Termometry i krowy

Na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych znów okropne upały i jak co roku entuzjaści globalnego ocieplenia nie posiadają się z radości.

Publikacja: 27.07.2013 14:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Zimą zazwyczaj milczą, a kilka lat temu, gdy Al Gore, były wiceprezydent i laureat zarówno Nagrody Nobla, jak i Oscara za swoją bezpardonową walkę o oziębienie kuli ziemskiej, miał mieć odczyt (i zbiórkę pieniędzy) w Nowym Jorku, była tak straszna śnieżyca i silny mróz, że trzeba było odwołać bankiet.

Niedawno w „Rzeczpospolitej" pisałam o sprawach związanych z ubojem rytualnym i ubojem „humanitarnym".  Teraz można połączyć ten temat z  globalnym ociepleniem.

Naukowcy, politycy i amatorzy od lat dyskutują na temat metanu (CH4), który jest wielokrotnie silniejszy niż dwutlenek węgla i jest jednym z głównych winowajców dziury ozonowej i niekorzystnych zmian klimatycznych. A jednym z najważniejszych producentów metanu w powietrzu są zwierzęta, zwłaszcza hodowlane, które wydzielają gazy. Podobno jedna krowa (amerykańska, dobrze wypasiona, nadziana sterydami i antybiotykami) wydziela od 200 do 500 litrów metanu dziennie, czyli zanieczyszcza atmosferę dużo bardziej niż średniej wielkości samochód. Nie żartuję.

Tematem tym zajmują się tak poważne instytucje jak Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD)  i mniej poważne – jak Narody Zjednoczone. Jest to o tyle ważne, że istnieją umowy międzynarodowe, zwłaszcza protokół z Kioto (które Polska podpisała), o ograniczaniu efektu cieplarnianego. Może więc warto przyjrzeć się uważniej wyśmianym już wywodom pana etyka Jana Hartmana postulującego, żeby raczej zabijać krowy, a nie kurczaki, bo z pierwszej śmierci jest więcej mięsa, zatem mniejsza suma cierpień. Można jeszcze dodać, że nie tylko więcej mięsa, ale i mniej metanu. I brzuch pełen, i świat lepszy. Oczywiście, może się też okazać, że 100 kurczaków wydziela więcej gazów niż jedna krowa. (Chyba od jutra zacznę chodzić w masce).

Nie tylko krowy są winowajcami. Nowa Zelandia i Australia są oskarżane o przybliżanie końca świata z powodu gazów produkowanych przez ich owce i barany

Ale nie tylko krowy są winowajcami. Nowa Zelandia i Australia są oskarżane o poważne zanieczyszczanie atmosfery i przybliżanie końca świata z powodu gazów produkowanych przez ich owce i barany. Nowa Zelandia już nawet prowadzi badania nad szczepionkami zapobiegającymi wydzielaniu metanu. Dojdzie nam więc jeszcze jeden produkt genetycznie modyfikowany.

Australijscy naukowcy marzą zaś o przeszczepieniu bakterii z żołądków kangurów, które to zwierzęta wypuszczają dużo mniej gazów (skąd oni to wszystko wiedzą?) od owiec. Będzie to pewnie wieloletnia akcja, skoro w Australii i Nowej Zelandii jest około 100 milionów owiec, a ludzi trzy razy mniej.

I żeby było jeszcze straszniej – i zabawniej – niektórzy paleontolodzy spierają się o to, czy gwałtowne zmiany klimatyczne, które zabiły czy uśpiły życie na Ziemi, zawdzięczamy gazom diznozaurów czy mamutów.

O temperaturze zaczęłam jednak pisać z zupełnie z innego powodu. Otóż po doświadczeniach z temperaturą około 40 stopni C w Nowym Jorku byłam któregoś lata w Azerbejdżanie. Było tam tak gorąco, że właściwie nie dawało się nic robić – po dwóch godzinach myślenia topniał mózg i trzeba było chłodzić się w wannie (jeśli akurat była woda), a wychodzić można było tylko pod wieczór. Ponieważ wszyscy upierali się, że jest tylko 40 stopni C, zaczęłam – zawsze sceptyk – prowadzić badania i znalazłam człowieka, który wszystko mi wyjaśnił. Otóż humanitarna władza sowiecka wydała kiedyś ukaz, że gdy temperatura sięga 40 stopni, robotnicy nie powinni pracować. Funkcjonować mają tylko kluczowe zakłady. Zamiast ten ukaz odwołać, co byłoby proste i wymagałoby tylko wydrukowania jednego zdania w gazetach, władza sowiecka wpadła na jeszcze lepszy pomysł: zaczęła produkować termometry, które nigdy nie wskazywały temperatury wyższej niż 40 stopni. Dopiero wiele lat po głasnosti i pieriestrojce na Kaukaz i do Azji Środkowej zaczęły docierać termometry pokazujące, gdy temperatura dochodzi do progu, przy którym już można nie pracować. Ale i tak nie miało to już żadnego znaczenia, bo byłe sowieckie zakłady przemysłowe dawno się rozpadły i bezrobocie sięgało około 70 procent.

Zimą zazwyczaj milczą, a kilka lat temu, gdy Al Gore, były wiceprezydent i laureat zarówno Nagrody Nobla, jak i Oscara za swoją bezpardonową walkę o oziębienie kuli ziemskiej, miał mieć odczyt (i zbiórkę pieniędzy) w Nowym Jorku, była tak straszna śnieżyca i silny mróz, że trzeba było odwołać bankiet.

Niedawno w „Rzeczpospolitej" pisałam o sprawach związanych z ubojem rytualnym i ubojem „humanitarnym".  Teraz można połączyć ten temat z  globalnym ociepleniem.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał