Poradzimy sobie bez Brukseli

Roger Scruton, filozof

Publikacja: 24.11.2012 00:01

Jaka byłaby pańska reakcja, gdyby włączył pan jutro telewizor i usłyszał, że Unia Europejska przestała istnieć?



Roger Scruton:

Na pewno nie byłbym zaskoczony. Unia Europejska załamała się już lata temu. Ta organizacja nie istnieje. To społeczność duchów, która korzysta obficie z rozmaitych przywilejów, jakie Europejczycy im w lekkomyślny sposób przyznali. Te duchy ucztują, ale jest to uczta w grobowcu. Unia Europejska jako polityczna czy gospodarcza struktura jest martwa. Jest fikcją, złudzeniem.



A jeżeli zniknie nawet ta fikcja, kto będzie największym przegranym?



Oczywiście armia eurokratów z Brukseli. W ostatnich latach treść i sens istnienia Unii sprowadzają się do tego, by zatrudniać całkowicie bezużytecznych ludzi, którzy robią całkowicie bezużyteczne rzeczy. Ci ludzie nigdzie indziej nie znaleźliby pracy. Tymczasem Unia – a konkretnie państwa narodowe, które składają się na unijny budżet – płacą im horrendalnie wysokie wynagrodzenia. Tych urzędników z każdym rokiem przybywa i będzie przybywać. To proces nieodwracalny.



Dlaczego?



Bo ludzie, którzy kierują Unią Europejską, nie mają bladego pojęcia, w jaki sposób ta instytucja powinna działać. Nie mają żadnych sensownych pomysłów i dlatego potrzebują doradców. Ci doradcy także nie mają jednak pojęcia, co robić, i w tej sytuacji muszą zatrudniać armię własnych doradców. I tak w kółko. Właśnie w taki sposób rozmnaża się unijna biurokracja. A Unia zamienia się w ospałą, wyjątkowo nieskuteczną  strukturę, skazaną na porażkę.



Kto skorzystałby na upadku Unii?



Wschodnioeuropejska mafia.



Dlaczego mafia?!



Bo struktury przestępcze z Europy Środkowo-Wschodniej – powiązane blisko ze światem polityki i wielkim biznesem – wykorzystują obecnie europejską maszynę do forsowania lokalnej legislacji. Do inspirowania przepisów, które są narzucane przez Brukselę w ich rodzimych krajach i umożliwiają tym mafiom dokonywanie rozmaitych szwindlów. To przykre, jak nisko upadła Unia.

Czy likwidacja UE nie byłaby jednak największą klęską dla Niemiec?

Nie sądzę. Myślę, że Niemcy już pozbyli się iluzji, że „wielki europejski projekt" może się udać. To rozsądni ludzie, patrzą na sprawy trzeźwo i logicznie. W dłuższej perspektywie Niemcy, podobnie jak zdecydowana większość Europejczyków, mogą tylko skorzystać na powrocie do swojej własnej, narodowej tożsamości. Rozczarowani mogą być Belgowie, którzy obecnie zasilają i tworzą rdzeń unijnej biurokracji. Ludzie ci widzą, że ich mały kraj nie tylko nic nie znaczy w Europie, ale wręcz rozpada się na kawałki. Unia to dla nich swego rodzaju deska ratunku. Gdy padnie, będą musieli sobie poszukać nowej pracy. Ale kto chciałby im tyle płacić?

Wróćmy do Niemiec. Wydaje się jednak, że dla Berlina Unia Europejska jest dość użytecznym narzędziem...

Wiem, że w Polsce rozpowszechniony jest pogląd, że ściśle sfederowana Unia Europejska jest kolejną próbą Niemiec przejęcia kontroli nad kontynentem. Tylko że zamiast czołgów tym razem używają do osiągnięcia tego celu dyplomacji.

I banków.

I banków. W tym przeświadczeniu oczywiście jest sporo prawdy. Ale proszę pamiętać, że dzieje się tak dlatego, że Europejczycy chcą tej kontroli, chcą tego niemieckiego przewodnictwa. Nikt przecież nikogo do Unii Europejskiej za uszy nie ciągnie. Wprost przeciwnie, kolejne państwa całymi latami zabiegają o to, starają się o uzyskanie członkostwa. Dostosowują do unijnych wymogów swoje systemy prawne i infrastrukturę. I mówiąc szczerze – trudno odmówić logiki argumentom, że lepiej, jeżeli Niemcy osiągają swoje cele za pomocą środków pokojowych niż militarnych.

Co tylko potwierdza tezę, że gdyby Unia się teraz zawaliła, Niemcy nie byliby zachwyceni.

Szybko by się przyzwyczaili i zaczęli z nowej sytuacji czerpać korzyści. Poprzednie próby zdominowania kontynentu przez Niemców też przecież zakończyły się fiaskiem. Mają więc w tych sprawach doświadczenie.

A co z ekonomią? Jakie skutki załamanie Unii miałoby dla gospodarki Starego Kontynentu?

W kółko straszy się nas, że kres Unii Europejskiej będzie oznaczał katastrofę. Wywoła jakiś gigantyczny kryzys. Tak to jednak bywa, że czarne przepowiednie na ogół się nie sprawdzają. Jak na razie eurokraci z Brukseli mają się jak pączki w maśle, a sytuacja gospodarcza Europy jest fatalna. Kryzys trwa. Gdzie tu więc logika?

Czy nie jest jednak tak, że tylko zjednoczona Europa może stanowić konkurencję dla innych globalnych graczy – dla Indii, Chin czy USA?

Jest dokładnie odwrotnie. Obłędne przepisy i obostrzenia nakładane na kraje UE zabijają ekonomiczną prężność Europejczyków i wszelką konkurencję między krajami Starego Kontynentu. To unijny gorset nałożony na kraje europejskie powoduje, że nie jesteśmy w stanie konkurować z Ameryką. To wyjątkowo niezdrowy mechanizm ekonomiczny. Wprowadzenie socjalizmu, który działa destrukcyjnie na gospodarkę. Te wszystkie przepisy, regulacje, obostrzenia to dżungla, która tłumi przedsiębiorczość. Aby skutecznie współzawodniczyć z innymi globalnymi graczami, musimy najpierw wprowadzić wolne współzawodnictwo w Europie, aby nasze przedsiębiorstwa nabrały siły. Przestańmy mieszać się do gospodarki.

Czyli duży nie znaczy silny?

Naturalnie. Unia zupełnie nie bierze pod uwagę specyfiki poszczególnych państw. Na pewno jest wiele rzeczy, które Polacy są w stanie zrobić lepiej niż Brytyjczycy – i odwrotnie.  Tymczasem musimy się trzymać tych samych regulacji i praw. To absurd. Dlatego w efekcie Europa zamienia się w niemrawego molocha, a liderem pozostają Amerykanie. Problem z Unią Europejską, jako ściśle sfederowanym superpaństwem, polega na tym, że jest to projekt, który idzie wbrew ludzkiej naturze. I to nie tylko na płaszczyźnie gospodarczej, ale również politycznej i emocjonalnej. Nie da się wytworzyć kolektywnego, europejskiego patriotyzmu. Istnieje tylko patriotyzm narodowy i tylko na nim można budować przyszłość Europy.

A czy jest coś takiego jak wspólny europejski interes?

Nie. Każde państwo walczy o własne narodowe interesy. Dotyczy to wszystkich krajów, choć wiele z nich stara się ten fakt ukryć. Podobnie zresztą wyglądało to niemal od samego początku. Unia Europejska zawsze była używana instrumentalnie przez jedne państwa jako maszyna do forsowania własnych interesów i osiągania przewagi nad innymi państwami, uznawanymi za rywali.

Skoro mowa o narodowych interesach, wypada stwierdzić, że gdy Unii zabraknie, część krajów może po prostu zbankrutować. Choćby Grecja.

Bankructwo to nie koniec świata. Argentyna swego czasu zbankrutowała i była zachwycona. Dzięki temu mogła się odbudować, zaczynając od zera. Od zera zaczynały również Niemcy po zakończeniu II wojny światowej i myślę, że nieźle sobie poradziły. Odcięcie Grecji od unijnej pępowiny może jej zrobić tylko dobrze. Łatwiej jej będzie wspinać się na górę z czystym kontem, niż trwać z gigantycznym garbem długów i zobowiązań. Ten garb ciągnie bowiem Grecję w dół. Na dno.

A czy prawdziwym beneficjentem rozpadu Unii nie będą przypadkiem Chiny?

Chiny? Są jak nadmuchana bańka. Załamią się prędzej czy później.

Mówi pan to wszystko jako Brytyjczyk. Pański kraj ma bardzo silne, tradycyjne związki z Ameryką i jest oddzielony od kontynentu morzem. Bez Unii Europejskiej sobie świetnie poradzicie. Polacy, którzy znajdują się w najgorszym w świecie położeniu geopolitycznym, czują się jednak bezpieczniej, gdy są członkami europejskiego bloku.

Zgadzam się. To zupełnie inna perspektywa. Gdybym był Polakiem, również myślałbym przede wszystkim o bezpieczeństwie. To kwestia znajomości historii. W przeszłości znajdowaliście się w znacznie gorszej sytuacji niż teraz i nie ma gwarancji, że taka sytuacja się nie powtórzy.

Po prostu nie chcemy zostać sami w obliczu Rosji.

W historii Polski co pewien czas powtarzał się ten sam straszliwy dla was scenariusz – Niemcy i Rosja dogadywały się nad waszymi plecami i was niszczyły. Powiem teraz coś, co może zabrzmieć szokująco, ale obawiam się, że taki scenariusz może się powtórzyć.

Unia Europejska i tworzący się dzięki niej bliski związek Polski z Niemcami wielu Polakom wydaje się środkiem do przeciwdziałania temu straszliwemu sojuszowi.

Rozumiem to. Upadek Unii może mieć dla Polski bardzo negatywne konsekwencje. Nie można wykluczyć, że takie wydarzenie pociągnie za sobą wybuch jakiegoś europejskiego konfliktu, zmianę status quo, która może mocno uderzyć w Polskę. Obawiam się jednak, że jest to proces, którego nie uda się zatrzymać. Musicie patrzeć realnie i przygotować się na to, że iluzja – której na imię Unia Europejska – prędzej czy później się rozwieje.

Ale jak? Analityk George Friedman uważa, że Polska powinna stać się europejskim Izraelem. Uzbroić się po uszy i przygotować na najgorsze.

Obawiam się, że w przypadku Polski nie da się przygotować na najgorsze.

Mówi pan, że jedyną rzeczą, jaką można zrobić z Unią, jest jej likwidacja. A może powinna zostać po prostu głęboko zreformowana?

Wszyscy od lat mówią o reformowaniu Unii, ale jakoś się to nie dzieje. Dlaczego? Nie ma żadnej procedury, która by to umożliwiała. Nie ma sposobu na to, by postulat reformy został wprowadzony w życie. Ludzie, którzy mieliby tę reformę przeprowadzić, to ci sami eurokraci, których należy wyrzucić na śmietnik. Musieliby więc sami podpisać na siebie wyrok, sami pozbawić się pracy. Zamknięte koło. Unia Europejska to machina, która nie ma wstecznego biegu.

Myślę, że taki scenariusz naprawczy jednak istnieje. Powinniśmy wrócić do korzeni Unii. W końcu gdy ta struktura powstawała, nie była taka fatalna jak teraz.

Zgadzam się z panem w pełni. Trzeba ograniczyć integrację europejską do współpracy gospodarczej, rozpędzić Parlament Europejski i przywrócić suwerenność państwom członkowskim. Ale jak to zrobić?

Roger Scruton jest brytyjskim filozofem i publicystą. Uchodzi za jednego z najwybitniejszych żyjących konserwatywnych myślicieli. Autor wielu artykułów – publikowanych w czołowych brytyjskich i światowych gazetach – i książek. Wydał m.in. „Co znaczy konserwatyzm" i „Intelektualiści nowej lewicy". Wykłada na University of Buckingham

Jaka byłaby pańska reakcja, gdyby włączył pan jutro telewizor i usłyszał, że Unia Europejska przestała istnieć?

Roger Scruton:

Pozostało 99% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy