Już za 19 zł miesięcznie przez rok
Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Aktualizacja: 23.02.2013 00:00 Publikacja: 23.02.2013 00:01
Kiedy w 2010 roku zmarł o. Joachim Badeni, jeden z najbardziej znanych polskich dominikanów, ponoć wśród zakonników krążył żart, że Badeni miał szczęście, bo zmarł jako duchowny. A nie każdemu dominikanowi się to zdarza.
Oczywiście, habitów pozbywają się nie tylko ojcowie z zakonu św. Dominika. Czynią to członkowie innych zgromadzeń, sutanny zrzucają księża diecezjalni. „Wprost", powołując się na watykańskie statystyki, pisał, że co piąty odchodzący od kapłaństwa ksiądz jest Polakiem. W pierwszej dekadzie XXI wieku pod względem kościelnych „eksów" (jak żargonowo określani są byli księża) wyprzedzaliśmy Włochy, Hiszpanię i Niemcy. Aż w 80 procentach przypadków powodem odejścia z kapłaństwa jest miłość do kobiety, chęć posiadania potomstwa albo po prostu strach przed samotnością. Choć z punktu widzenia osoby wierzącej każde takie odejście jest w pewnym sensie porażką, to bywa, że sami „eksi" ze swojego dramatu urządzają medialne widowisko.
W ciągu ostatnich paru lat mogliśmy śledzić kilka odcinków serialu „Zrzucam sutannę". Jego bohaterami byli duchowni z pierwszych stron gazet i telewizyjnych ekranów, lubiani duszpasterze, cenieni kaznodzieje i uznani naukowcy, jak ksiądz Stanisław Obirek i ksiądz Tomasz Węcławski. Niepokojąco wielu jest wśród nich dominikanów. Ojciec Tomasz Kwiecień, ojciec Jacek Gałuszka, ojciec Ryszard Bosakowski, ojciec Tadeusz Bartoś i niedawno – ojciec Jacek Krzysztofowicz. Zwłaszcza ci dwaj ostatni postanowili zrzucać habity w blasku telewizyjnych kamer.
Z pewnością wielu pobożnych wiernych zaczęło zadawać sobie pytania, czy dominikanie, którzy zdecydują się odejść, muszą to robić w świetle reflektorów. – Nie muszą i nie zawsze tak robią – zarzekał się ojciec Paweł Kozacki, przeor klasztoru Dominikanów w Krakowie, który zapewniał, że z zakonu odchodzili też duchowni, o których media nie wspominały. – Tylko odejścia kilku z nas stały się newsem – dodał duchowny.
Mocny news
Wiadomością, którą telewizje eksponowały na żółtych paskach, było odejście ojca Jacka Krzysztofowicza, wieloletniego przeora klasztoru w Gdańsku, opiekuna Jarmarku Dominikańskiego, mocno zaangażowanego w przykościelny Ośrodek Pomocy Psychologicznej. W poniedziałek 14 stycznia zawrzało. Popularny duszpasterz odchodzi z zakonu, żeby żyć z kobietą? Co więcej, publikuje pożegnalne nagranie, w którym wyjaśnia powody swojej decyzji? „Nie chcę tak żyć, bo nie wierzę w sens życia, które przez minione 25 lat prowadziłem. Mam głębokie poczucie, że wreszcie odważyłem się na to, żeby żyć i kochać, że nareszcie dojrzałem do tego, do miłości, do takiej ludzkiej, zwyczajnej miłości do czegoś, czego się bardzo bałem, przed czym uciekałem i się chroniłem w habicie, stając za ołtarzem i nim się odgradzając od świata i od ludzi. Już tak więcej nie chcę, chcę inaczej" – mówi.
Psychologiczne tłumaczenia Krzysztofowicza nie do wszystkich przemówiły. W ostrych słowach „mowę pożegnalną" skomentował inny znany dominikanin, ojciec Paweł Gużyński. – Nie jest to wyznanie wiary, ale wyznanie psychoanalityka – powiedział w TVN 24. W rozmowie z „PM" doprecyzował: „Ojciec Jacek sprowadził wiarę do poziomu przeżywanych bądź nieprzeżywanych uczuć. Dla niego Bóg przestał być miłością, a miłość stała się bogiem. To historia stara jak świat. Kiedy eros pozbawi kogoś rozsądku, to jego postępowanie staje się dziecinne i głupie".
Dlaczego ceniony duszpasterz z 25-letnim stażem nie może po prostu po cichu odejść? Z pokorą i skruchą, bo przecież coś mu nie wyszło, zawiódł... Być może obwieszczanie całemu światu swojego odejścia odgrywa rolę uzasadniającą dla swoich decyzji. Ewa Kusz, psycholog i seksuolog, mówi, że to możliwe, ale każdy taki przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. Próba racjonalizacji swojego wyboru to tylko jedno z możliwych przypuszczeń. Inne możliwe to np. chęć poinformowania tych wszystkich, z którymi duchowny miał kontakt – zauważa w rozmowie z „Rz" Kusz, zajmująca się m.in. terapią psychologiczną księży i osób zakonnych.
Z kolei ojciec Gużyński nie ma wątpliwości, że działa tu mechanizm potwierdzania wobec siebie samego i innych słuszności swojej decyzji. – Zrzucenie sutanny, zaprzeczenie ślubom, które się składało, jest czymś nagannym, więc ci bardziej ambitni „eksi" chcą to przekuć na zwycięstwo. Obecnie można to zrobić stosunkowo łatwo, ponieważ wylansowano przekonanie, że za herosów należy uważać tych, których życie pokonało. Natomiast niewiarygodni są ci, którzy pozostają w zakonie i starają się żyć wiernie, szanować zobowiązania, służyć ludziom. Nowym bohaterem jest ten, kto to wszystko porzuca. Przecież to jawnie niedorzeczne – twierdzi w rozmowie z „Rz".
Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Czy brutalność i kaprysy amerykańskiego prezydenta to na pewno największe zagrożenie dla Europy?
Odpowiedzialny biznes przechodzi kolejną ewolucję związaną z nowymi wymaganiami regulacyjnymi. Tym razem celem jest strategiczna transformacja pozwalająca na skuteczną ochronę środowiska i praw człowieka. Jak odpowiedzieć na te wyzwania?
Wydawało się, że wraz z chaotycznym wycofaniem się amerykańskich wojsk z Afganistanu w 2021 r., neokonserwatyzm...
Francja w żadnym wypadku nie ma zamiaru proponować Polsce ochrony nuklearnej w stylu Stanów Zjednoczonych - mówi...
Body horrory trzymają się mocno. Teraz w „Brzydkiej siostrze” Norweżka Emilie Blichfeldt sięgnęła po baśń o Kopc...
„Super Boss Monster” przypomina, że chciwość nie popłaca. Ale czy zawsze?
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas