Pół wieku temu panowało przekonanie, że kosmos da się wykorzystać do celów wojskowych. Te nadzieje szybko się rozwiały, ale wyścig na orbitę stał się areną rywalizacji technologicznej, która zmobilizowała naukę w drugiej połowie XX wieku.
W roku 1957 Rosjanie z przecieków prasowych dowiedzieli się o dość mglistych planach wysłania sztucznego satelity przez USA. Ekipa Chruszczowa wzmogła naciski na szybkie wyniesienie w kosmos jakiegokolwiek satelity, byle uprzedzić Amerykanów. Dzisiaj wiemy, że budowa Sputnika trwała mniej niż miesiąc, a prace osobiście nadzorował Siergiej Korolow, ojciec radzieckiego programu kosmicznego. Była to aluminiowa kula z bateriami, prostym nadajnikiem radiowym i czterema antenami. Sputnik poleciał w kosmos 4 października 1957. Był pilnie obserwowany przez Amerykanów – obiekt, który krążył wokół Ziemi, mógł być jakąś nieznaną bronią.
Efekt propagandowy był piorunujący. Chruszczow postanowił więc za pomocą Sputnika uczcić 40. rocznicę wybuchu rewolucji i w ciągu następnego miesiąca powstał drugi satelita. W listopadzie poleciał na orbitę Sputnik 2 z pierwszym zwierzęciem – suczką o imieniu Łajka. Program nie przewidywał lądowania, Łajka zginęła z przegrzania po sześciu godzinach.
Ciemna strona Księżyca
Amerykanie wpadli w panikę. Dwa miesiące po sukcesie Sputnika 1 bez powodzenia próbowali wysłać satelitę Vanguard. Dopiero w 1958 roku udało im się pomyślnie wysłać pierwszego sztucznego satelitę. Explorer 1 był pierwszym, który miał ściśle sprecyzowany program – badanie promieniowania w sąsiedztwie Ziemi – będący elementem przygotowań do wystrzelenia statku kosmicznego, na którego pokładzie ludzie mogliby polecieć na orbitę i wrócić na Ziemię.
Pierwszą rundę Amerykanie przegrali. Rosjanie triumfowali. Poszli za ciosem, zespół Korolowa wykorzystał entuzjazm Kremla i spróbował wysłać sondę na Księżyc. Sowiecki kompleks militarny dysponował już tak potężnymi rakietami balistycznymi do przenoszenia broni jądrowej, że były zdolne wynieść satelitę poza niską orbitę Ziemi. Pierwsze trzy próby w roku 1958 były nieudane. Luna 1 wysłana w 1959 r. miała uderzyć w powierzchnię Księżyca, ale ominęła go o 6 tys. km, następna próba była znowu chybiona, ale Luna 2 dotarła do Srebrnego Globu. Sowieci znowu byli pierwsi. Luna 3 wystrzelona dwa lata po pierwszym Sputniku dostarczyła pierwszych zdjęć niewidocznej strony Księżyca. Opinia publiczna na świecie była poruszona sensacją. Naukowcy po cichu zacierali ręce.
– Astronomowie zdali sobie sprawę już od pierwszych udanych startów na orbitę, jak wiele możliwości obserwacji kosmosu niosą satelity. Otworzyła się możliwość – z której w ciągu 50 lat podboju kosmosu nauka skrzętnie skorzystała – wyniesienia instrumentów badawczych w przestrzeń kosmiczną, obserwacji nieba w całym zakresie widma promieniowania elektromagnetycznego. Pierwsze sondy wyruszyły nie tylko w stronę Księżyca, ale też Marsa i Wenus – wspomina dr Krzysztof Ziołkowski, wieloletni sekretarz naukowy Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Manekin na orbicie
Amerykanie jeszcze w 1958 roku rozpoczęli rekrutowanie pierwszych astronautów spośród pilotów lotnictwa wojskowego. Podczas 11. Kongresu Międzynarodowej Federacji Astronautycznej w Sztokholmie w sierpniu 1960 roku poinformowali, że do końca roku wyślą człowieka w kosmos. Szef delegacji ZSRR złożył podobną deklarację.