Bo nie podoba mi się to, jak ten rząd rządzi, a jest tak, jak w jednym wierszu Zbigniewa Herberta pt. „Kaligula”: „władzę sprawował najlepiej, to znaczy nie sprawował jej wcale”. I jak tu nie wierzyć w ponadczasowość poezji Herberta?
Za chwilę zaczną się prawdziwe kłopoty gospodarcze – kryzys – a rząd pewnie stwierdzi, że nie jest źle i jakby było fatalnie, gdyby rządził PiS, ale to wciąż nie jest głównym powodem dyskomfortu.
[b]A co jest?[/b]
To, że obecne rządy są nieprawdziwe, wirtualne (trafnie to ujął jeden z blogerów – „Nie żyjemy w RP, a w PR”). Wszystko jest PR, dzięki któremu o rozczochranym facecie mówi się, że ma piękną fryzurę, gdy tak naprawdę woła ona o pomstę do nieba. Ta platformerska ekipa to właśnie taki rozczochrany facet, nad którym jednak cmoka się w zachwycie, bo umie wmówić, że jest modnie uczesany. Ciekaw jestem tylko, jak długo na tym pojedzie. Za chwilę gospodarka zacznie się sypać. Teraz mamy jeszcze rozpęd i na tym chwilkę jeszcze pojedziemy. A potem zaczną się schody...
[b]Co to zmieni?[/b]
Nie wiem. Ostatnio zdumiewają mnie sondaże. Był taki: czy uważasz, że sprawy w Polsce toczą się w dobrym kierunku? I 55 proc. Polaków mówi, że nie, że w złym. A jednocześnie pokazuje się badanie, że PO ma 60 proc. To jest kompletnie nie do pojęcia, bo w każdym normalnym kraju jeżeli 55 proc. obywateli powiedziałoby, że sprawy idą w złym kierunku, to partia rządząca nie miałaby 60-procentowego poparcia.
[b]Z czego to wynika?[/b]
Z niemożności zobaczenia rzeczy takimi, jakimi one są. Jakby Polacy mieli takie hoffmanowskie różowe okulary i patrzyli przez nie na ten świat. Te różowe okulary założyli im specjaliści od rządowej propagandy i wspierająca ich większość mediów, a oni nie bardzo wiedzą, jak się przed tym bronić. Może w ogóle nie wiedzą, że się należy bronić. Że żyją w PR-owskiej rzeczywistości. W komunizmie było z tym łatwiej, wiadomo było, co jest propagandą władz i jak ją traktować. Kłamstwo było odczytywane na kilometr.
Jak nadawano „Dziennik Telewizyjny” o 19.30, to wiedzieliśmy, że posypie się setka kłamstw i byliśmy na to w jakiś sposób uodpornieni. W stanie wojennym, sprzeciwiając się temu, wychodziliśmy o tej godzinie na spacery. Teraz się wierzy we wszystko, bez tamtego antybiotyku, jakim byliśmy zaszczepieni na komunistyczne kłamstwa. Teraz fałsz znów dominuje, ale podany jest sprawnie, nowoczesnymi metodami. Pytanie, czy nam kiedyś te okulary z nosa spadną? To rzecz jasna zależy tylko od nas, ale zwykle też jest tak, że trzeba się mocno potknąć, by okulary spadły.
[b]Rozumiem, że w pana optyce bardowie są nam wciąż potrzebni? Ukazała się pana najnowsza płyta „Tren”. Jak dawniej to piosenki do wierszy Zbigniewa Herberta. To nie jest passé – Gintrowski śpiewający Herberta?[/b]
Nigdy się nie uważałem za jakiegoś barda, tylko za gościa, który swój sprzeciw wobec otaczającej go rzeczywistości wyrażał, śpiewając. I tak naprawdę nie znajduję się daleko od tamtej, z czasów kontestacji PRL, pozycji. Jak nagrałem tę płytę, zdałem sobie sprawę, że ja trochę uciekam w Herberta, tak jak uciekaliśmy kiedyś przed fałszem komunizmu. Kocham tę poezję wielką miłością. Ze względu na myśli, na słowa, po prostu wszystko. Powiem pani cytatem z Herberta: „Tak więc estetyka może być pomocna w życiu, nie należy zaniedbywać nauki o pięknie”. Dlatego uciekam w Herberta, bo tam jest wszystko to, co kocham. Jest i piękna polszczyzna i wielka mądrość i jeszcze jest jedna rzecz, nawiązując do poprzedniego wątku naszej rozmowy, prawda. Nie ma obłudy, manipulacji i można sobie pływać wśród tych wierszy bez obawy, że się zaraz wpłynie na jakąś mieliznę.
[b]„Tren” jest płytą, którą pan nagrał po ośmiu latach przymierzania się do niej?[/b]
Zamierzałem taką płytę nagrać, ale tak naprawdę dopiero Rok Herbertowski zmobilizował mnie. A to moje pisanie to jest coś takiego, że przez rok nic nie robię, a potem siądę i... już nie chcę mówić, ile czasu zajęło mi pisanie tej płyty. Powiem tylko, że niedużo, za to w pełnym amoku, prawie 24 godziny na dobę. Ogromnie się cieszę, że tę płytę nagrałem, bo patrzyłem na to wszystko, co się dzieje wokół, i sam się czułem jak dopalająca się świeca. Tak jakby mi garb rósł, byłem coraz bardziej zdołowany i wątpiący, wydawało się, że prawda, sprawiedliwość itp. nie mają szans wygrywać, że nasz świat jest tak skonstruowany, że tylko miałkość, obłuda i podłość mogą triumfować. Jak nagrałem tę płytę, poczułem, że odżyłem, uaktywniłem się w jakiś sposób, nie tylko twórczy, ale w ogóle. To niezgoda na świat pozorów, zniewag, manipulacji. I jak ją nagrałem, czas, że wyjście z domu było udręką, minął. A wydawało mi się, że już nic nie można zrobić, że tak myślących jak ja jest mało. Nieprawda.
[b]A skąd pan to wie?[/b]
Szwendam się po Internecie i widzę, że ludzi myślących podobnie jest jednak całkiem spory krąg. Powiem otwarcie: ludzi myślących podobnie jest cała masa. Czy to się przełoży na jakiś wynik wyborczy, czy nie, tego nie wiem. Ale jest nas wielu.
Pyta pani, czy śpiewanie Herberta nie jest już passé. Mam świadomość, że poruszam się w rynku kompletnie niszowym, to jest jasne. Doda górą, nawet w kręgach rządowych. Ale mam dwoje dzieci. Starsza córka w tym roku będzie pisała maturę. Otóż widzę, że w jej kręgu jest grupa młodzieży, która mało, że zna Herberta, bo oni jego wiersze przerabiają na lekcjach polskiego, ale się tym interesuje. I jeszcze kiedyś starsza córka rozmawiała ze mną o czymś i powiedziała: tato, bo nasza ojczyzna... I wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że tak rzadko słyszę te słowa. Słyszę natomiast „kraj”, „ten kraj”, a słowo „ojczyzna” stało się już chyba politycznie niepoprawne. Więc żywię nadzieję, że ciągle oprócz tych, którzy patrzą na to, żeby co roku zmienić samochód, żeby kupić sobie nowszy gadżet, rośnie, jakby w drugim obiegu, zupełnie inna część społeczeństwa. I oby ta druga była jak największa.
Tymczasem moja młodsza córka chodzi do IV klasy szkoły podstawowej, ma 11 lat i zna te wszystkie wiersze na pamięć. Oczywiście ona się tych wierszy nauczyła nie z książki, tylko z płyty, bo tatuś śpiewa. Przychodzi do mnie i mówi: – Tato, dlaczego w szkole muzycznej na chórze my śpiewamy jakieś piosenki Stachurskiego, ja tego nie chcę śpiewać. Wcale nie mówię tego dlatego, że chcę, by to moje piosenki mieli śpiewać, ale pomyślałem wtedy, że znów, jak kiedyś, ważne staje się wychowanie domowe. Bo w szkole, nic nikomu nie ujmując, Stachursky. To przynajmniej w moim domu – Herbert:
Oczywiście
ci którzy stoją na szczycie schodów
oni wiedzą
oni wiedzą wszystko
co innego my
sprzątacze placów
zakładnicy lepszej przyszłości
którym ci ze szczytu schodów
ukazują się rzadko
zawsze z palcem na ustach......
[i](Zbigniew Herbert „Ze szczytu schodów”)[/i]
[ramka][b]Przemysław Gintrowski [/b]
(ur. 1951), bard, kompozytor. Zadebiutował w 1976 r., rok później nawiązał współpracę z Jackiem Kaczmarskim i Zbigniewem Łapińskim, której owocem były programy „Mury”, „Raj”, „Muzeum”. W latach 80. koncertował poza oficjalnymi scenami, tworząc programy do słów m.in. Kaczmarskiego i Zbigniewa Herberta („Pamiątki”, „Raport z oblężonego miasta”) i nagrywając je w drugim obiegu. Od lat 90. po krótkim okresie koncertowania z Kaczmarskim zajął się komponowaniem muzyki filmowej, wydał też dwie płyty piosenek do słów Herberta („Odpowiedź”, „Tren”).[/ramka]