Finał serialu „Breaking Bad" to chyba jedna z niewielu sytuacji, kiedy widz cieszy się, że główny bohater jego ulubionej produkcji zostaje uśmiercony. Oczywiście nie każdy. Ale chyba większość ma poczucie, że zło zostało słusznie ukarane. Bo oto Walter White (nazwisko Biały nie jest tu raczej przypadkowe) w trakcie tej opowieści z dobrego i uczciwego faceta, z którym prawie miałoby się ochotę zaprzyjaźnić, stał się czarnym charakterem. Potworem, mordującym ludzi własnymi rękami i wydającym polecenia innym, by zabijali. Tolerującym nawet zbrodnie na dzieciach. Zgodnie z tytułem zszedł na złą drogę, stał się złym, przeszedł na stronę zła czy – mówiąc bardziej poetycko – jego duszą zawładnęło zło. Bo wszystkie te tłumaczenia są zgodne z intencjami twórców.
„Breaking Bad" w Polsce nie odniósł może spektakularnego sukcesu, ale w USA to jeden z największych tryumfów w historii telewizji. Kilka tygodni temu finałowy odcinek piątej serii oglądało ponad 10 milionów widzów (u nas dopiero zostanie pokazany). Serial zebrał worek nagród Emmy (telewizyjnych Oscarów), zarobił mnóstwo pieniędzy, a z grającego główną rolę Bryana Cranstona uczynił wielką gwiazdę. Jeszcze zanim się zakończył, w kilku plebiscytach uznano go za jedną z najlepszych produkcji w dziejach małego ekranu. Zasłużenie, bo mówimy o dziele naprawdę wybitnym, choć jednocześnie wybitnie niebezpiecznym, bo w jakimś stopniu usprawiedliwiającym zło.
Rzecz w tym, że choć główny bohater w trakcie opowieści staje się zbrodniarzem, to dzieje się to jakby mimochodem. Bo gdy historia się zaczyna, nie jest bynajmniej żadnym bandytą, po którym spodziewamy się wszystkiego co najgorsze. Walt jest cenionym w pracy nauczycielem i kochanym przez rodzinę mężem oraz ojcem. Człowiekiem przyzwoitym i odpowiedzialnym. Niestety, dopada go śmiertelna choroba. Rak płuc jest tak zaawansowany, że nie da się go operować i szanse na wyleczenie są bliskie zera. Ale dla bohatera wcale nie to jest najgorsze, ze swoją śmiercią potrafi się pogodzić. White boi się przede wszystkim o los swojej rodziny. Jego żona nie ma pracy, a do tego spodziewa się dziecka. Nastoletni syn wymaga zaś ustawicznej opieki, bo cierpi na skutki dziecięcego porażenia mózgowego i choć jest intelektualnie sprawny, to bez wydatnej pomocy najbliższych nie ma szans na normalne życie.
Pułapka współczucia
Walt najpierw wpada w rozpacz, ale potem postanawia działać. Jako że przez wiele lat zajmował się nauczaniem chemii, postanawia wraz ze swoim byłym uczniem, obecnie lokalnym dilerem, założyć spółkę produkującą i rozprowadzającą narkotyki. Sukces jest oszałamiający, bo White'owi udaje się stworzyć recepturę produkcji najlepszej na rynku metamfetaminy. Niestety, jest też pewien problem. Żeby sprzedawać narkotyki, trzeba wejść w drogę gangom. Pierwszych ludzi, żołnierzy mafii Walt zabija w obronie własnej i w zasadzie przez przypadek. Wtedy męczą go jeszcze straszne wyrzuty sumienia. Ale kolejnego bandytę morduje niemal z zimną krwią.
A potem jest już z górki. Wielkie pieniądze liczone w dziesiątkach milionów dolarów czynią wielkie spustoszenie. Już po kilku tygodniach bohater traci jakiekolwiek skrupuły i zabija grupę niebezpiecznych handlarzy, którzy mu zagrażają. Dalej jest coraz gorzej, apogeum zaś następuje w finałowej serii piątej, kiedy to White morduje własnymi rękami bądź wydając polecenia innym bandytom, kilkadziesiąt osób. Jest już tak zdemoralizowany, że odwraca się od niego jego własny wspólnik, Jesse. Budzi też strach u innych gangsterów, bo Heisenberg (pod takim pseudonimem jest znany w branży) stał się, jeśli chodzi o zorganizowaną przestępczość, prawdziwym geniuszem. Osiągnął w świecie gangsterskim to, co wielki fizyk, od którego nazwiska wziął swój przydomek, w nauce.
Oczywiście, potentatem w handlu narkotykami nie można zostać bezkarnie. White niszczy wszystko wokół. Przede wszystkim swoją rodzinę, której chciał zapewnić bezpieczną przyszłość. Żona i syn w pewnym momencie zaczynają rozumieć, że stał się potworem. Ona w pierwszym odruchu chce się z Waltem rozwieść, potem jednak zaczyna akceptować zło i za brudne pieniądze zakłada rodzinny interes. Ba, White doprowadza w końcu do śmierci swojego szwagra, z którym się przyjaźnił, bo ów nieszczęśnik z zawodu był agentem federalnym ścigającym handlarzy narkotyków.