Wzruszenie Szymborską

Z Miri Paz, tłumaczką literatury polskiej na hebrajski rozmawia Dariusz Rosiak

Publikacja: 03.12.2011 00:01

Czy u pani w domu mówiono po polsku?

Rodzice próbowali, ale my z bratem zmuszaliśmy ich, żeby mówili do nas po hebrajsku. Potem mówili po polsku między sobą, jak nie chcieli, żebyśmy rozumieli. Zresztą mój brat w chwili wyjazdu miał tylko dwa lata, nie miał czego zapominać. Za to pamiętam, jak pierwszy raz wrócił z wizyty w Polsce w 2003 roku. Dzwoni do mnie i mówi: – Jaki to dziwny kraj, wszyscy mówią po polsku, i to głośno.

Czy pani rodzice nie lubili Polski?

Nie czułam niczego takiego. Moja mama do dziś zna Mickiewicza na pamięć, zresztą tak samo Puszkina, Szewczenkę, Goethego, i to w oryginale. Tak uczono ją w szkole przed wojną. Mama mówiła: – Mów po polsku, bo potem będzie ci żal. I miała rację, ale ja ani brat nie chcieliśmy. Dzisiaj uważam, że to było jakieś barbarzyństwo wyrzekać się mowy ojczystej, ale my tak bardzo byliśmy zafascynowani Izraelem, młodym energicznym krajem, który chcieliśmy budować, że odmawialiśmy mówienia po polsku.

To jak się pani nauczyła mówić w naszym języku?

Do dziś się nie nauczyłam.

Nie? Rozmawiamy po polsku, tłumaczy pani polskie książki, zna nasz język lepiej niż wielu polskich celebrytów...

Czytam bez problemu; gdy piszę i nie wiem, jak wybrnąć z kłopotu, to dzwonię do mamy, a ona mówi: – Słyszę, jak się pocisz, przyślij mi tekst, to ci pomogę. Ale ja mam ogromną satysfakcję z odkrywania polskiej mowy i polskiej literatury, a zwłaszcza przekazywania jej dalej rodakom. Poza tym odkrywanie zachowań języka to bardzo osobista, niemal intymna sprawa. W moim wypadku wymagająca lat czytania, robienia notatek, konsultacji, wizyt w Polsce i prób komunikowania się z tym moim śmiesznym akcentem. Kiedyś w Polsce wiozła mnie kobieta taksówką i pyta: – Mogę pani zadać osobiste pytanie? – Proszę bardzo, mówię. – Czy pani przypadkiem mieszkała bardzo długo w Japonii? – Uśmiałam się, bo przecież polski to mój ojczysty język.

A kiedy wróciła pani do polskich korzeni i polskiej mowy?

W połowie lat 80. studiowałam w Paryżu i tam spotykałam wielu ludzi z Polski, z różnych środowisk, nie tylko Żydów. Najbardziej fascynująca była oczywiście emigracja solidarnościowa, byłam pod ogromnym wpływem spotkań z tymi ludźmi, ja w ogóle lubię rewolucje i powstania, a Polacy w tej dziedzinie są najlepsi. Wtedy również przeczytałem jakąś antologię polskiej literatury i od tego się zaczęło. W 1989 roku pojechałam do Polski, byłam tam w tym czasie jedyną izraelską dziennikarką.  Napisałam serię artykułów, to był dla mnie czas silnego zainteresowania Polską i jej literaturą.

Jaka była pierwsza książka przetłumaczona przez panią?

„Mercedes Benz" Pawła Huelle. Jego proza to było niezwykłe odkrycie dla mnie, zresztą do dziś to mój ulubiony polski pisarz. To się zaczęło trochę jak żart. Redaktor z gazety dał mi tę książkę i mówi: – Mam nadzieję, że dasz radę to przeczytać. Przeczytałam z dużym trudem, a on mówi: – Siadaj i tłumacz. – Ale ja nie umiem języka polskiego. – Nieważne, ważne, że znasz hebrajski. – Oczywiście miał rację. Ważne było też, że ta książka z miejsca mnie uwiodła, np. historia rodziców z książki jest trochę podobna do moich – oni są ze Lwowa, mój ojciec jest z Drohobycza, te miejsca są mi bliskie.

A Schulz? Czy on jest dla pani kimś ważnym?

Bruno Schulz był sąsiadem mojego ojca. Rodzina ojca dobrze go znała, tata był młodszy od niego, ale go czasami wspominał. Zresztą Schulz był późno tłumaczony na hebrajski, jest wąskie grono jego wyznawców, to coś więcej niż czytelnicy – właśnie wyznawcy, ale większość ludzi w Izraelu go nie zna. Stanowi natomiast inspirację dla czołowych izraelskich autorów, takich jak David Grosman, Amir Gutfreund, podobnie zresztą jak dla młodych pisarzy amerykańskich Jonathan Foer, Nicole Kraus, Sasha Hemon.

Polską literaturę zaczęła pani odkrywać od współczesności?

Od współczesności i od Gdańska, bo po Huellem był Stefan Chwin. Potem Olga Tokarczuk, Joanna Olczak Ronikier, Andrzej Stasiuk, Jacek Dehnel. Teraz właśnie skończyłam tłumaczenie zupełnie inne  – „Zniewolonego umysłu" Czesława Miłosza. Trzy lata ogromnej pracy, muszę teraz odpocząć. To był w ogóle fascynujący i pracowity czas – pierwszą książkę wydałam w 2003 roku, a teraz Miłosz... Planowałam również napisanie książki o dzieciach Polaków, którzy ratowali Żydów, ale żadna polska instytucja nie wykazała zainteresowania tym projektem.

W jakim nakładzie sprzeda się „Zniewolony umysł" w Izraelu?

Jak sprzedamy tysiąc, będzie to można uznać za sukces.

To trochę mało.

Tak się sprzedają tego typu książki. Nie tak ważne ile, ważniejsze, kto to przeczyta.

Czy poezja Miłosza i w ogóle polska poezja jest znana po hebrajsku?

Jest znana i popularna. Miłosz i Herbert, tłumaczeni przez Davida Weinfelda (bez niego trudno mówić o obecności polskiej literatury w Izraelu), Różewicz, Zagajewski. Objawieniem okazała się Wisława Szymborska. Jej tłumaczem jest znakomity poeta Rafi Weichert, który zresztą jest też wydawcą m.in. Zniewolonego umysłu" w moim tłumaczeniu. Co ważne, Rafi przetłumaczył Szymborską, jeszcze zanim zdobyła Nobla, i od razu stała się gwiazdą w Izraelu. Na jej spotkanie autorskie kilka lat temu przyszło tyle ludzi, że nie było gdzie usiąść.

Co urzeka Izraelczyków w poezji Szymborskiej?

Jej komunikatywność, ciepło, a jednocześnie intelektualizm. Część Izraelczyków zapewne w całej polskiej poezji odnajduje odwołania do wspólnych doświadczeń sięgających korzeniami wojny, nieuchronności losu ludzkiego. Jest taki wiersz Szymborskiej „Jeszcze", w którym pojawiają się żydowskie imiona ludzi przewożonych pociągiem. Każdy Żyd, który czyta ten wiersz, nie może opanować emocji i wzruszenia. Poza tym pani Szymborska urzekła ludzi niezwykłym urokiem osobistym. Ona podbiła Izrael.

Izrael to jest kraj w dużej mierze zbudowany przez polskich Żydów. Na ile polska kultura jest w nim obecna?

Pokolenie moich rodziców ciągle pamięta, co wyniosło z domów. Potem ten wątek się urywa. Po wojnie praktycznie nie było stosunków polsko-izraelskich, polskie tłumaczenia zdarzały się rzadko, takim ambasadorem polskiej literatury był wówczas Joram Bronowski, on ją głównie tłumaczył. Przełom nastąpił w chwili otwarcia Instytutu Polskiego w Tel Awiwie założonego przez Agnieszkę Maciejowską.

A czy wielu było Żydów z Polski, którzy po przyjeździe do Izraela chcieli zapomnieć wszystko, co wiązało się z polskością?

Ja takich nie znam. Na odwrót. Wie pan, gdzie pierwszy raz widziałam „Człowieka z marmuru"? W Instytucie Kultury Amerykańskiej, wtedy polskiej ambasady nie było, Amerykanom pewnie chodziło o jakiś sukces propagandowy. I mieli sukces – przyszły tłumy ludzi i 80 procent to byli Żydzi z Polski – młodzi i starsi, trzy pokolenia polskich Żydów. Oczywiście w historii polsko-żydowskiej istnieje kilkudziesięcioletnia luka po wojnie. Niemcy wykonali coś, co Gűnter Gras nazwał „pracą pamięci". W Polsce taka praca zaczęła się dopiero po 1989 roku. Dla wielu ludzi w Izraelu to jest zbyt późno, stąd bierze się czasem niechęć do Polaków. Ale nie zgadzam się, że ta niechęć jest – jak to się czasem sugeruje – większa do Polaków niż do Niemców. W Izraelu znajdzie pan ludzi, którzy nigdy w życiu nie pojadą do Niemiec, są pisarze, którzy odmawiają wydawania swoich książek i wystawiania sztuk w Niemczech. Wobec Polski takich zachowań jednak nie ma.

Miri Paz, tłumaczka literatury polskiej na hebrajski.  Urodzona w 1950 roku w Wałbrzychu, wyemigrowała z rodzicami do Izraela w 1957 r.

Czy u pani w domu mówiono po polsku?

Rodzice próbowali, ale my z bratem zmuszaliśmy ich, żeby mówili do nas po hebrajsku. Potem mówili po polsku między sobą, jak nie chcieli, żebyśmy rozumieli. Zresztą mój brat w chwili wyjazdu miał tylko dwa lata, nie miał czego zapominać. Za to pamiętam, jak pierwszy raz wrócił z wizyty w Polsce w 2003 roku. Dzwoni do mnie i mówi: – Jaki to dziwny kraj, wszyscy mówią po polsku, i to głośno.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą