji historii literatury pod kątem uciśnionych mniejszości. W imię pogłębiania tożsamości afroamerykańskiej, feministycznej czy homoseksualnej pod lupę bierze się literaturę i historię sztuki.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy