O Oyczyzny zdraycach podłych

Publikacja: 26.05.2012 01:01

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Czy w XVIII wieku wzywanie pomocy obcych potęg było w Polsce normalnym sposobem uprawiania polityki? Było. Czy konfederaci targowiccy chcieli rozbioru Polski? Nie chcieli.

Czy z tego wynika, że targowicę należy rehabilitować? Otóż nie wynika.

Wbrew temu, co sądzi Adam Zamoyski. Z jego artykułu („Uważam Rze Historia" nr 2) wynika, że nasza wiedza o targowicy jest skłamana, bo polskie o niej myślenie ukształtowała „kultura ostatnich dwóch stuleci", będąca efektem oddziaływania złowrogiego obozu postępowego.

A przecież 3 maja to wykwit Oświecenia, które „podważało religię i Kościół, zasadę władzy królewskiej (akurat konstytucja władzę królewską wzmacniała, ale co tam, od prawdy ważniejsza jest koherencja wizji ideologicznej... – P. S.) i, co za tym szło, cały ówczesny ustrój społeczny" – załamuje ręce londyński historyk. „Wolter dopuszczał się świętokradczych bluźnierstw... Niesamowity rozwój wolnomularstwa... wyglądało na to, że cywilizacja chrześcijańska jest zagrożona. To, co się działo w Warszawie, kojarzyło się z wydarzeniami paryskimi. Dyskutowano o prawach człowieka... pospólstwo zaczęło się mieszać do polityki" – oburza się. „Mieszczaństwo świadomie naśladowało paryskie wzory" (chodzi tu o „czarną procesję" Dekerta).

Tym horrorom trzeba się było przeciwstawić, co w Petersburgu, a potem w Targowicy uczynili wielbiciele polskiej wolności, zakuwanej w kajdany przez straszliwych rewolucjonistów. Zażądali, by „utwierdzić rząd republikański, bo do innego przywyknąć nie zdołamy". Skądinąd ten i inne fragmenty targowickich manifestów, a także broniących targowicy wywodów Zamoyskiego brzmią jak cytaty z Jarosława Marka Rymkiewicza, innego wielbiciela I Rzeczpospolitej, kochającego ją jednak z pozycji przeciwnych londyńskiemu historykowi i delektującego się opisami wieszania targowiczan. A przecież Zamoyski w swym eseju potępia panujący rzekomo obecnie w Polsce „niezdrowy patriotyzm, ekskluzywny, piętnujący wszystkich, którzy nie myślą tak samo, mianem zdrajców", czyli patriotyzm rymkiewiczowski właśnie. No cóż, ekstremizmy się przyciągają.

Zamoyski zarzuca krytykom targowicy myślenie ahistoryczne, a sam dopuszcza się tego błędu. Nie chce dostrzec, że w końcówce XVIII stulecia następowała wielka zmiana mentalna. To, co dotąd było zwykłym działaniem opozycjonistów (odwoływanie się do obcych mocarstw), stało się w odbiorze powszechnym zdradą – bo mentalność feudalna ustępowała miejsca nowoczesnej, narodowej. Ci, którzy tego nie dostrzegli na czas, stali się zdrajcami. Dla uczciwszej ich części było to tragedią, co nie zmienia faktu, że według nowych, ale podzielanych już wtedy przez bardzo wielu Polaków kryteriów dopuścili się zdrady.

Gdy Zamoyski pisze o różnych, nie zawsze niskich, motywacjach części konfederatów (choć inni działali po prostu za rosyjskie pieniądze, a większość po zdobyciu władzy kradła na potęgę), nie odkrywa Ameryki. Nie ogranicza się jednak do stwierdzenia, że część targowiczan subiektywnie kochała ojczyznę, ale sugeruje, że targowica była słuszna. A w każdym razie że taki może być werdykt potomnych – gdzieś za sto lat, gdy ludzkość w pełni zrozumie niegodziwość wszystkiego, co się wiąże z francuską rewolucją... A zatem – to moja złośliwość – doceni w pełni wielkość największego wroga rewolucji, pogromczyni masonerii, Katarzyny...

Żeby wpaść na taki pomysł, trzeba być paleokonserwatywnym doktrynerem. I nie dostrzegać, że u podstaw targowicy leżał nie zamysł obrony wiary (w Polsce nie zagrożonej), tylko po prostu klasowy egoizm grupy magnatów, dla których monopol na sprawowanie roli polskiego narodu politycznego był ważniejszy od dobra państwa.

Trzeba tego nie dostrzegać albo wręcz solidaryzować się z tym stanowiskiem. Zamoyski pisze przecież ze zgrozą, że „pospólstwo zaczęło mieszać się do polityki"... To późniejszy targowiczanin Branicki czynił przecież reformatorom zarzut z tego, że zmierzali nadać mieszczanom prawa obywatelskie. Wyznaniem wiary targowicy było jego wezwanie „by każdy stan powołaniu swemu zadość czynił. Niech nieszlachta pilnuje swego powołania w rozkrzewieniu handlu, rzemiosła... ale niech nie będą osadzane nimi urzędy tak cywilne jako też wojskowe, bo to nie jest rzeczą przyzwoitą"...

Zamoyski pisze, że bez targowicy też nastąpiłby rozbiór. Może tak, może nie. Jest faktem, że Katarzynie zależało, aby jakaś grupa Polaków dała jej pretekst do interwencji. I targowiczanie ów pretekst jej świadomie dali. Okupacja Polski przez Rosjan nie tylko oznaczała likwidację reform, ale uprawdopodobniała kolejny rozbiór, co było oczywiste dla średnio inteligentnego człowieka. Przejście nad tym zagrożeniem do porządku dziennego oznaczało, że nad całość Rzeczypospolitej przedkłada się interesy najwyższej magnaterii.

„Jam Oyczyzny zdrayca podły. Jam tu został powieszony, I tu moje gnije ścierwo" – chcieli napisać wilnianie na grobie straconego targowiczanina hetmana Kossakowskiego. Nic, czego dowiedzieliśmy się przez ponad 200 lat, które minęły od insurekcji, nie pozwala zakwestionować faktu, że te emocje były nie tylko zrozumiałe, ale i słuszne.

Czy w XVIII wieku wzywanie pomocy obcych potęg było w Polsce normalnym sposobem uprawiania polityki? Było. Czy konfederaci targowiccy chcieli rozbioru Polski? Nie chcieli.

Czy z tego wynika, że targowicę należy rehabilitować? Otóż nie wynika.

Wbrew temu, co sądzi Adam Zamoyski. Z jego artykułu („Uważam Rze Historia" nr 2) wynika, że nasza wiedza o targowicy jest skłamana, bo polskie o niej myślenie ukształtowała „kultura ostatnich dwóch stuleci", będąca efektem oddziaływania złowrogiego obozu postępowego.

A przecież 3 maja to wykwit Oświecenia, które „podważało religię i Kościół, zasadę władzy królewskiej (akurat konstytucja władzę królewską wzmacniała, ale co tam, od prawdy ważniejsza jest koherencja wizji ideologicznej... – P. S.) i, co za tym szło, cały ówczesny ustrój społeczny" – załamuje ręce londyński historyk. „Wolter dopuszczał się świętokradczych bluźnierstw... Niesamowity rozwój wolnomularstwa... wyglądało na to, że cywilizacja chrześcijańska jest zagrożona. To, co się działo w Warszawie, kojarzyło się z wydarzeniami paryskimi. Dyskutowano o prawach człowieka... pospólstwo zaczęło się mieszać do polityki" – oburza się. „Mieszczaństwo świadomie naśladowało paryskie wzory" (chodzi tu o „czarną procesję" Dekerta).

Plus Minus
AI nie zastąpi nauczycieli
Plus Minus
„Złotko”: Ludzie, których chciałabym zabić: wszyscy
Plus Minus
„Mistykę trzeba robić”: Nie dzieliła ich przepaść wieku
Plus Minus
„Civilization VII”: Podbijanie sąsiadów po raz siódmy
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Plus Minus
„Z przyczyn naturalnych”: Przedłużyć życie
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń