Szminkowanie zarządów

Czy postępowi politycy zdołają zadekretować parytety dla kobiet w biznesie? Eksperci ostrzegają, że w ten sposób można zniszczyć podstawy zdrowej gospodarki

Publikacja: 15.09.2012 01:01

Natalia Zalesińska na londyńskim placu boju, w sercu City

Natalia Zalesińska na londyńskim placu boju, w sercu City

Foto: archiwum rodzinne

Jeśli szukasz wyrobnika, co prochu nie wymyśli, to wybierz kobietę. Jeśli fachowca, ale obarczonego większym stopniem ryzyka – to mężczyznę. Tak samo jak w życiu – mężczyźni tworzą rzeczy zapierające dech w piersiach, ale też odpowiadają za największe patologie tego świata" – brzmiał jeden z komentarzy, pod wnikliwą analizą Piotra Skwiecińskiego (10 września 2012 – „Tusk, parytety, ambicje"), wywołaną zapowiedzią polskiego rządu, że poprze pomysł, aby w całej UE wprowadzić obowiązkowe parytety dla kobiet w zarządach spółek.

Komentarz internauty jest może przesadnie stereotypowy. Ale dobrze pokazuje, na czym polega problem z parytetami w poszczególnych zawodach i w ogóle w biznesie. Otóż kobiety i mężczyźni z natury rzeczy różnią się od siebie – nie tylko fizycznie. Mają inne zdolności i inne możliwości. Postępowi politycy usiłują tego nie dostrzegać, stąd pomysł wprowadzenia systemu wymuszania na działających Europie firmach, aby zatrudniały w swoich władzach określoną liczbę kobiet.

Naturalne predyspozycje

Jako kobieta aktywna zawodowo urodziła dziecko, nie korzystała z parytetów, co więcej nie jest Brytyjką, a jednak robi karierę w jednym z centrów światowego biznesu. 30-letnia Natalia Zalesińska od 6 lat mieszka w Londynie, tu wraz z mężem wychowuje 2-letniego Franciszka. Pracuje w głównej siedzibie wielkiego amerykańskiego banku inwestycyjnego jako menedżer HR. Po studiach w Poznaniu (psychologia na UAM) wyjechała na Wyspy, na Westminster University skończyła zarządzanie zasobami ludzkimi. – Zawsze widziałam siebie jako osobę, która działa globalnie, w wielkiej korporacji, a czułam, że za granicą możliwości będę miała większe niż w Polsce.

W Polsce byłoby trudniej? – W pewnym sensie tak – mówi pani Natalia. – Wiem od przyjaciół w kraju, że wciąż trudne są powroty do pracy po urodzeniu dziecka. Tu, w Anglii, kobieta ma więcej opcji, bardzo silnie promowane są programy pomagające paniom wejść w rytm pracy po urlopie macierzyńskim. Dzięki takiemu podejściu mogłam poświęcić się synkowi przez całe 52 dni urlopu macierzyńskiego.

Natalia Zalesińska nie jest jednak bezkrytyczną entuzjastką parytetów dla kobiet w biznesie. – Oczywiście, że kobietom obiektywnie trudniej jest robić karierę i temu trzeba przeciwdziałać. Jednak na końcu i tak decydują naturalne predyspozycje i kompetencje – mówi. Wynikające także w z naturalnych predyspozycji każdej z płci. Bo, jak dodaje, z jej obserwacji wynika, że np. najwięcej pań osiąga sukcesy w biznesie związanym z usługami, w tym finansowymi i konsultingiem.

Podkopanie własności

Równość płci na szczeblach kierowniczych to cel wpisany do Europejskiej Karty Kobiet i przyjętej dwa lata temu pięcioletniej strategii jej promocji na gruncie m.in. udziału w podejmowaniu decyzji czy równej płacy za tę samą pracę. Komisja Europejska chce, aby od 2015 r. odsetek pań w zarządach sięgał 30 proc., a od 2020 roku – 40 proc.

Obowiązkowe kwoty już wprowadziły: Norwegia, Belgia, Francja i Włochy (planują je także Holandia i Hiszpania), a Dania, Finlandia, Grecja, Austria czy Słowenia wdrożyły zasady dotyczące równowagi płci w zarządach firm państwowych. W Polsce podobny pomysł już wiosną tego roku ogłosiła pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. A portal egospodarka.pl cytował Monikę Zawadzką, eksperta Lewiatana: – Dotąd wskazywaliśmy korzyści wynikające ze zrównoważonego udziału kobiet i mężczyzn we władzach spółek. Jednak (...) zmiany na najwyższych stanowiskach zachodzą zbyt wolno – nie ukrywała Zawadzka (Lewiatan proponuje, żeby zacząć od spółek Skarbu Państwa i zadekretować: w – 2013 r. – 20 proc. kobiet w zarządach, w 2015 r. – 30 proc. i w 2017 r. – 40 proc.).

Eksperci są jednak wobec tak radykalnych planów bardzo sceptyczni. Zwracają uwagę, że przepisy wprowadzające parytety podkopałyby podstawy współczesnej ekonomii: zasady wolnego rynku i własność prywatną. Właściciel nie mógłby bowiem już swobodnie decydować, kto ma zarządzać jego firmą.

„Pracodawcy RP" mówią natomiast o pokusie „instrumentalnego traktowania prawa" i postulują, żeby najpierw „sprawdzić, czy osiągnięcie 30-proc. udziału pań w zarządach jest realne". – Rzeczą wręcz śmieszną w dzisiejszej rzeczywistości gospodarczej jest próba podniesienia tego do rangi ustawowej – komentował z kolei na łamach „Wprost" ekspert BCC Wojciech Warski, wskazując m.in. na różnice w potrzebach i potencjałach firm.

Ale nawet gdyby uznać racje postępowców, to i tak konieczność wprowadzenia u nas parytetów budzi wątpliwości: w statystykach Polska wypada nie najgorzej na tle UE. Udział pań w zarządach spółek sięga 30 proc., a spółek giełdowych 12 proc. (jak w USA), wyprzedzamy m.in. Niemcy i Francję, przegrywamy z Norwegią (40 proc.).

Wprawdzie entuzjaści (głównie: entuzjastki) parytetów wskazują, że np. w zarządach spółek giełdowych prezesi to w 70 proc. panowie, pozostaje pytanie, czy stosowane w mechaniczny sposób kwoty ustawowe to na pewno rozwiązanie, które – mówiąc wprost – nie zaszkodzi interesom wielu firm.

Naturalne wsparcie

Iwona Georgijew, partner w globalnej firmie Deloitte, liderka programu wspierającego rozwój kobiet na stanowiskach kierowniczych, uważa, że najważniejsza jest synergia: pracy nad świadomością pań w kontekście barier, na jakie mogą napotkać na ścieżce kariery, oraz wsparcie pracodawców i instytucjonalne.

– Przede wszystkim trzeba się skupić na tym, jak wspomagać ambitne i utalentowane kobiety, by ich środowiska umożliwiły im dochodzenie do wysokich funkcji i stanowisk – mówi. I wśród rozwiązań, które realnie mogą wspomóc aktywność pań, wymienia np. urlopy macierzyńskie dla ojców. – Bo najistotniejsze jest wsparcie kobiet w kluczowym momencie ich życia.

Dr Waldemar Urbanik z Wyższej Szkoły Pedagogicznej TWP w Szczecinie podkreśla jednak, że nie zawsze niski udział jakiejś grupy w jakiejś określonej przestrzeni społecznej jest wynikiem dyskryminacji – a tak często przedstawiana jest kwestia kobiet w biznesie. – Przecież nie jest tak, że co druga pani chce być prezesem. Problem tkwi w tym, by Polki mogły dokonywać swobodnego wyboru swoich życiowych priorytetów. I na tym polu jest wiele do zrobienia, od wsparcia finansowego kobiet decydujących się na dziecko, przez urlopy, żłobki i cały system mądrej polityki społecznej, której nie możemy się doczekać. Tymczasem nauki społeczne, a nawet zwykła prakseologia, wskazują, że nie da się pewnych zjawisk zadekretować. Ale można i trzeba wspierać.

Jeśli szukasz wyrobnika, co prochu nie wymyśli, to wybierz kobietę. Jeśli fachowca, ale obarczonego większym stopniem ryzyka – to mężczyznę. Tak samo jak w życiu – mężczyźni tworzą rzeczy zapierające dech w piersiach, ale też odpowiadają za największe patologie tego świata" – brzmiał jeden z komentarzy, pod wnikliwą analizą Piotra Skwiecińskiego (10 września 2012 – „Tusk, parytety, ambicje"), wywołaną zapowiedzią polskiego rządu, że poprze pomysł, aby w całej UE wprowadzić obowiązkowe parytety dla kobiet w zarządach spółek.

Komentarz internauty jest może przesadnie stereotypowy. Ale dobrze pokazuje, na czym polega problem z parytetami w poszczególnych zawodach i w ogóle w biznesie. Otóż kobiety i mężczyźni z natury rzeczy różnią się od siebie – nie tylko fizycznie. Mają inne zdolności i inne możliwości. Postępowi politycy usiłują tego nie dostrzegać, stąd pomysł wprowadzenia systemu wymuszania na działających Europie firmach, aby zatrudniały w swoich władzach określoną liczbę kobiet.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy