Dziennikarz pyta, Tusk odpowiada

Zaraz koniec kampanii, a wywiadów z premierem mało. Szkoda

Publikacja: 16.09.2011 20:00

Nie mogąc przeto doczekać się takiej rozmowy, postanowiłem wyręczyć obie strony i w oparciu o moją najlepszą wiedzę o mediach przewidzieć, jak taki wywiad mógłby wyglądać. Wszelkie podobieństwo do rzeczywistości, nadmieniam, jest niezamierzone.

– Panie premierze, czy to prawda, że zdecydował się pan walczyć o władzę, bo opozycja jest nieprzygotowana do jej przejęcia?

– Długo o tym myślałem, naradzaliśmy się w gronie najbliższych współpracowników i mogę powiedzieć, że może kiedyś będziemy mogli oddać władzę, ale jeszcze nie teraz. Musicie to zrozumieć. Rządzenie to nie sztuka zadawania ludziom bólu.

– A gdyby pan przegrał, bardzo by ludzi to bolało?

– Naiwne pytanie. Nie spodziewałem się tego po panu.

– Ale ja tak tylko...

– No już dobrze, dobrze. Nie ma problemu, odpowiem. Gdybym przegrał, Polska byłaby wielką kupą z flagą na wierzchu.

– Sama myśl boli. Ale czy pan premier ma w sobie dość siły, żeby to powstrzymać?

– Nie jest łatwo. Cztery dni odpoczynku tygodniowo to nie jest dużo. Na szczęście jest jeszcze piłka nożna. Jest drużyna. Jest projekt. To dodaje nadziei. Jestem optymistą.

– Czyli ducha panu premierowi nie zabraknie?

– Nie pozwolę, żeby do władzy doszli awanturnicy i podżegacze, którzy marzą o tym, żeby aresztować inwestycje.

– Brrr. A co pozytywnego proponuje pan premier Polakom?

– Odpowiedzialne czynienie życia ludzkiego prostszym. Dobrobyt i innowacyjność. Nikt przed nami nie potrafił wymyślić, że z Warszawy do Gdańska jedzie się dłużej, niż trwa lot z Warszawy do Waszyngtonu. Proszę powiedzieć, panie redaktorze, niech pan będzie krytyczny, niech pan naprawdę wali prosto z mostu, nie będę unikał zwarcia, przecież na tym polega ostra polityczna dyskusja, proszę powiedzieć, powtarzam, czy ktoś tak potrafił?

– W takim razie, skoro pan domaga się trudnych pytań, to zadam i to: dlaczego tylko Polska jest zieloną wyspą?

– Dziękuję, rzeczywiście, niech mi teraz ktoś powie, że w Polsce zagrożona jest wolność słowa. W żadnym innym kraju demokratycznym nikt tak nie magluje premiera jak pan mnie. Ale o to żeśmy walczyli, po to była „Solidarność", żeby teraz dziennikarze mogli mnie pytać o najtrudniejsze rzeczy. Żadnej agresji się nie ulęknę. Tak, jesteśmy zieloną wyspą, udało się.

– Panie premierze, a niektórzy mówią, że w sprawie Smoleńska mógł pan więcej?

– Ależ pan ulega politycznej poprawności. Rozumiem, że teraz ataki na rząd są modne, że wy, dziennikarze, musicie pokazywać odwagę, oskarżać mnie o zdradę, ale są granice absurdu. Proszę następne pytanie.

– Aż nie wiem, czy wypada pytać. Panie premierze, ja sam bym tych awanturników, tę hołotę, to bydło, tę watahę najchętniej, no, pan rozumie, pozbył się ich. Morda w kubeł i już. A pan, jak pan to znosi?

– Przyznaję, z trudem. To wymaga ciągłych ćwiczeń woli.

Nie mogąc przeto doczekać się takiej rozmowy, postanowiłem wyręczyć obie strony i w oparciu o moją najlepszą wiedzę o mediach przewidzieć, jak taki wywiad mógłby wyglądać. Wszelkie podobieństwo do rzeczywistości, nadmieniam, jest niezamierzone.

– Panie premierze, czy to prawda, że zdecydował się pan walczyć o władzę, bo opozycja jest nieprzygotowana do jej przejęcia?

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Żadnych czułych gestów