Pierwsza i najbardziej oczywista dotyczy okresu bezkrólewia w USA. W jego trakcie amerykańska klasa polityczna wyda z siebie co najwyżej cienki pisk, kiedy nasze uzbrojenie zostanie użyte do przedefiniowania osobliwego amerykańskiego patronatu nad establishmentem jednocześnie Izraela, Egiptu oraz Palestyny. Benny Morris, jeden z najprzenikliwszych izraelskich publicystów, spekulował kiedyś, że Izrael wykorzysta okres przekazywania władzy Obamie przez Busha, aby uderzyć w irańskie instalacje nuklearne. Może się mylił w krótkiej perspektywie, ale w istocie atak na Gazę i Hamas to ta sama walka, tylko toczona przez pośredników.
Po drugie, w lutym mają się odbyć wybory w Izraelu. Do niedawna wielkie szanse powrotu dawano Beniaminowi Netaniahu. Jego opór przeciw ustępstwom terytorialnym nabrał bowiem nowej mocy wobec wykorzystania Gazy w charakterze wyrzutni rakiet wystrzeliwanych to tu, to tam w stronę Izraela. Teraz już nie wydaje się możliwe, by pokonał rządzącą koalicję.
Trzecia kalkulacja, najczęściej pomijana, wiąże się z faktem, że na ten miesiąc Mahmud Abbas miał rozpisać wybory w Autonomii Palestyńskiej. Tuż przed nowym rokiem rozmawiałem z dwoma dobrze poinformowanymi Palestyńczykami, którzy twierdzili, że w ówcześnie panujących warunkach Hamas mógł liczyć, iż do tych wyborów jeszcze długo nie dojdzie.
Życie w rządzonej przez islamistów Gazie nie skłaniało ludności do zadowolenia. Podobnie jak większość fundamentalistów Bractwo Muzułmańskie w swoim lokalnym palestyńskim wcieleniu posunęło się za daleko w porządkach. Mało prawdopodobne, byśmy się kiedykolwiek dowiedzieli, co by wynikło z wolnych wyborów, ale można bezpiecznie stwierdzić, że ostatnie wypadki jeszcze bardziej oddaliły perspektywę demokratycznej i świeckiej alternatywy politycznej dla Palestyńczyków. Możliwe, że co poniektórzy w Izraelu oraz Gazie nie życzyliby sobie powstania takiej alternatywy, ale nie chcę być cyniczny.
Tak więc dlatego to paskudne starcie odbywa się właśnie teraz. Ale każdy z tych cząstkowych obrazów ma szerszy kontekst, który sugeruje, że do ostatniej wojny w Gazie i tak by doszło kiedy indziej.