Związkowe obchody rocznicy Sierpnia zostały powszechnie skrytykowane w mediach. Były oczywiście ku temu konkretne powody. Ale, powiedzmy sobie szczerze, gdyby tych powodów nie było, krytyka byłaby równie miażdżąca. Rzecz w tym, że oczekiwań, jakie miały wobec tej rocznicy media odzwierciedlające w większości punkt widzenia establishmentu, nie dało się spełnić. Obchody nazwano by godnymi i pochwalono tylko w takiej sytuacji, gdyby całkowicie zaprzeczyły nie tylko prawdzie historycznej (o co może najmniej trzeba się w czasach dominacji mediów obrazkowych kłopotać), ale i tożsamości głównego organizatora, jakim z natury rzeczy musi być NSZZ „Solidarność”.
Rok 2007, muszę tu wrócić do jednego ze stałych wątków w moich próbach objaśnienia współczesnej Polski, był w dziejach III RP momentem przełomowym. We wszystkich wyborach przed tą datą zwycięstwo dawały głosy niezadowolonych, odrzucających założenia i praktyczne skutki transformacji; dominowały emocje wyrażane okrzykiem: „Balcerowicz musi odejść”. Jedynie umiejętne stosowanie wyborczego kłamstwa sprawiało, że mimo to kierunek zmian pozostawał niezmieniony. Podwójny wyborczy triumf Polski solidarnej nad Polską liberalną, a potem rządy koalicji PiS – Samoobrona – LPR były najpełniejszym wykorzystaniem tych społecznych nastrojów, a zarazem ich przesileniem (i być może największej winy lidera PiS należy, wbrew stereotypowi, upatrywać w tym, że nie chciał i nie umiał współrządzić nie z Tuskiem, ale z Lepperem i Giertychem).
Wybory roku 2007 otworzyły tendencję nową: nad elektoratem odrzucającym porządek III RP zatriumfował liczebnie elektorat, który nazywam aspirującym. Aspirującym, mówiąc najogólniej, do szeroko pojmowanego awansu, zarówno materialnego, jak i do tego, co, parafrazując starą anegdotę o Suworowie i Katarzynie II, należałoby nazwać awansem na Europejczyka, i upatrującym możliwości spełnienia swych dążeń właśnie w państwie zbudowanym po Okrągłym Stole.
Od tego czasu Polska jest tylko „coraz bardziej” pod każdym względem. Władza, która coraz gorzej wywiązuje się z zapewniania „ciepłej wody w kranie”, siłą rzeczy zmuszona jest coraz mocniej podgrzewać wojnę kulturową. Opozycja zaś tak mocno okopała się na pozycjach totalnego sprzeciwu wobec szeroko rozumianej elity rządzącej, że o wyjściu z nich nie ma już mowy. Zresztą w sytuacji, gdy została już niemal całkowicie „wyzerowana” i nie krępuje jej żadna odpowiedzialność za państwo, nic jej do tego nie skłania.
[srodtytul]„Solidarność” Tuska[/srodtytul]
Przez trzy lata rządów Tuska okrzepł i ustabilizował się układ władzy, którego podstawą jest sojusz „towarzystwa” i „ferajny”. A więc z jednej strony dysponujących władzą „dystrybucji szacunku” salonów, z drugiej dysponujących władzą pieniądza i nominacji „układów”. Z jednej strony współtworzą elitę celebryci intelektu i „autorytety” wyrosłe z michnikowszczyzny, z drugiej kolesie „Rysia, Zdzisia i Mira”, produkt wzbogaconych na transformacji prowincjonalnych sitw. Pod obecną władzą dołączyli oni do najsprytniejszych przedstawicieli nomenklatury i służb, które swą pozycję w III RP ustaliły podczas wielkiego rozszabrowywania masy upadłościowej po PRL u zarania niepodległości. Opartej na tym przymierzu władzy Tuska popularność daje umiejętne zajęcie w oczach społeczeństwa miejsca wyłączności w reprezentowaniu modernizacji, awansu cywilizacyjnego i „europejskości”.