W Polsce będzie pusto

Siła poszczególnych krajów jest ściśle związana z wielkością ich populacji. Czy Polska ma szanse być potęgą? – zastanawia się Bartosz Marczuk

Publikacja: 13.01.2012 19:00

Brazylia awansowała i jest szóstą gospodarką świata – podały media pod koniec roku. To kolejny dowód na to, że siła poszczególnych krajów, mierzonych wartością ich PKB, jest ściśle skorelowana z liczebnością ich populacji. Na wszystkich kontynentach, poza Afryką, najwięcej pod względem gospodarczym mają do powiedzenia kraje najludniejsze. W Azji – Chiny, w Ameryce Północnej – USA, w Ameryce Południowej – Brazylia, w Europie – Niemcy, a w basenie Oceanu Spokojnego – Indonezja. Ale nawet w Afryce Nigerię, czyli najludniejszy kraj Czarnego Lądu, wyprzedzają gospodarczo jedynie RPA i Egipt.

Samuel Huntington w „Zderzeniu cywilizacji" bardzo wyraźnie akcentuje wątek demograficzny jako ten, który decyduje o sile państw, więcej – obszarów jednolitych kulturowo. Przestrzega Europę przed odwracaniem się od wartości i wskazuje na boom demograficzny w krajach arabskich i w Azji jako na jeden z motorów ich wzrostu. Słuszność tej konstatacji potwierdza historia. Przez całe wieki wojny toczyły się właśnie o ludzi. Są cenniejsi niż ziemia, szczególnie jeśli na jakimś terytorium nie ma bogactw naturalnych. Suweren może wszak wcielić ich do armii i opodatkować, a wojsko i pieniądze to najważniejsze atrybuty władzy, dające możliwość wprowadzania w życie własnych zamierzeń.

 

Moc i znaczenie poszczególnych krajów biorą się z ich umiejętności prowadzenia polityki, siły armii oraz liczby ludności. Polityka ludnościowa jest więc częścią racji stanu, którą wyartykułował po raz pierwszy Machiavelli. Ta racja to nadrzędny interes państwa, stawiany wyżej niż interesy poszczególnych grup. To, jak państwo traktuje rodzinę, jest probierzem tego, jak bardzo dba o realizację racji stanu.

Tymczasem w Polsce sylogizm „im więcej ludzi, tym mocniejsza pozycja kraju" jest rządzącym obcy. Nie dość, że nie prowadzą polityki przyjaznej rodzinie: często polityka władz jest wręcz antyrodzinna. Tymczasem polska sytuacja demograficzna jest niepokojąca. Dane GUS są jednoznaczne: znów maleje liczba rodzących się dzieci. W 2010 roku ich liczba spadła po raz pierwszy od sześciu lat. Ten spadek (w 2009 roku urodziło się ich 419,4 tys., rok później – 413,3 tys.) zaskoczył nawet GUS, który rok temu szacował liczbę urodzin na 418 tys. Ta tendencja utrzymuje się nadal: zważywszy że w pierwszym półroczu 2011 r. urodziło się 192,2 tys. dzieci, a zmarło 194,2 tys. osób, stoimy w obliczu ujemnego przyrostu naturalnego.

Sytuację pogarsza  popularność emigracji. Z wyników tegorocznego spisu powszechnego wynika, że ponad milion Polaków wyjechało z kraju na dłużej. Co gorsza, są to zwykle ludzie młodzi. To oczywista strata: najzamożniejsze kraje świata wydają na przyciągnięcie wykształconych pracowników poniżej trzydziestki grube pieniądze. Jak wylicza prof. Julian Auleytner, sześć krajów świata – Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Australia i Japonia – gości u siebie blisko 70 procent wszystkich studentów zagranicznych. Waszyngtonowi i Tokio opłaca się prowadzić politykę drenażu mózgów – my pozbywamy się obywateli bez większego żalu. Co więcej, Polki rodzą proporcjonalnie więcej dzieci poza Polską niż w jej granicach: świeżej daty emigrantki urodziły w 2010 r. w W. Brytanii 19,8 tys. dzieci – co oznacza, że przypada na nie dwukrotnie więcej potomstwa niż w Polsce.

Tymczasem w badaniach Polacy deklarują, że chcą mieć liczne potomstwo. Czy są bariery, które można likwidować, by im to umożliwić? Czas przyjrzeć się pod tym kątem wielu dziedzinom życia społecznego: od służby zdrowia, przez system opieki nad dzieckiem, wydolność polskiej szkoły czy system pomocy tym, którzy sami sobie nie radzą, po wysokość danin nakładanych na obywateli. Ważne jest też mocne akcentowanie, że rodzina jest wartością autoteliczną. Nie sprzyjają temu na pewno agitacja polityczna lub milczące próby nadawania związkom partnerskim lub jednopłciowym tych samym uprawnień co rodzinom.

Oczywiście, polityka prorodzinna nie powinna polegać na rozdawnictwie publicznych pieniędzy. Im mniej państwa w gospodarce i życiu społecznym, tym lepiej, także dla rodzin. Warto jednak tak urządzać rzeczywistość, aby Polacy nie bali się zakładać i powiększać rodzin. Czasu jest mało. Zmiana tendencji demograficznych czy zatrzymanie odpływu emigrujących z Polski osób wymaga starań w ogromnej liczbie dziedzin. Musimy zdobyć się na cierpliwość – procesy demograficzne cechuje inercja. Warto jednak obudzić się z letargu. Nasza siła – zarówno na arenie międzynarodowej, jak i wewnętrzna – w ogromnej mierze zależy i będzie zależeć od naszej liczebności.

Brazylia awansowała i jest szóstą gospodarką świata – podały media pod koniec roku. To kolejny dowód na to, że siła poszczególnych krajów, mierzonych wartością ich PKB, jest ściśle skorelowana z liczebnością ich populacji. Na wszystkich kontynentach, poza Afryką, najwięcej pod względem gospodarczym mają do powiedzenia kraje najludniejsze. W Azji – Chiny, w Ameryce Północnej – USA, w Ameryce Południowej – Brazylia, w Europie – Niemcy, a w basenie Oceanu Spokojnego – Indonezja. Ale nawet w Afryce Nigerię, czyli najludniejszy kraj Czarnego Lądu, wyprzedzają gospodarczo jedynie RPA i Egipt.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy