– Są sytuacje, w których okazuje się, że kobiety są twardsze niż mężczyźni, żarliwe, a w środku jak skala – twierdzi Wyszkowski, choć ta pochwała innej płci przychodzi mu z trudem.
– Dla mnie cudem galilejskim był Sierpień ’80 – mówi w różnych wypowiedziach Walentynowicz. Według tej metafory robotnicy nieskłonni wcześniej do walki o coś więcej niż wyższe zarobki zmienili się w rzeszę walczących o robotniczy honor i sprawiedliwość. Pytanie tylko, kto tej przemiany wody w wino dokonał?
Zdaniem uczestniczących w strajku ludzi ze środowiska KOR Walentynowicz nabrała wówczas przekonania, że to ona była „Chrystusem”.
– Ona wtedy poleciała za wysoko – ocenia jeden z nich.
To jednak nie Walentynowicz, tylko Wałęsa stał się znany na świecie jako przywódca robotniczej rewolucji. Jego twarz w tamtym czasie pojawiła się na okładkach światowej prasy. Walentynowicz też się znalazła na okładce jednego z niemieckich tygodników, ale z podpisem „anonimowa robotnica ze stoczni”.
Od strajku konflikt między Walentynowicz i Wałęsą tylko narastał. Gdy Antoni Mężydło, młody działacz WZZ, wrócił na początku 1981 roku z wojska, przeraził się skalą konfliktu w Międzyzakładowym Komitecie Związkowym. Zaproponował Andrzejowi Gwieździe, że zorganizuje im terapię grupową, którą miał poprowadzić profesor psychologii z KUL. – Gwiazda odmówił, przekonując mnie, że na takie rzeczy nie ma czasu – opowiada Mężydło.
A zaczęło się od 100 tys. złotych, które Walentynowicz pożyczyła Wałęsie ze związkowej kasy w pierwszych dniach strajku. Nie oddał ich, co ona mu ciągle wypominała. Wreszcie sprawę rozstrzygnął związkowy sąd koleżeński pod przewodnictwem Anny Kurskiej, nakazując Wałęsie zwrot pożyczki.
Na początku września Walentynowicz przystąpiła do boju o to, by Wałęsa nie został przywódcą. Miała swojego kandydata – Jacka Kuronia. Obalenie Wałęsy miało nastąpić pod hasłem, że agent SB nie może być przywódcą „Solidarności”. (Na jednym ze spotkań WZZ, jeszcze w latach 70. Wałęsa miał się przyznać do współpracy, dziś to dementuje). Środowisko KOR widziało natomiast na tym stanowisku Gwiazdę. Ze starań Walentynowicz jednak nic nie wyszło. A ludzie KOR po kilku miesiącach zaczęli już Wałęsę wspierać.
Do stanu wojennego Wałęsa i Walentynowicz zaciekle ze sobą walczyli. Ona krzyczała do niego, że zachowuje się jak rozwydrzony bachor, a a on wykrzykiwał, że jest bezczelna. I jest to jeden z bardziej eleganckich przykładów wymiany zdań. Walka odbywała się nie tylko na słowa. – Wałęsa robił wszystko, by ona nie istniała – twierdzi Lityński. Przekonywał, że „nie może być dwóch słońc”. Doprowadził do tego, że stoczniowcy cofnęli jej mandat delegata na zjazd. Walentynowicz bardzo to przeżyła, przecież niedawno jeszcze ci sami stoczniowcy nosili ją na rękach.
Równie silnie przeżyła zapewne swą porażkę kilkanaście lat później. W 1993 roku osoby związane kiedyś z WZZ utworzyły regionalną listę w wyborach do Sejmu. Cała lista dostała tylko 6 tys. głosów, a sama Walentynowicz 1,5 tys. Gwiazda otrzymał śladowe poparcie.
Walentynowicz, Gwiazdowie, Wyszkowski znaleźli się na marginesie. Od tego czasu ich głos praktycznie się nie przebijał do opinii publicznej. Nawet list otwarty, który wystosowała Walentynowicz, gdy Wałęsa ubiegał się o prezydencką reelekcję, nie został specjalne dostrzeżony, choć był bardzo mocny. Wśród 17 pytań, jakie mu publicznie zadała, było i takie: „Czy SB szantażowała cię ujawnieniem wszczętych postępowań karnych o kradzieże przed sądem dla nieletnich i sądem rejonowym, wymuszając pełną współpracę?”.
W ostatnich miesiącach o Walentynowicz i jej kolegach z WZZ zrobiło się bardzo głośno. Co takiego się stało? Celiński ma prostą odpowiedź: – Dostarczono paliwa i tlenu, po to przecież stworzono IPN, i to przy poparciu polityków PO, którzy teraz wydają się być bardzo zaskoczeni tym wybuchem.
Wersję Celińskiego częściowo potwierdza Wyszkowski: – Powoli zaczęliśmy dostawać materiały z IPN, szczególnie po zmianie prezesa tej instytucji.Prof. Jadwiga Staniszkis uważa, że nie mamy rzetelnej historii końca komunizmu.
– Dobrze się dzieje, że różne fakty są teraz ujawnione, choć drażnią mnie ataki ad personam, warto byłoby analizować historie w kontekście geopolitycznym.
Staniszkis nie zgadza się jednak ze stwierdzeniem, że Walentynowicz przez ostatnie lata nie istniała w odbiorze publicznym. – Pracowicie jeździła po kraju, organizując seminaria pod hasłem „W trosce o Dom Ojczysty”, odwiedzała strajkujących, gdy pojawiało się jakieś ognisko protestu, a swoje analizy przesyłała Janowi Pawłowi II.
W opinii profesor Staniszkis to, co robiła Walentynowicz, było pozytywistycznym, choć dość podskórnym działaniem. – Szkoda, że teraz pojawiło się tyle zapiekłości, a walka o prawdę historyczną została wprzęgnięta w machinę gier politycznych i partyjnych.
Z racji swojego charakteru i życiorysu Walentynowicz może być narzędziem w rękach innych. – Ze zdziwieniem patrzyłem, jak w pierwszych miesiącach „Solidarności” była przez część młodego KOR wykorzystywana instrumentalnie w walce z Wałęsą – ujawnia Celiński. Zdaniem Staniszkis teraz też toczy się gra, w której także Walentynowicz może być wykorzystana jako polityczny instrument sprzyjający reelekcji Lecha Kaczyńskiego.
– Ona stawia na osobistą lojalność, jest bezkompromisowa, a jeśli ktoś chce się nią posługiwać, to niech przypomni sobie przypadek Kuronia. Gdy się na nim zawiodła, wystąpiła przeciwko niemu z całą żarliwością – twierdzi Krzysztof Wyszkowski.
Korzystałam między innymi z autobiograficznych książek Anny Walentynowicz, wywiadu z nią zamieszczonego w książce Dariusza Wilczaka „Mucha za szybą” i wywiadu z reżyserem Volkerem Schlöndorffem w „Dużym Formacie”