Nie tylko Półtawska

Kobiety wpływowe zawsze były w Kościele. I są dzisiaj. Bez nich Kościół wyglądałby inaczej

Publikacja: 25.07.2009 15:00

Carmen Hernandez, współzałożycielka Drogi Neokatechumenalnej

Carmen Hernandez, współzałożycielka Drogi Neokatechumenalnej

Foto: EAST NEWS

Gdy przez lata mówiono o kard. Marianie Jaworskim albo o kard. Stanisławie Dziwiszu jako osobach, które miały wpływ na Jana Pawła II, nikt się temu specjalnie nie dziwił. Zawrzało dopiero wtedy, kiedy się okazało, że do tego grona należy również zaprzyjaźniona z nim kobieta, w dodatku osoba świecka, z którą papież omawiał kwestie z zakresu życia poczętego i psychiatrii.

Biograf Jana Pawła II Janusz Poniewierski uważa to za wyraz wielowiekowego myślenia o kobiecie przede wszystkim w kategoriach zagrożenia. – Jest to efekt chorego stosunku do kobiety, niechrześcijańskiego spojrzenia na nią. Kobietę wciąż postrzega się jako Ewę kusicielkę, naczynie grzechu. Taki stosunek do kobiety jest też, niestety, owocem patriarchalnej struktury kościelnej, w której wciąż z góry patrzy się na świeckich, zwłaszcza na świeckie kobiety – podkreśla Poniewierski.

[srodtytul]Święte pary[/srodtytul]

Miejsce kobiet w Kościele aż do czasów współczesnych znana polska teolożka Elżbieta Adamiak określiła jako „milczącą obecność”: kobiety były przedmiotem nauczania, ale nie miały prawa głosu. Oficjalnie, bo gdy chociaż pobieżnie prześledzi się historię Kościoła, widać wyraźnie, że zawsze były mądre i silne kobiety, które znajdowały możliwości wypowiedzenia się i w ten pośredni sposób wpływały na decyzje podejmowane przez mężczyzn. Albo takie, które wchodziły w obszary niezarezerwowane wyłącznie dla księży i otwierały nowe kierunki działania Kościoła, rozwijały duchowość chrześcijańską. Były to i są, jak mówi o. Joachim Badeni, kobiece rządy wpływu.

[wyimek]Za czasów kard. Wyszyńskiego w różnych gremiach episkopatu zasiadło więcej kobiet niż obecnie[/wyimek]

Najczęściej wśród silnych kobiet Kościoła wymieniane są św. Katarzyna ze Sieny i św. Brygida Szwedzka, których rad słuchali papieże; św. królowa Jadwiga i bł. Joanna d’Arc, których wpływy dotyczyły sfery religijno-politycznej, ale oprócz nich była plejada wielkich założycielek zgromadzeń zakonnych, wychowawczyń, mistyczek, charyzmatyczek i misjonarek, bez których Kościół wyglądałby dzisiaj inaczej. Były też wielkie przyjaźnie, a nawet miłości księży i kobiet, którzy potrafili wznieść się ponad zmysłowość i stworzyć wspaniałe dzieła duchowe. Najsłynniejszą „świętą parą” byli Franciszek z Asyżu i Klara, ale warto wymienić także Franciszka Salezego i Joannę de Chantal, Jordana z Saksonii i Dianę.

Nie trzeba jednak tak daleko sięgać w przeszłość. Podobnie jest dzisiaj. Kobiece wpływy są w istocie ogromne, choć wciąż nie w bezpośrednim podejmowaniu decyzji. Wprawdzie i w tej sferze sytuacja się zmieniła i od kilkudziesięciu lat mogą one pełnić funkcje, a nawet urzędy kościelne, ale w praktyce możliwości te nie są w pełni wykorzystywane.

Największe zainteresowanie, jak dawniej, tak i dzisiaj, wzbudza poziom nieoficjalnych wpływów kobiet na mężczyzn Kościoła.

– Jest to poziom najmniej uchwytny, gdyż oparty na głębokich relacjach. Jest to oddziaływanie wzajemne. Kobiety w tych relacjach wpływają na człowieczeństwo, na duchowość danego kapłana, biskupa, papieża – mówi Ewa Kusz, psycholog, członkini prezydium Światowej Konferencji Instytutów Świeckich, jedna z tych kobiet w Kościele, których głos się liczy. Na ubiegłorocznym synodzie biskupów była jedyną audytorką z Polski.

W jej przekonaniu taki nieoficjalny, a głęboki wpływ na księży mogą mieć zarówno kobiety, które są blisko danego duchownego, gdyż pracują np. w kuchni albo w sekretariacie, jak i kobiety, które są dla nich partnerkami intelektualnymi i duchowymi.

Partnerką intelektualną w sprawach życia poczętego była dla Jana Pawła II Wanda Półtawska, choć bez wątpienia nie była jedyną, dlatego jej wpływu na myślenie papieża w tej kwestii nie należy przeceniać. Inaczej było w przypadku kilkudziesięcioletniej duchowej przyjaźni jednego z najwybitniejszych teologów XX wieku Hansa Ursa von Balthasara z mistyczką Adrienne von Speyr. Jej widzenia były natchnieniem dla teologicznych poszukiwań Balthasara, czego owocem było kilkadziesiąt książek i powstanie Wspólnoty św. Jana. Speyr dla Balthasara przeszła z protestantyzmu na katolicyzm, on dla niej, ze względu na czynione mu trudności, opuścił zakon jezuitów (pozostając księdzem). Balthasar, którego tuż przed śmiercią w 1988 roku Jan Paweł II obdarzył godnością kardynalską, dbał bardzo o to, by jego dokonań nie odłączono od dzieła szwajcarskiej mistyczki. Wiedział, że po jego śmierci będą czynione takie próby.

Przez ponad 20 lat intelektualna i duchowa więź, a sądząc po opublikowanych kilka lat temu listach, także głęboka miłość, łączyła innego z wielkich teologów XX wieku Karla Rahnera ze znaną niemiecką pisarką Luise Rinser. To ona w blisko 60-letnim myślicielu obudziła ogromną wrażliwość, której ślady znawcy myśli Rahnera odnajdują w jego filozofii.

– Znam trochę podobnych relacji i w Polsce, i poza krajem. Są piękne. Mówią o wzajemnym wpływie, wzajemnej wymianie darów. Takie głębokie przyjaźnie, kontakty są na tyle intymne, bo dotyczą istoty człowieka, że wspomina się o nich niechętnie – mówi Ewa Kusz.

[srodtytul]Mistyczna przewaga[/srodtytul]

Duchowa głęboka przyjaźń przez kilkadziesiąt lat łączyła również prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego z Marią Okońską, dziś prawie 90-letnią panią, współzałożycielką Instytutu Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła, czyli tzw. ósemek. Od 1942 roku, gdy się poznali, aż do śmierci ksiądz, a potem biskup i kardynał Wyszyński był ich ojcem duchowym. Maria Okońska miała duży wpływ na powstanie Jasnogórskich Ślubów Narodu, a następnie na kształt i realizację Wielkiej Nowenny oraz program milenium chrztu Polski. Obecność kobiet w otoczeniu prymasa, który wcześniej przyznawał, że się ich bał, zmieniła go mocno. Uwrażliwiła na piękno, pogłębiła delikatność w obejściu z innymi.

Ciekawe, że gdy w 1946 roku otrzymał nominację biskupią, wahał się, czy ją przyjąć, bo byli tacy, którzy mówili mu, że odtąd nie będzie mu już wypadało zajmować się grupą dziewcząt. Na szczęście przyszły prymas miał mądrego kierownika duchowego ks. Władysława Korniłowicza. Ten przypomniał mu, że nie ma Kościoła mężczyzn i Kościoła kobiet, jest tylko jeden Kościół Chrystusowy. I tę podstawową, zapomnianą prawdę kard. Wyszyński wprowadzał potem w życie. W latach 50., a zatem jeszcze przed soborem, zezwolił, aby w Polsce kobiety studiowały teologię. Paradoksem jest, że za jego czasów w różnych gremiach episkopatu zasiadało więcej kobiet niż obecnie. Kobietą wpływową w otoczeniu prymasa była także mieszkająca we Francji katolicka pisarka Maria Winowska. Od lat 60. służyła prymasowi radami i ułatwiała kontakty w katolickich kołach Francji, Niemiec, Włoch, a także w samym Watykanie.

W pewnym sensie parą podobną do mistyczki Speyr i wielkiego teologa Balthasara była św. Faustyna Kowalska i jej spowiednik bł. Michał Sopoćko.

– Ten świetnie wykształcony, głęboko religijny teolog dopiero za sprawą mistycznych widzeń prostej zakonnicy, która po pracy w kuchni spisywała swoje rozmowy z Jezusem, zgłębił tajemnicę Bożego Miłosierdzia. Co więcej, zgodnie z jej wskazówkami stał się propagatorem kultu Miłosierdzia – mówi Alina Petrowa-Wasilewicz, jedna z tych kobiet, które – jest przewodniczącą Rady Katolików Świeckich mogą oficjalnie zabierać głos w polskich debatach kościelnych.

Petrowa-Wasilewicz podkreśla, że św. Faustyna nie była kobietą wpływową za życia, ale jej wpływ na Kościół, na duchowość jest ogromny. – Jej „Dzienniczek” został opublikowany w milionach egzemplarzy, a ona stała się najczęściej tłumaczoną polską autorką, wyprzedzając np. Stanisława Lema – podkreśla.

Kobietą wpływu w Kościele była inna wielka mistyczka i stygmatyczka, zmarła w 1981 roku Francuzka Marta Robin. Wielu może się wydawać to paradoksalne, jak ta zupełnie sparaliżowana, przykuta do łóżka kobieta mogła wpływać na ludzi Kościoła. Tymczasem przez jej dom przewinęło się 100 tysięcy ludzi, w tym duchowni i biskupi, którym udzielała wizjonerskich porad (już samo jej życie, to, że przez kilkadziesiąt lat nie jadła i nie piła, lecz żywiła się jedynie komunią św., było dla wielu życiową wskazówką). Robin stała się też duchową założycielką wspólnot Ogniska Światła i Miłości, z których dwa istnieją także w Polsce.

– W wymiarze mistycznym kobiety nas, mężczyzn, wyraźnie wyprzedzają – przyznaje Janusz Poniewierski.

[srodtytul]Matka Tekla jak kardynał[/srodtytul]

Jak w calej historii Kościoła, tak i w XX wieku było wiele kobiet współzałożycielek czy założycielek zgromadzeń zakonnych, wspólnot świeckich albo nowych ruchów katolickich, które poprzez otwieranie nowych rodzajów aktywności w nowych środowiskach wymuszały zmiany w myśleniu Kościoła o sobie i o świecie, wpływały na duchowość mężczyzn i kobiet.

– Również w Polsce były wielkie, niedoceniane założycielki zakonów, które na początku ubiegłego wieku szły do środowisk zaniedbanych materialnie i moralnie, wyciągały z nich kobiety, edukowały i wychowywały na żony, matki i obywatelki i w ten sposób wpływały na wychowanie kolejnych pokoleń mężczyzn, w tym duchownych – podkreśla Petrowa-Wasilewicz.

Niestety, rola tych kobiet, ale także jeszcze żyjących współcześnie, często jest mniej lub bardziej świadomie zapominana. Któż pamięta, że potężny ruch Droga Neokatechumenalna, z którym w Polsce związany jest np. biskup siedlecki Zbigniew Kiernikowski, zakładali wspólnie w latach 60. Kiko Argüello i Carmen Hernández (trzecim twórcą jest o. Mario Pezzi). Jeszcze bardziej zapomnianą postacią kobiecą jest Marie-Helene Mathieu, która wspólnie z Jeanem Vanierem w 1971 roku podczas pielgrzymki osób upośledzonych umysłowo do Lourdes utworzyła ruch Wiara i Światło. W Polsce w latach 80. świecki Instytut Świętej Rodziny założyli abp Kazimierz Majdański i lekarka dr Monika Wójcik.

Niewątpliwie kobietą bardzo wpływową była zmarła przed rokiem Chiara Lubich, twórczyni ruchu Focolare – Dzieło Maryi. Z ruchem, którego celem jest budowanie jedności, związanych jest na całym świecie 5 milionów ludzi, w tym biskupi i kardynałowie. Jedną z największych kobiet Kościoła XX wieku pozostanie Matka Teresa, założycielka zgromadzenia misjonarek miłości. Katolikom w Europie trudno w to uwierzyć, ale w wielokulturowej Azji to ona, a nie papież, była twarzą Kościoła.

Jak wspomniałam, po Soborze Watykańskim II kobiety otrzymały możliwość pełnienia funkcji i urzędów kościelnych, i w ten sposób oficjalnego wpływu na Kościół, w tym na podejmowanie decyzji. Oczywiście, w ściśle określonym zakresie. Jednak w Polsce nawet te ograniczone możliwości są słabo wykorzystywane. Kobiety, owszem, wykładają już teologię na uczelniach (ale rzadko w seminariach), uczą katechezy, ale funkcje lektorek, ministrantek należą do rzadkości, zaś nadzwyczajnymi szafarkami komunii św. mogą być tylko zakonnice. Czy są konsultantkami w procesie wyłaniania kandydatów na biskupów – nie wiadomo.

W żadnej polskiej diecezji kobieta nie jest ekonomką, choć prawo kanoniczne na to zezwala, nie mówiąc o pełnieniu funkcji kanclerza kurii biskupiej. W czterech krajach europejskich świeckie kobiety są rzeczniczkami episkopatów, w Polsce na razie tylko jedna rzeczniczką diecezji. Biorąc pod uwagę, że dzieje się to w diecezji płockiej, której biskup Piotr Libera jest związany z ruchem Focolari, można by sądzić, iż jest to właśnie pozytywny wpływ wielkiej kobiety Kościoła.

W tej chwili najwyższą funkcję w Kościele pełni prawdopodobnie siostra Enrica Rosanna, która jest podsekretarzem w watykańskiej Kongregacji do spraw Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Ale to nie ona, lecz dwie inne kobiety mają dziś największe wpływy w Watykanie: Ingrid Stampa oraz Tekla Famiglietti. Obie wszystkim za Spiżową Bramą dobrze znane i otoczone ogromną atencją.

Ingrid Stampa, osoba świecka związana z Szensztackim Instytutem Sióstr Maryi, przez wiele lat była asystentką kard. Josepha Ratzingera, gdy stał on na czele Kongregacji Nauki Wiary. Dzisiaj także pracuje dla papieża – zajmuje się tłumaczeniami tekstów, korektą, ich cyzelowaniem. Natomiast Tekla Famiglietti, popularnie zwana matką Teklą, jest przełożoną generalną zakonu brygidek. Fenomen jej wpływów polega na szerokich horyzontach i rozległych kontaktach na świecie, w tym z głowami koronowanymi i rodami szlacheckimi. Z najwyższym szacunkiem odnoszą się do niej kardynałowie, wiedząc, że i ona nosiłaby purpurę kardynalską, gdyby była mężczyzną.

W Polsce jedną z nieznanych, a bez wątpienia bardzo wpływowych kobiet w Kościele jest Ewa Bednarkiewicz, prezes Towarzystwa Przyjaciół Fundacji Jana Pawła II, prywatnie żona znanego mecenasa Macieja Bednarkiewicza. Mało kto wie, że to właściwie dzięki jej uporowi, zabiegom i kontaktom na placu Piłsudskiego w Warszawie stanął niedawno krzyż papieski.

Z obserwacji Ewy Kusz wynika, że kobiety kompetentne w danej dziedzinie są coraz częściej proszone o konsultacje na szczeblu parafii, diecezji, Kościoła krajowego czy Watykanu. – Są duchowni, którzy mają w sobie tyle pokory ducha, że słuchają, co mają do powiedzenia ludzie mądrzy, bez względu na płeć, a więc także kobiety, bo wiedzą, że tylko na tym zyskują – tłumaczy Alina Petrowa-Wasilewicz.

Tę pokorę miał na pewno w sobie najpierw ksiądz, biskup, a potem papież Karol Wojtyła, który w adhortacji „Vita consecrata” napisał: „Kościół objawia w pełni swoje wielorakie bogactwo duchowe, kiedy odrzucając wszelką dyskryminację, przyjmuje jako prawdziwe błogosławieństwo dary Boże udzielone zarówno mężczyznom, jak i kobietom, i właściwie ceni równą godność wszystkich”.

– Wiem, że w wielu diecezjach w Polsce są duchowni otwarci na głos kobiet. Są one ich doradczyniami, chociaż nie ma to żadnego przełożenia formalnego. Opinii publicznej te kobiety najczęściej pozostają nieznane – mówi Janusz Poniewierski.

Czyżby ci, którzy obawiali się to ujawnić, zapomnieli, że – jak mówił przyszłemu prymasowi Wyszyńskiemu ks. Władysław Korniłowicz – nie ma Kościoła mężczyzn i Kościoła kobiet?

Gdy przez lata mówiono o kard. Marianie Jaworskim albo o kard. Stanisławie Dziwiszu jako osobach, które miały wpływ na Jana Pawła II, nikt się temu specjalnie nie dziwił. Zawrzało dopiero wtedy, kiedy się okazało, że do tego grona należy również zaprzyjaźniona z nim kobieta, w dodatku osoba świecka, z którą papież omawiał kwestie z zakresu życia poczętego i psychiatrii.

Biograf Jana Pawła II Janusz Poniewierski uważa to za wyraz wielowiekowego myślenia o kobiecie przede wszystkim w kategoriach zagrożenia. – Jest to efekt chorego stosunku do kobiety, niechrześcijańskiego spojrzenia na nią. Kobietę wciąż postrzega się jako Ewę kusicielkę, naczynie grzechu. Taki stosunek do kobiety jest też, niestety, owocem patriarchalnej struktury kościelnej, w której wciąż z góry patrzy się na świeckich, zwłaszcza na świeckie kobiety – podkreśla Poniewierski.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał