Z dziejów nienawiści w Polsce

Doszukiwanie się półcieni w kryształowych życiorysach Stefana Niesiołowskiego, Lecha Wałęsy czy dziadka Donalda Tuska jest zbrodnią, natomiast obsypywanie inwektywami braci Kaczyńskich to najwyżej naruszenie etykiety.

Publikacja: 26.12.2008 23:23

Z dziejów nienawiści w Polsce

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają! – pisał przed wiekami Mikołaj Rej. Gdyby nagle wstał z grobu, zapewne ucieszyłby się z aktualności swojego testamentu. Niekoniecznie byłby jednak ukontentowany sposobem jego realizacji.

Palant, szkodnik, cham, bachor, debil, dureń, s…syn, psychole, paranoicy, karły moralne… Próżno szukać drugiego kraju w Europie, w którym przedstawiciele partii rządzącej oraz były prezydent obrzucaliby podobnymi obelgami przeciwników politycznych. Czyżbyśmy mieli do czynienia z eksplozją „mowy nienawiści” (ang. hate speech), której istotą jest używanie języka w celu znieważenia, pomówienia lub rozbudzenia agresji wobec konkretnych osób?

Nic z tych rzeczy. Na łamach „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska wprowadza rozróżnienie między sformułowaniami niszczącymi ludzi a tymi, które tylko ich obrażają. Do pierwszej grupy zalicza wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości, do drugiej – cięte riposty działaczy Platformy Obywatelskiej. Doszukiwanie się półcieni w kryształowych życiorysach Stefana Niesiołowskiego, Lecha Wałęsy czy dziadka Donalda Tuska jest zbrodnią, natomiast obsypywanie inwektywami braci Kaczyńskich to najwyżej naruszenie etykiety. Uchybienie podobne do konsumowania bezy widelczykiem, a nie łyżeczką.

[srodtytul]Zapluty Kaczyński[/srodtytul]

Aby zilustrować swój wywód, Wielowieyska sięga do własnego doświadczenia: „Nie zabolało mnie, gdy »Trybuna« napisała o mnie: »Nie dość, że brzydka, to jeszcze głupia«. Natomiast zaboli zawsze atak na rodzinę, zaboli podważenie uczciwości, zaboli określenie »kapuś«, »złodziej« i »agent«”. Obawiam się, że dla większości mężczyzn sprawa jest prostsza: w obu przypadkach należy bronić kobiecej czci z jednakową determinacją. Żałuję, że przeoczyłem tekst w „Trybunie”, bo mógłbym w bezpośrednim starciu przekonać jego autorów, że pani Dominika jest ładna i inteligentna. Równie ostro zareagowałbym, gdyby jakiś natręt grzebał w jej pamiątkach rodzinnych. Na szczęście raczej nam to nie grozi, bo pani Dominika nie jest politykiem ani historycznym przywódcą „Solidarności”. Nie wybrała zajęcia, które wymaga upubliczniania oświadczeń majątkowych, korzeni rodzinnych i meandrów własnej biografii.

Czy jednak godzi się lustrować polityków? Czy nagłaśnianie kontrowersyjnych epizodów z ich przeszłości nie jest dziełem ślepej nienawiści? Stefan Niesiołowski nie ma co do tego wątpliwości. Odważnie mówi o „otępiałych z nienawiści lustratorach” i o „seansach nienawiści” w Radiu Maryja. Dowodzi, że „nienawiść zalewa Jarosławowi Kaczyńskiemu mózg”. Wreszcie w wywiadzie dla „Newsweeka” wyjaśnia, dlaczego nie wytoczy mu procesu o zniesławienie: „Tak mnie brzydzi patrzenie na Kaczyńskiego, jeszcze w sądzie oglądanie tej załganej twarzy. Tej zapluwającej się nienawiści”. Okazuje się więc, że nienawiść prezesa PiS nie sprowadza się do słów. Nawiązująca do publikacji IPN o organizacji Ruch sugestia, że Niesiołowski sypał na pierwszym przesłuchaniu, to tylko jeden z dowodów zbrodni Kaczyńskiego. Znacznie gorsza jest bierna agresja, która przejawia się w mimice, gestach i wielu innych reakcjach niewerbalnych, które wywołują w Niesiołowskim fizyczny wstręt.

[srodtytul]Ranking oszołomów[/srodtytul]

Kiedy narodziła się polska nienawiść? Ta prawdziwa, groźna, nastawiona na niszczenie ludzi, zalewająca mózgi i wydymająca wargi. Na pewno nie było jej przy Okrągłym Stole ani w pierwszych miesiącach III RP. Relacje międzyludzkie, które wówczas panowały, można uznać za wzorcowe. Naród cieszył się z odzyskanej wolności, Balcerowicz uzdrawiał gospodarkę, komuniści pili na grubą kreskę, a na wysypisku śmieci Franz palił camele. Nawet prowadzona przez Wałęsę „wojna na górze” toczyła się bez nadużywania ostrego języka.

Dopiero ujawnienie przez ministra Antoniego Macierewicza listy osób zarejestrowanych jako tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa otworzyło puszkę Pandory. 5 czerwca 1992 r., nazajutrz po obaleniu rządu Jana Olszewskiego, w „Gazecie Wyborczej” Adam Michnik nazwał taką formę lustracji „drogą do przekształcenia życia Polaków w piekło”, a swój wywód zakończył słowami: „Ale czasem język polityki okazuje się nazbyt suchy i płaski. Wtedy przemawia literatura. Wisława Szymborska, Wielka Dama polskiej literatury, przysłała nam swój nowy wiersz. Niechaj jego przesłanie będzie i naszym głosem w sporze z nikczemnością i nienawiścią”.

Wydrukowany obok wiersz Szymborskiej „Nienawiść”, choć udany poetycko i uniwersalizujący problem, nie pozostawiał wątpliwości, czego i kogo naprawdę dotyczy: „Spójrzcie, jaka wciąż sprawna,/ jak dobrze się trzyma/ w naszym stuleciu nienawiść./ Jak lekko bierze wysokie przeszkody./ Jakie to łatwe dla niej – skoczyć, dopaść./ […] Religia nie religia –/ byle przyklęknąć na starcie./ Ojczyzna nie ojczyzna –/ byle się zerwać do biegu./ Niezła i sprawiedliwość na początek”.

Tak się zaczęła wielka kariera słowa „nienawiść” w polskiej debacie publicznej. W tym samym miesiącu Jacek Kuroń użył w odniesieniu do Olszewskiego i Macierewicza określenia „chorzy z nienawiści”, które okazało się pojęciem nadzwyczaj trwałym. Używał go m.in. premier Józef Oleksy oskarżony w grudniu 1995 r. o szpiegostwo na rzecz Rosji. Ale jeszcze większą popularność w języku potocznym zdobyło słowo „oszołom”. W sierpniu 1993 r. „Gazeta Wyborcza” przeprowadziła sondaż w celu uściślenia znaczenia tego pojęcia. Respondenci uznali, że „oszołom” to „polityk z manią prześladowczą, który głosi poglądy sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem”. Jako typowego „oszołoma” najczęściej wskazywano prezesa PC Jarosława Kaczyńskiego. Drugie miejsce zajął ówczesny prezes NIK Lech Kaczyński. Pierwszą piątkę zamknął poseł ZChN… Stefan Niesiołowski.

[srodtytul]Zamiast procesu[/srodtytul]

Aby zrozumieć istotę zjawiska, warto nawiązać do wydanej w 2003 r. książki „Zamiast procesu. Raport o mowie nienawiści”. Jej autorzy Sergiusz Kowalski i Magdalena Tulli na ponad 500 stronach cytują fragmenty artykułów drukowanych w pięciu pismach: „Naszym Dzienniku”, „Naszej Polsce”, „Głosie”, „Najwyższym Czasie” i „Tygodniku Solidarność”, a każdy przypadek „zaburzenia społecznej komunikacji” opatrują – niczym wytrawni psychiatrzy – diagnozującym komentarzem.

Według nich za przejaw „mowy nienawiści” należy uznać np. taki pogląd: „Reewangelizacja naszych zachodnich sąsiadów jest zasadniczą polską misją” („agresywny ton narodowej i religijnej megalomanii”). Okazuje się, że mówi nienawistnie ten, kto wyraża się „o antyrasizmie i prawach człowieka ironicznie”, i ten, kto w odniesieniu do Żydów stosuje religijne pojęcie „nasi starsi bracia w wierze”.

Jakie środki retoryczne kwalifikują do „mowy nienawiści”? Bynajmniej nie obelgi czy insynuacje. Wystarczą popularne sformułowania publicystyczne, jak w zdaniu: „Rozwścieczeni wyznawcy political correctness naciskają na amerykańskiego sekretarza stanu” („ośmieszanie jako styl polemiczny”). Autorzy opracowania wykrywają nienawiść nawet w tytule „Czy moc jest z Andą?” („tytuł ośmieszający przez nawiązanie do „Gwiezdnych wojen” sugeruje, że za Andą Rottenberg stoją nieokreślone siły”).

Wprawdzie książka gromadzi dowody na nienawiść publicystów, a jej głównym celem jest zdemaskowanie tradycyjnego polskiego antysemityzmu, ale – przez analogię – odsłania również sens oskarżeń kierowanych od 15 lat pod adresem prawicowych polityków. Ich „mowa nienawiści” nie polega na używaniu rynsztokowego języka, lecz na upartym dążeniu do zerwania więzi łączących III RP z Peerelem.

[srodtytul]IPN zbliża się[/srodtytul]

Oczywiście od czasów ujawnienia listy Macierewicza wiele się zmieniło. Dziś idea lustracji wraca jedynie w postaci słownych utarczek, jak ta między Kaczyńskim a Niesiołowskim. Służby specjalne nie zajmują się już rozpracowywaniem „ekstremistycznych” ugrupowań prawicowych w rodzaju PC czy Ruchu dla Rzeczypospolitej. Źródłem „mowy nienawiści” znacznie częściej okazuje się polityka historyczna, czego konsekwencją jest prowadzona przez elity III RP kampania przeciwko „młodym gnojom” z IPN. Być może obelgi, które padają pod adresem historyków, zaniżają poziom debaty publicznej, ale przecież nikt nie zaprzeczy, że z nienawiścią trzeba walczyć.

Całe szczęście, że Stefan Niesiołowski w porę przeszedł na właściwą stronę. Ostry język, z którego słynął również jako polityk ZChN, mógłby odwrócić uwagę od prawdziwej, niewerbalnej albo skrywanej między wierszami nienawiści braci Kaczyńskich i ich sojuszników z IPN. Zdezorientowany Janusz Palikot, zamiast wyzywać prezydenta od chamów, zacząłby zwalczać Niesiołowskiego, dziennikarze „Gazety Wyborczej” poszliby mu kibicować, a pozostawione bez nadzoru „karły moralne” zgotowałyby nam w tym czasie jesień średniowiecza.

[i]Autor jest poetą i niezależnym publicystą[/i]

A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają! – pisał przed wiekami Mikołaj Rej. Gdyby nagle wstał z grobu, zapewne ucieszyłby się z aktualności swojego testamentu. Niekoniecznie byłby jednak ukontentowany sposobem jego realizacji.

Palant, szkodnik, cham, bachor, debil, dureń, s…syn, psychole, paranoicy, karły moralne… Próżno szukać drugiego kraju w Europie, w którym przedstawiciele partii rządzącej oraz były prezydent obrzucaliby podobnymi obelgami przeciwników politycznych. Czyżbyśmy mieli do czynienia z eksplozją „mowy nienawiści” (ang. hate speech), której istotą jest używanie języka w celu znieważenia, pomówienia lub rozbudzenia agresji wobec konkretnych osób?

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał