Naczelnym brukselskim sofizmatem jest przekonanie, że integracja europejska rozwija się od kryzysu do kryzysu, a zatem i dziś kryzysy, które dotykają strefy euro, unijnej polityki zagranicznej czy strefy Schengen są jedynie zapowiedzią nowej, lepszej i jeszcze głębszej Unii Europejskiej.
Miłość potrafi być naprawdę ślepa. Wystarczy przyjrzeć się bliżej powodom poszczególnych kryzysów, by zauważyć, że są one wygenerowane przez fundamentalne wady konstrukcyjne polityki unijnej. Z tym większym zdumieniem słuchać należy tych polityków, którzy jako kurację chcą zaaplikować Unii Europejskiej dokładnie to, co jest podglebiem choroby jeszcze więcej nierównowagi instytucjonalnej, jeszcze więcej społecznej inżynierii, a tym samym dalsze wypłukiwanie legitymizacji Brukseli i jeszcze bardziej gwałtowny zwrot do narodowego egoizmu.
Nierównowaga
Kryzys poszczególnych dziedzin integracji pokazuje nam z całą ostrością naczelną wadę konstrukcyjną procesu integracji – nierównowagę. Nierównowagę celów politycznych, instytucji, obciążeń.
Zasady kodeksu z Schengen z sukcesem zniosły kontrole graniczne na wewnętrznych granicach UE. Słusznie uznaje się to za drugi obok wspólnego rynku bardziej obywatelski aspekt integracji. Jednak swoboda podróżowania to tylko jedna strona medalu. By ten system działał, potrzebna jest skuteczna kontrola granicy zewnętrznej UE. Tu od ponad dziesięciu lat Bruksela i państwa członkowskie przymykały oczy na fakt, że presja migracyjna jest w UE rozłożona wyjątkowo nierówno. Kraje południa UE, szczególnie Francja, Włochy, Malta, przypominały o tym problemie regularnie. Bez skutku. Europejska lewica zaklinała rzeczywistość kazaniami o humanitarnym i nierzadko postkolonialnym obowiązku przyjmowania nieograniczonej liczby imigrantów do Europy. Prawica, choć lepiej rozumiała problem, najczęściej zagadywała go brakiem mandatu Agencji Frontex do realnej ochrony granic.
Aż do czasu, kiedy to w kwietniu tego roku na granicy francusko-włoskiej nie pojawił się pociąg Tunezyjczyków, którzy zaopatrzeni w unijne dokumenty wydane przez Włochów podążali do Francji. Ten pociąg był kroplą, która przelała żółć gromadzącą się w sprawie imigracji od ponad dziesięciu lat. Na unijnym stole mamy propozycję zmiany kodeksu Schengen, tak aby łatwiej było przywracać kontrole graniczne wewnątrz UE, a politycy regionów granicznych w Niemczech czy Danii już zacierają ręce, by skorzystać z tego precedensu w celu kontroli już nie Afrykańczyków, ale całkiem „unijnych" obywateli niemieckich, polskich czy czeskich.
Tak działa nierównowaga we wprowadzaniu polityki swobodnego przepływu ludzi. Ktoś zapomniał, że ta swoboda podróżowania ma sens tylko wtedy, gdy mamy pewność, że granica zewnętrzna jest szczelna.