Śmieszy, tumani, przestrasza

Gdy jesteś gwiazdą albo rodziną gwiazdy, to wszystko jest dozwolone: każde zdjęcie i ujęcie, z jednym wyjątkiem– żadnej golizny. Nawet męski czy żeński zadek otrzymuje w amerykańskich tabloidach elektroniczne maskowanie.

Publikacja: 22.06.2013 01:01

Bill Clinton, niekwestionowana polityczna megagwiazda tabloidów. Monika Lewinsky, bohaterka afery ro

Bill Clinton, niekwestionowana polityczna megagwiazda tabloidów. Monika Lewinsky, bohaterka afery rozporkowej, którą Ameryka żyła w 1998 roku

Foto: AFP

Korespondencja z Chicago



W amerykańskich tabloidach co tydzień to samo: seks, narkotyki, małżeńskie zdrady, śmierć i choroby. Z małą domieszką polityków oszustów i hipokrytów. Wszystko jest „szokujące", doniesienia „wstrząsają", a gwiazdy i gwiazdeczki są „przygniecione" złymi wiadomościami, zdradami i chorobami. Nie ma przebacz: każdy nowy nius musi być „trzęsieniem ziemi" czy „bombą", który poruszy, jeśli nie całą ziemię (jak to ma być z „world exclusive"), to przynajmniej Internet, telewizję, no i Hollywood.



Sobota, piętnastego czerwca. Zdejmuję z półki w supermarkecie najnowsze wydania kolorówek: w USA to tygodniki są pełnokrwistymi tabloidami, z wyjątkiem może Nowego Jorku, gdzie codziennie (wychodzą nawet w niedzielę) królują tabloidy starego typu: „New York Post" i „NY Daily News". „National Enquirer" ma – jak sam pisze – „światowego ekskluziva".



Ten czołowy przedstawiciel „supermarketowego tabloidu" – sprzedawanego głównie przy kasach w sklepach wielkopowierzchniowych w USA (z wypustką na Kanadę) – wali po oczach tytułem: „Paris Jackson: od dziedziczki fortuny 300 milionów dolarów do psychuszki". Rzecz o 15-letniej córce zmarłego króla pop Michaela Jacksona, która niedawno podcięła sobie żyły i zażyła 20 tabletek środka uspokajającego, Motrinu. Dziewczynę odratowano, a tabloid na trzech kolumnach rozpisuje się o udręczonym życiu Paris – jej depresji i słuchaniu muzyki (Marilyn Mansona i Kurta Cobaina z Nirvany), która doprowadziła ją do „satanistycznych głosów", które to głosy kazały jej się zabić. Na szczęście próba samobójcza była nieudana – na zdjęciach widać nawet blizny po cięciach nożem.  Ale do akcji wkroczyła babcia, 83-letnia Katharine, która jako osoba wierząca miała powiedzieć wnuczce stanowczo, że słuchając „muzyków, którzy są pionkami Szatana" , „dała się im uwieść przez muzykę, podąża za nimi i stała się wyznawcą Szatana".



Inne tematy tego numeru „Enquirera" to: „Bezdomna córka Whitney" (o latorośli zmarłej z przedawkowania narkotyków Whitney Houston,  wyrzuconej z apartamentu za narkotyki i bójki z narzeczonym) oraz „Sandra Bullock w pułapce narkotyków" (o kłopotach przyszywanej córki aktorki).



Choć okazuje się, że to nie żaden eksklusiv – w pozostałych tabloidach także artykuły o Paris, ilustrowane podobnymi zdjęciami.  Reszta kolorówek też dość monotonna. Albo ślub, który nie może się odbyć – kochanej przez amerykańską publikę blond aktorki Jennifer Aniston (magazyn „People").  Albo dzieci celebrytek – to magazyn „OK!" funduje swojego „eksklusiva": „Radość i łzy w związku z dzieckiem", czyli przegląd kto, gdzie i z kim miał i ma dziecko w Hollywood (plus nieodłączna w tym przypadku księżna Kate) i – co najważniejsze – „kto się żeni, a kto się już rozchodzi".



Jest też magazyn „Globe", wyjątkowo polityczny. Bo i tekst „Obama z prostytutką" (czyli historia „sexi blondynki", z którą uprawiał seks ówczesny student Barack Obama, a która została... prostytutką) oraz doniesienia o tym, iż były nagrania świadczące, że Marilyn Monroe została uduszona poduszką przez samego... prokuratora generalnego USA Roberta Kennedy'ego.



Wszędzie jest „celebrytka z reality show" Kim Kardashian, która była w ostatnim stadium ciąży (była, bo w sobotę urodziła dziewczynkę... o czym doniosła agencja Reuters), robi sobie jednocześnie operacje na twarzy, jest zdradzana przez swego chłopaka rappera... (wespół zespół ze swoją mamusią Kris, która nie dość, że zarobiła już 80 milionów dolarów na reality show z udziałem dzieci, to jeszcze próbuje zdetronizować królową talk-show Ophrah Winfrey). Kardashian to prawdziwa maszynka do przyciągania uwagi. Jak powiedział o niej telewizyjny komik David Letterman: „Poinformowała, że urodzi dziewczynkę w reality show. Teraz prosi publiczność, aby uszanowała jej niekończącą się pogoń za samopromocją".

W trumnie i z rakiem mózgu

Oczywiście kawałek o Paris Jackson to tylko jedna z opowieści o dzieciach sławnych ludzi serwowanych przez największy tabloid supermarketowej Ameryki (co tydzień 600 tys. egzemplarzy nakładu). „National Enquirer" rozpracowywał już 19-letnią Bobbi Cristinę, córkę Whitney Houston. Choć oficjalny przedstawiciel dziewczyny zaprzeczał, tabloid dalej walił po oczach tytułem: „W ciąży i w nastroju samobójczym". I – nie ma litości – dorzuca jeszcze dwie fotki sprzed dwóch lat, na których widać, jak nastolatka wciąga przez nos biały proszek oraz wdycha z wielkiej fajki bliżej niezidentyfikowany specyfik.

I tak to leci, gdy jesteś gwiazdą albo rodziną megagwiazdy: w tabloidach wszystko dozwolone, każde zdjęcie i ujęcie, z jednym wyjątkiem: żadnej golizny, nawet męski czy żeński zadek otrzymuje elektroniczne maskowanie.

Spod muszki tabloidu nie ucieknie nikt. Nawet papież. Nie tak dawno „Enquirer" przykuł oko tytułem na pierwszej stronie: „Papież: bombowa sensacja z rakiem mózgu. Prawdziwy powód rezygnacji pierwszego od 600 lat arcykapłana". W środku „źródło ujawnia", że Benedykt przeszedł „tajne testy na raka mózgu". „Jego zdrowie gwałtownie się pogarsza i on się boi, że się okaże się, iż diagnoza wskazuje na raka mózgu" – podnosi wielkie „gdyby" informator tabloidu. „Gdyby" staje się jeszcze większe, bo ten sam anonim za chwilę dodaje, że obecny papież ukrywa różne schorzenia zdrowotne, od... wylewu krwi do mózgu w 1991 r.

Choć „Enquirer" pisze o zaprzeczeniach Watykanu, do boju wystawia własną strzelbę. To pan onkolog z Palm Beach, Jerome Spunberg, któremu podejrzany wydał się krótki czas od chwili ogłoszenia decyzji o ustąpieniu papieża do abdykacji. Resztę przytoczę w całości, bo warto: „Gdyby miał zawał serca czy wylew, byłby teraz w szpitalu. Dlatego przypuszczam, że ma podejrzenie raka mózgu albo już został zdiagnozowany" – mówi dr Spunberg, który nie leczył papieża. I tak dobrze, że nie powiedział czegoś w tym stylu: obserwując go w telewizji, stwierdziłem raka w lewej części głowy, tuż za skronią, baaardzo złośliwego... Tak mniej więcej odbywa się cotygodniowa młócka.

W tym tygodniu – mama Kardashian, która zrobiła z córek dojne telewizyjne krówki, bezwzględnie podtrzymując ogień celebryckiej sławy przeciekami do prasy o nowych kochankach czy skandalach. Stali bywalcy łamów to Tom Cruise (i jego rozwód z Katie Holmes i bój o córkę), Brad Pitt i Angelina Jolie, często bywa też John Travolta – który jak wielu z hollywoodzkiego towarzystwa co chwila ogłasza, że ma „geja kochanka" (to ponoć główny powód jego rozwodu). Do długiej listy aktorów, aktorek i tych, którym udało się przemazać choć przez chwilę przez ekran telewizyjny, dołączyli oczywiście brytyjski książę William i księżna Kate – a to w związku z ciążowym brzuszkiem – baraszkujący w morzu na wakacjach.

Ale generalnie w gazetach wciąż te same twarze, nazwiska, rozwody i kochankowie. Często nawet te same zdjęcia, co powoduje, że trudno wszystkie te kolorówki od siebie odróżnić. Oprócz „Enquirera" jest drugi tabloidowy tygodnik na gazetowym papierze „Globe". A poza tym cała masa celebryckich tygodników na kredzie, takich jak „Us Weekly", „Star" (reklamujący się jako „numer jeden z życia celebrytów"), „InTouch", „Life & Style" czy „OK!"

Nieco inaczej wygląda to w nowojorskich tabloidach, ale „New York Post" i „New York Daily News" to jednak inna liga. Nie dość, że ukazują się codziennie, to można spotkać tam poważne pióra i artykuły. I mocne, sarkastyczne, ale jednak poważne komentarze podane w postaci strawnej dla każdego nowojorczyka. To głównie zaleta należącego do koncernu Ruperta Murdocha „Posta" – prawdziwe mistrzostwo okładkowych zdjęć i tytułów, gry słów. Często szokujących. Jak choćby grudniowe zdjęcie człowieka wepchniętego na tory podziemnej kolejki (wykonane przez fotoreportera gazety będącego na miejscu przypadkiem), na sekundy przed uderzeniem przez wagon metra z wielkim tytułem: „Stracony".

Każdy celebryta swój ogonek chwali

Skąd dziennikarze biorą materiał? Ponad czterysta filmów wypuszczanych przez Hollywood rocznie, niezliczona liczba telewizyjnych show, rosnące jak grzyby po deszczu reality show gwarantują towar od aktorów, aktorek oraz wszystkich tych „znanych z tego, że są znani". A jeśli dodać do tego sportowców, ambitnych biznesmenów, ciągnących do szkła polityków... Kraj jest wielki, ponad 340 milionów mieszkańców, a mityczne Hollywood – duże, każdy tabloid i kolorówka ma się czym pożywić. Na sprzedaż jest wszystko i wszędzie. Jak paparazzo nie przyłapie cię na golasa, sam robisz „szokujące nagranie", które nie wiadomo jak (najprawdopodobniej głos menago albo „przyjaciela" celebryty lub celebrytki brzmi mniej więcej tak: „mam dla was coś ekskluzywnego...") przecieka do sieci, a stamtąd do papierowych publikacji albo od razu do telewizji.

Zawsze można zrobić kilkustronicowe zestawienie: „Mamy z Hollywood, które absolutnie straciły kontrolę nad sobą". A jak już prawdziwa posucha (czytaj: paparazzi nie dostarczyli towaru o odpowiedniej sile rażenia), można strzelić fotki ze śmigłowca i sklecić klasyfikację „Najdroższe domy celebrytów": prowadzą ex aequo golfista Tiger Woods (dom na Florydzie) i para Angelina Jolie i Brad Pitt (35 sypialni, 20 fontann i własna winnica we Francji) – wartość 60 milionów dolarów.

Jeśli przeanalizować artykuły zamieszczane w tabloidach i kolorówkach, to „źródło" jest ulubionym i najczęstszym dostarczycielem informacji. Inne to „przyjaciel", „bliski znajomy" albo „osoba z otoczenia". Bo trzeba wiedzieć, że większość tematów to realizowane na zimno strategie medialne.

Wypróbowana droga to „na kasetę" – ot, wyciekały dziwnym trafem do Internetu filmiki z łóżkowych igraszek. Tak podnosiła swoją wartość rynkową Pamela Anderson, a potem sławna z tego, że jest sławna (i niemiłosiernie bogata), Paris Hilton. Ostatnio modne jest „na dziecko" – tak gwiazdka zachodzi w ciążę, najczęściej z jakimś innym celebrytą. Najpierw obnosi się z brzuszkiem, a potem z niemowlakiem, wreszcie podrostkiem. Patrząc na większość zdjęć, można odnieść wrażenie, że dziecko jest fajnym, bo interaktywnym – w porównaniu z nowymi butami, torebką czy suknią od Prady – dodatkiem do garderoby. Zresztą kącik z malutkimi dziećmi – oraz pieskami i kotkami – to nieodłączna część świata według amerykańskich tabloidów.

Dalej popularne jest klasyczne „na gwiazdę" – wystarczy pójść do łóżka z kimś sławnym, prowadzać się chwilę i... już pojawiają się paparazzi. Ostatni trend to sportowcy z sukcesem zaliczający aktoreczki i celebrytki.

Kto zacznie grę, wpada po uszy

Ale i do tabloidowego świata dociera nowoczesna technologia i trendy. Ot, choćby aktoreczka Amanda Bynes zastosowała strategię „na tłyttera" (od popularnego portalu społecznościowego Twitter). Policja zatrzymała 27-letnią aktoreczkę za posiadanie narkotyków, były jakieś publiczne bluzganie na innych celebów, wreszcie ścięte włosy i coś, co mogło wyglądać na załamanie nerwowe i próbę samobójczą. Na koniec jednak wyznanie: „to gra, jestem aktorką, wiem, co robię". Po co? „Doszłam do 2 milionów śledzących mnie »na Twitterze« i teraz jestem rozchwytywana. Każdy wspomina moje nazwisko. Świat mnie kocha!" – napisała gwiazdeczka. Świat reżyserów i agentów filmowych stoi pewnie otworem.

Większość celebrytów sama podejmuje grę z tabloidami. Problem jest jeden: kto raz ją zacznie, wpada po uszy. Paparazzi nie odpuszczają nigdy.  Koczują pod domami celebrytów i szkołami ich dzieci. Śledzą ich samochody, wchodzą na drzewa, aby mieć lepsze ujęcie, a gdy trzeba – wynajmują śmigłowce, aby strzelać fotki z powietrza. Współpraca trwa w najlepsze z obu stron.

Czasami gwiazdy się buntują, ale skopanie paparazzich (patrz aktor Sean Penn w czasie małżeństwa z Madonną, a i ostatnio też pogonił facetów z aparatami czy jak niedawno Alec Baldwin) należy do rzadkości. Mocno też zdenerwował się mąż piosenkarki Pink i chciał nawet zdzielić po łbie paparazza, który starał się udokumentować moment przewijania ich dwuletniej córki.

Obok najpopularniejszych: seksu, zdrad, alkoholu i narkotyków śmierć lub prawie śmierć zawsze znajdą drogę na pierwszą stronę kolorówek. Najnowsze  przykłady to tabloidowe ujęcia z ostatnich dni przed śmiercią chorych na raka Stevena Jobsa i aktora Patricka Swayze. Wreszcie kto wie, czy nie bardziej szokujące niedawne ujęcia Macaulaya Culkina (znanego w Polsce z filmu „Kevin sam w domu") z podpisem: „Sześć miesięcy życia – uzależniony od heroiny".

Kilka lat temu tygodnik „Star" złamał chyba ostatnie tabu: niepublikowania nazwisk i wizerunku ofiar przemocy seksualnej. Opublikował zdjęcie i dane kobiety oskarżającej o te czyny gwiazdę koszykówki Kobego Bryanta.

Generalnie obowiązuje bowiem zasada: pokazujemy wszystko, wszystkich i wszędzie. Czy to dom prywatny, czy szpital, dom pogrzebowy, a nawet areszt i sala sądowa (bo w amerykańskim systemie prawnym nie ma ochrony danych ani wizerunku osób zatrzymanych lub oskarżonych o przestępstwo czy wykroczenia).

Supermarketowe tabloidy biorą także na muszkę polityków. W ostatnich latach „Globe" upodobał sobie prezydenta Baracka Obamę i jego miejsce urodzenia. W co najmniej kilku numerach dowodzono, że lokator Białego Domu „urodził się w Afryce" oraz „sfałszował akt urodzenia". Nie oszczędzono także jego poprzednika. „Bush na kokainie w Białym Domu"  – głosiła wielka okładka. Ten światowy eksklusiv zadawał pytanie: „czy narkotyk spowodował paranoiczne wybuchy i niemal zniszczył małżeństwo?". Pytanie niezweryfikowane pozytywnie przez nikogo.

Czynnikiem sprzyjającym ujawnianiu politycznych brudów jest fakt, że tabloidy płacą swoim informatorom. Taki „National Enquirer" informuje o tym wszem i wobec.

High life dla ubogich

Chyba najbardziej popularny w świecie kolorowych pism był w ostatnich latach były prezydent Bill Clinton. Zaczęło się w trakcie pierwszej kampanii prezydenckiej. W styczniu 1992 r., tuż przed kluczowymi prawyborami w New Hampshire, tygodnik „Star" kupił od niejakiej Gennifer Flowers historię jej 12-letniego romansu z ówczesnym gubernatorem stanu Arkansas. Przez kilka numerów publikowano fragmenty stenogramów rozmów Clintona z kochanką. Obok fragmentów sprośnych znalazły się epitety pod adresem poważanego gubernatora stanu Nowy Jork, którego kandydat nazwał „mafioso" i „wrednym skurwysynem".

Jednak w tym przypadku wydawcy tabloidu przesolili. Aby zapewnić sobie rozgłos, zorganizowali konferencję prasową w eleganckim nowojorskim hotelu z Flowers w roli głównej. Padły pytania o kolor prezerwatyw używanych w czasie romansu oraz deklaracja, że bohaterka dnia „nie zamierza się przespać z pozostałymi kandydatami na prezydenta". Kochanka Clintona została wyśmiana. Sprawne i szybkie rozbrojenie skandalu (to kłamstwo, a taśmy zostały zmontowane) przez sztab gubernatora pozwoliło Clintonowi sięgnąć po prezydenturę.

Jednak kilka lat później znów stał się ulubieńcem tabloidów w czasie tzw. afery rozporkowej z Moniką Lewinsky w roli głównej.

Inne „ofiary" to ówczesna kandydatka na wiceprezydenta Sarah Palin, którą w trakcie kampanii w 2008 r. śledztwo dziennikarskie „Enquirera" właśnie zmusiło do przyznania, że jej córka Bristol poczęła nieślubne dziecko.

Reporterzy tabloidu wytropili nieślubne dziecko Johna Edwarda, kandydata Partii Demokratycznej na wiceprezydenta w 2004 r. Wykonali przy tym kawał dobrej dochodzeniowej roboty – pojawiły się nawet propozycje mianowania ich do prestiżowej Nagrody Pulitzera. Z pomysłu zrezygnowano, gdy padły głosy poważanych dziennikarzy, że byłoby to jak „nagrodzenie Oscarem autorów filmu pornograficznego".

Seks, zdrada, śmierć –  wciąż nowe tytuły na rynku tabloidów czy kolorówek w USA pokazują, że to zawsze dobrze się sprzedaje. Zestaw dodatkowy to: ranking najlepiej ubranych aktorek, najlepszych sukien i sukienek (i tych najgorszych oczywiście), najnowsze trendy w operacjach twarzy i innych części ciała. Słowem taki high life dla ubogich za jedyne 2,99 do 3,99 dolara na tydzień. Podglądanie przez dziurkę od klucza sławnych i bogatych.

Trzeba pamiętać, że dla wielu Amerykanów – zwłaszcza z nizin i bez wykształcenia – Hollywood to druga, obok uprawiania sportu (futbol amerykański, koszykówka, bejsbol, ale i tenis czy pływanie), droga do sławy i pieniędzy. A jak nie dzięki wykształceniu czy talentowi, to może chociaż dzięki kolorowym pismom... Byleby – jak w starym powiedzeniu – umieli poprawnie wymawiać nazwisko.

Autor jest publicystą, współpracownikiem tygodnika „Sieci"

Korespondencja z Chicago

W amerykańskich tabloidach co tydzień to samo: seks, narkotyki, małżeńskie zdrady, śmierć i choroby. Z małą domieszką polityków oszustów i hipokrytów. Wszystko jest „szokujące", doniesienia „wstrząsają", a gwiazdy i gwiazdeczki są „przygniecione" złymi wiadomościami, zdradami i chorobami. Nie ma przebacz: każdy nowy nius musi być „trzęsieniem ziemi" czy „bombą", który poruszy, jeśli nie całą ziemię (jak to ma być z „world exclusive"), to przynajmniej Internet, telewizję, no i Hollywood.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności
Plus Minus
Przeciw wykastrowanym powieścidłom
Plus Minus
Pegeerowska norma