Zmierzch półbogów

Daisy Hochberg, niemiecka księżna z angielskim rodowodem, umiała zadbać o swój wizerunek. Teraz patronuje próbie zmiany wizerunku Wałbrzycha

Publikacja: 23.02.2013 00:01

W szkolnych atlasach geograficznych z czasów Gierka można znaleźć mapę przyszłej Polski, opracowaną przez Komisję Planowania przy Radzie Ministrów. Według niej Wałbrzych jeszcze w XX wieku miał stać się trzecią aglomeracją w kraju, po katowickiej i warszawskiej. Prognoza się nie sprawdziła. Niedawna przemysłowa stolica Dolnego Śląska kojarzy się dziś z rekordowym bezrobociem, matactwami polityków i bieda-szybami. Upadek branży węglowej pociągnął za sobą dezindustrializację całego regionu. Wałbrzych stał się sztandarowym przykładem dekadencji Ziem Wyzyskanych. Według oficjalnych statystyk wyprowadziło się z niego 20 tysięcy mieszkańców, w większości młodych. Ci, którzy pozostali, w przypływie wisielczego humoru nazywają swoje miasto Mordorem.

Skoro rzeczywistość skrzeczy, a przyszłość nie rysuje się w jasnych barwach, pozostaje ucieczka w przeszłość. Z czasów, gdy Wałbrzych był jeszcze Waldenburgiem, pozostało sporo. Nie są to jednak architektoniczne perły – ot, solidne, choć mocno już nadgryzione zębem czasu, budownictwo. Eklektycznymi kamienicami, pałacykami fabrykantów i neogotyckimi świątyniami może pochwalić się wiele miast na Śląsku. Turyści, szukający czegoś wyjątkowego, omijają Wałbrzych. Wolą zwiedzić słynny Kościół Pokoju w Świdnicy lub barokowe opactwo cysterskie w Krzeszowie. Pobliskie Góry Sowie wabią z kolei tajemniczymi podziemiami z czasów II wojny światowej.

W administracyjnych granicach miasta, lecz w sporej odległości od centrum, znajduje się zamek Książ. Efektownie zawieszony nad wąwozem Pełcznicy, jawi się zaprzeczeniem kryzysu trawiącego Wałbrzych. Dawna rezydencja Hochbergów jest ulubionym miejscem spędów dolnośląskich elit. Odbywają się tu konferencje, bankiety, koncerty, wesela i studniówki. Jedno z ponad 400 zamkowych pomieszczeń okupuje Fundacja Księżnej Daisy von Pless. Jej założyciele stoją przed nie lada wyzwaniem. Pod koniec czerwca minie bowiem 140 lat od urodzin i 70 od śmierci arystokratki, która „tańczyła na wulkanie". Sejmik Województwa Dolnośląskiego ogłosił rok 2013 Rokiem Księżnej Daisy. Akces zgłosiło też Muzeum Zamkowe w Pszczynie, choć jubilatka żywiła do górnośląskiej siedziby Hochbergów szczerą antypatię.

Daisy jak Dracula

Obchody zainaugurowała wystawa listów „angielskiej stokrotki". W 1946 roku odnalazł je w jednej z zamkowych łazienek Władysław Jan Grabski – syn przedwojennego premiera i autor historycznych powieści. Pracował wówczas dla Ministerstwa Ziem Odzyskanych, a bezpański Książ łupili zgodnie żołnierze Armii Czerwonej i polscy szabrownicy. Pakiet 60 dokumentów pochodzących prawdopodobnie z archiwum książęcego (niektóre powstały w XVII wieku) sprzedał fundacji wnuk pisarza. Dostał za nie 20 tysięcy złotych.

Listy Daisy to głównie brudnopisy. Są bardziej szczere i emocjonalne od ostatecznych wersji, częściowo znanych, bo wykorzystanych w pamiętnikach księżnej. W gniewnej epistole do brytyjskiego premiera Herberta Henry'ego Asquitha pani na Książu obciąża go winą za nagłą śmierć króla Edwarda VII („wiem, że nadejdzie dzień, w którym pan za to ucierpi"). Chodziło o to, że szef rządu wbrew monarsze forsował opodatkowanie wielkich majątków ziemskich i autonomię dla Irlandii. Na wystawę trafiła też korespondencja z cesarzem Niemiec Wilhelmem II i jego rodziną oraz kartki od władcy Hiszpanii Alfonsa XIII i księcia Christiana Hohenlohe, właściciela połowy Tatr.

Legenda Daisy, ściśle spleciona z dziejami upadku rodu Hochbergów, trafiła pod strzechy jeszcze w XX wieku. Przyczynił się do tego reżyser Filip Bajon, autor „Magnata". Film, ostentacyjnie nawiązujący do „Zmierzchu bogów" Luchino Viscontiego, odznaczał się wizualnym i obyczajowym rozpasaniem. Księgowi, próbujący zapanować nad budżetem tej ostatniej, peerelowskiej superprodukcji, byli zrozpaczeni. Widzowie – wręcz przeciwnie. Zwiedzający Książ wciąż się dopytują o salę, w której Grażyna Szapołowska i Bogusław Linda w szale erotycznego zapamiętania niszczyli makowce. Nie przyjmują do wiadomości, że ta scena została nakręcona w Pszczynie.

Swoje wiedzą także poszukiwacze sześciometrowego sznura pereł, z którym Daisy rzekomo kazała się pochować. W parku i na tarasach zamkowych wielokrotnie widywano panów z łopatami. Ich trud był daremny, bo naszyjnik znalazł Pan Samochodzik (patrz: 76 tom przygód słynnego muzealnika z detektywistycznym zboczeniem). Nawet on nie odkrył jednak grobu księżnej. Wiadomo że pod koniec wojny, w obawie przed zbezczeszczeniem, jej zwłoki zostały ekshumowane z rodowego mauzoleum. Miejscem ponownego pochówku prawdopodobnie był – zlikwidowany w epoce PRL – cmentarz ewangelicki w Szczawienku. Pewności jednak nie ma.

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”